Zapis rozmowy z prof. Anną Boroń-Kaczmarska z Katedry Chorób Zakaźnych Akademii Śląskiej w Katowicach
Skąd bierze się wakacyjna fala zachorowań na COVID-19?
Należy uwzględniać wszystkie elementy, które wpływają na łatwość rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych, głównie grupowanie się ludzi w większych niż zazwyczaj skupiskach. Rodziny jadą na wakacje, na przykład nad morze. Zdjęcia (zatłoczonych – red.) plaż sprzyjają szerzeniu się różnych zakażeń. To główny powód tych nowych zachorowań na COVID-19. Należałoby od razu dodać, że choroba, która obecnie szerzy się między ludźmi, ma dosyć łagodny przebieg. W dwóch oddziałach zakaźnych, w których pracuję, nie mamy zachorowań, które wymagają pomocy w warunkach szpitalnych. Jest jeden element, o którym nie powiedziałam - unikanie szczepień. Dotyczy osób, które nigdy się nie szczepiły lub szczepiły się co najmniej trzy lata temu.
Kiedy jest spodziewany szczyt zachorowań?
Szczyt zachorowań jest zawsze wróżeniem z fusów. Różne modele matematyczne pozwalają jakoś przybliżyć, kiedy ewentualnie będzie najwięcej zachorowań. Jeżeli uwzględnimy fakt, że wakacje kończą się już niedługo, to szczyt zachorowań - przeliczając czy uwzględniając okres wylęgania zakażenia wariantem wariantu Omikron - powinien być pod koniec sierpnia lub na początku września. To tylko spekulacja wynikająca z tego, że okres wylęgania samej choroby nie przekracza na ogół siedmiu dni. Dodajmy do tego kontakty międzyludzkie, stąd to wydłużenie przewidywanego szczytu zachorowań na COVID-19.
Wzrost zachorowań na COVID-19 to jedno, pod drzwiami czeka już grypa
Skoro teraz mamy tyle przypadków zachorowań na COVID-19, to co może nas czekać jesienią i zimą?
Mamy bogatą paletę drobnoustrojów, które czyhają na ludzi. Do nich należy wirus grypy. Pod drzwiami stoi grypa sezonowa. To choroba o charakterze epidemicznym, liczba zachorowań jest bardzo wysoka; chorują setki milionów ludzi na całym świecie. Ten sezon grypowy zaczyna się de facto w październiku, a kończy w kwietniu następnego roku. Cały okres jesienno-zimowy, zima i czas przedwiosenny to okres, w którym chorujemy na grypę. Miejmy nadzieję, że tegoroczna odmiana wirusa grypy typu A - bo ten dominuje wśród ludzi jako czynnik sprawczy grypy - nie będzie dramatycznie złośliwy, a liczba ciężkich zachorowań wymagających pomocy w oddziałach OIOM-u będzie minimalna. Obecna odmiana wariantu Omikron, czyli szczep JN1 powoduje dosyć łagodne zachorowania. To, co jest charakterystyczne w tej fali, to objawy ze strony przewodu pokarmowego: nudności, wymioty, biegunki, niezbyt silne bóle brzucha, a do tego objawy typowe dla COVID-19, rzekomo grypowe. Dlaczego powinniśmy się szczepić? Szczepienia przede wszystkim zmniejszają jednak ciężkość przebiegu samej choroby. Pozwalają też na uchronienie się przed zakażeniem. Czas utrzymywania się przeciwciał indukowanych przez wcześniejsze szczepienia jest niestety krótki. Mogę tylko powtórzyć za wieloma badaczami, wirusologami ze świata i Polski: liczba dawek szczepionki, którą powinien przyjąć każdy, kto chce się chronić poprzez szczepienia przeciw zachorowaniem na COVID-19, nie została jednoznacznie zdefiniowana. Nie oznacza to, że będą trzy czy cztery dawki szczepionki. Uważamy że trzy dawki to szczepienie podstawowe. Mniej więcej po połowie roku, po roku dana osoba jest już niestety narażona na rozwój zakażenia, ponieważ przeciwciała neutralizujące, ochronne po prostu znikają.
Choroby zakaźne charakterystyczne dla tropików pojawiają się coraz częściej w naszej części Europy
Na horyzoncie jest jeszcze Gorączka Zachodniego Nilu oraz małpia ospa. Jak groźna jest ta pierwsza, przenoszona przez komary, choroba?
Gorączka Zachodniego Nilu to choroba zakaźna występująca również w ciepłych częściach świata. Mamy potwierdzenie zakażeń wirusem wśród ptaków krukowatych, np. wron. Zgodnie z literaturą, w Polsce Gorączka Zachodniego Nilu występowała incydentalnie, jako przywleczona z tropików. Choroba jest na ogół dosyć łagodna, przebiega wśród objawów grypopodobnych, ale u niektórych osób może rozwijać się ciężka neuroinfekcja lub też zmiany w układzie krzepnięcia, gorączka krwotoczna. Te najcięższe postaci Gorączki Zachodniego Nilu występują rzadko. Problemem jest to, że osoby zakażone tym wirusem niestety nie mają objawów klinicznych choroby. Tutaj można powołać się przykłady tylko z literatury – w Stanach Zjednoczonych zakażano niestety biorców krwi, której dawcami były osoby bezobjawowo zakażone tym drobnoustrojem. Mam nadzieję, że natura tylko pogroziła nam paluszkiem i przypomniała, że należy codziennie uważać i bacznie śledzić wszystkie zmiany w ekosystemie. Nie ma niestety szczepionki przeciwko tej gorączce. Miejmy nadzieję, że nie będzie zachorowań wśród ludzi.
Co specjalistom mówią statystyki, że 80 proc. zakażeń tym wirusem ma charakter bezobjawowy? Tę neuroinfekcję stwierdza się u jednego na 150 pacjentów, z kolei śmiertelność wśród nich sięga 10 proc.
Należałoby dodać, że każda neuroinfekcja jest chorobą bardzo niebezpieczną. Czynnik jest trudny do prognozowania. Zależny jest rzecz jasna od wieku pacjentów, obciążeń chorobowych. Śmiertelność wśród tych, którzy chorują na choroby infekcyjne układu nerwowego, jest z reguły znacznie wyższa niż wśród tych, którzy chorują na inne choroby wywołane przez bardzo znane czynniki chorobowe.
Jedyny sposób to unikanie ukąszeń.
Chrońmy się przed komarami, choć powinniśmy robić to zawsze. Komary to nie są sympatyczne ani przyjazne stworzenia.
Świat nie jest wolny od drobnoustrojów, a zmienność natury wpływa i na nie
Grozi nam epidemia małpiej ospy?
Z małpią ospą wiąże się jeszcze inna przygoda biologiczna. Wirus małpiej ospy należy oczywiście do rodziny, z której pochodzi czynnik sprawczy ospy prawdziwej. To wirus, który krążył w środowisku Afryki równikowej. Najwięcej zachorowań na małpią ospę rejestruje się w Demokratycznej Republice Kongo. Sama choroba ma okres wylęgania od 7 do 14 dni i obok objawów ogólnych, na skórze pojawiają się wykwity podobne do tych znanych z ospy wietrznej: plamka, grudka, pęcherzyk wypełniony treścią surowiczą, potem ropą, który na końcu przysycha i odpada. Problem zaistniał de facto w tym roku, stąd oświadczenie przewodniczącego WHO o zagrożeniu światowym zdrowia publicznego. W okresie od stycznia do lipca tego roku właśnie w Kongo zachorowało ponad 14 tysięcy osób. Czyli mamy nagły wzrost zachorowań, a więc zgodnie z definicją można mówić o epidemii tej choroby. Dodajmy, że pojawiają się dywagacje na temat nazwy: dziś mówimy mpox, a nie małpia ospa, by uniknąć jakiejś dyskryminacji. Klinicznie ważne jest to, że choroba przebiega dość łagodnie, ale dla dzieci może być chorobą bardzo ciężką. Statystyki CDC oraz WHO mówią o tym, że ponad trzy procent dzieci z mpox zmarło. W tym nowym wariancie może dojść do zakażenia poprzez dłuższy kontakt z pacjentem, który ma zmiany na skórze. W grę wchodzi też kontakt seksualny, ale nie można wykluczyć też drogi areozolowej. Niestety świat nie jest wolny od drobnoustrojów, a zmienność natury wpływa i na nie. Należy o tym wiedzieć, zwłaszcza jeśli podróżujemy po świecie, nawet w bardzo dobrych warunkach.
Jak wygląda leczenie zakażenia mpox?
Jest tylko leczenie bezobjawowe. Tak jak w przypadku Gorączki Zachodniego Nilu nie ma żadnego swoistego leczenia, które by szybko pozwoliło opanować chorobę.
Mamy jeszcze wakacje. Najwięcej przypadków zakażeń jest na południu Europy i w Afryce.
Jeśli chodzi o mpox, to najwięcej w Afryce. Jeśli chodzi o Gorączkę Zachodniego Nilu, to wszędzie, gdzie jest wyraźnie ciepło i wilgotno (komary mają sprzyjające warunki do życia). Wirus Gorączki Zachodniego Nilu może być też przenoszony przez komara pospolitego, czyli takiego, którego mamy i w Polsce. W przypadku mpox nie mamy możliwości znacznego ograniczenia w szerzeniu się zakażenia, oczywiście poza wdrażaniem wszystkich zasad obowiązujących przy zagrożeniu epidemicznym. Zobaczymy. Na razie w Europie zanotowano pierwsze zachorowanie na mpox w Szwecji. Nie ma zgłoszeń z innych krajów. Być może był to tylko incydent, gdyż ten człowiek miał kontakt z innym zakażonym tym drobnoustrojem.