Wśród wyborczych zapowiedzi Aleksandra Miszalskiego, nowego prezydenta Krakowa, pojawiło się powołanie nocnego burmistrza. Trudno się nie zgodzić, że Kraków jako duże miasto turystyczne i studenckie ma całkiem bogate życie nocne. Pytanie, czy w Sosnowcu jest podobnie.

Tak. Sosnowiec oczywiście jest dużo mniejszym miastem niż Kraków, ale nocne życie w Sosnowcu jest. Chcemy, żeby ono było jeszcze silniejsze, żeby oferta gastronomiczna, oferta klubów, lokali, barów była większa i to jest między innymi jedno z moich zadań, żeby nocne życie w Sosnowcu rozkwitło, ale żeby się to wszystko działo w ramach bezpiecznych zasad, żeby było czysto, bezpiecznie, przyjemnie.

Czym pan się zajmuje? Myślę, że wiele osób może sobie to wyobrażać tak, że pan pracuje w nocy. Czy pan pracuje w nocy, czy pan odbiera telefony w nocy?

Zdarza mi się. No, telefonów zbyt dużo w nocy nie odbieram. W nocy często pracuję chodząc po mieście i patrząc, jak to miasto w nocy funkcjonuje, jak działa, aczkolwiek większość mojej pracy to standardowa praca w ciągu dnia, bo żeby noc była czysta, bezpieczna i przyjemna dla mieszkańców, głównie pracujemy w ciągu dnia.

Co należy do pana obowiązków?

Zakres obowiązku mam bardzo szeroki. Z uwagi na remont ulicy Małachowskiego, wiele moich zadań dotyczyło sytuacji związanych z remontem, czyli były jakieś wnioski od mieszkańców, żeby była jakaś korekta tego remontu, czy na przykład chodziło o posadowienie nowej wiaty śmietnikowej, czy na przykład komuś wykonawca uszkodził schody i trzeba było tutaj zainterweniować.

Czyli to nie jest tak, że pan się zajmuje wyłącznie, nazwijmy to "stymulowaniem" tego nocnego życia, ale także bardzo praktycznymi rzeczami.

Tak. Stymulowanie życia nocnego to jest taka najprzyjemniejsza część tej pracy, ale jej duża część to rozwiązywanie konfliktów. Tych konfliktów na szczęście nie mamy aż tak bardzo dużo, ale one się pojawiają. Staram się taki konflikt przeprowadzić w taki sposób, żeby strony były jak najbardziej usatysfakcjonowane. Kiedy konflikt wybucha, możemy go bardziej eskalować, ale możemy go też uspokoić, wyciszyć i to też moje zadanie, żeby rozmawiać z przedsiębiorcami, mieszkańcami, wytłumaczyć im, co możemy zrobić w danej sytuacji, jakie mamy możliwości i żeby później to przeprowadzić do końca.

Rozmawiamy przede wszystkim w kontekście tego, że Kraków być może niebawem będzie miał takiego nocnego burmistrza, choć Aleksander Michalski ma raczej na myśli nie jedną osobę, tak jak w przypadku Sosnowca, ale chcę powołać raczej tutaj szerszą instytucję. Chciałabym jeszcze się odnieść do Warszawy, ponieważ podobną zapowiedź  o powołaniu nocnego burmistrza przedstawił prezydent Trzaskowski, ale jak do tej pory ona się nie zrealizowała, natomiast powołano Stołeczne Centrum Bezpieczeństwa. To zdecydowanie nie to samo.

Nie, zdecydowanie nie. Uważam że miasta takie jak Warszawa czy Kraków są miastami, gdzie stanowisko nocnego burmistrza powinno się pojawić konieczne. W tych miastach nasuwa się to samo, że życie nocy jest na tyle bogate, że warto, żeby był ktoś, kto by to koordynował i nie chodzi tutaj o funkcjonariusza straży miejskiej, kogoś w centrum monitoringu, tylko kogoś, kto przede wszystkim buduje dobre relacje z przedsiębiorcami z branży gastronomicznej. To jest uważam kluczowa kwestia, żeby tych ludzi znać, wiedzieć jakie są ich oczekiwania, jakie są ich problemy. Z drugiej strony, żeby była to osoba, która potrafi rozwiązywać konflikty, która potrafi wyjść do mieszkańców i z nimi po prostu zwyczajnie rozmawiać. Przyznam, że kiedy ja byłem przed pierwszymi takimi spotkaniami z mieszkańcami, a trochę doświadczenia w tym mam, to troszeczkę głos drżał mi przy takim nowym telefonie, kiedy ktoś dzwonił naprawdę zdenerwowany i mówił o tym ,co mu się nie podoba, co chciałby zmienić, co go denerwuje. Ja rozdaję numer do siebie, kolokwialnie mówiąc, lekką ręką, bo chcę z tymi osobami być naprawdę w kontakcie. Kilku mieszkańców, którzy się do mnie zgłosili w różnych tematach związanych z hałasem czy zakłócaniem porządku mój numer ma i może zadzwonić do mnie w każdej chwili, bardzo chętnie z nimi rozmawiam. Zresztą to jest też przełamywanie pewnego stereotypu, że ja nie jestem takim typowym urzędnikiem. Osoba do mnie dzwoni, spotykamy się na ulicy, rozmawiamy, próbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie. Staram się, by nie było takiego dystansu, jak w kontaktach z innymi urzędnikami.