Nie ma paragrafu ani odpowiedzialności prawnej za tego typu zaczepki. Po co, skoro takie zachowania istniały od dawna, nic nie znaczą i nikomu nie szkodzą. A przecież w Polsce 85% kobiet i 44% mężczyzn doświadczyło molestowania w przestrzeni publicznej. Molestowane są mniejszości w wielkich aglomeracjach. O konsekwencjach psychicznych i społecznych również mało się mówi.

W programie "Przed hejnałem" rozmawialiśmy o molestowaniu w przestrzeni publicznej. Gośćmi programu były panie: prof. Joanna Hańderek – filozof kultury z Wydziału Filozofii UJ oraz Agnieszka Biela – psycholog z ruchu Hollaback Polska.

 

Sylwia Paszkowska: Zdarzyło się paniom usłyszeć zaczepki, które można zakwalifikować jako molestowanie w przestrzeni publicznej. Ze statystyk wynika, że problem dotyczy 85% kobiet i 44% mężczyzn.

Prof. Joanna Hańderek: Wydaje mi się, że to nie 85% kobiet, a 100% kobiet mogło doświadczyć tego typu zachowań. To jest powszechne i nieuświadomione. Agresja werbalna jest akceptowana społecznie, żyjemy przecież w kulturze mężczyzn.

Agnieszka Biela: Ja zawsze kiedy mówię o statystykach, przypominam, że one mogą nie oddawać rzeczywistej sytuacji. Wszystko zależy od sposobu zadania pytania. Kiedy pytamy ankietowanych, czy byli kiedykolwiek molestowani w przestrzeni publicznej, zwykle odpowiadają, że nie. Natomiast, jeśli spytamy o konkretne zachowania, typu zaczepki słowne, gwizdanie na ulicy, wtedy okazuje się, że problem dotyczy naprawdę wielu osób.

Prof. Joanna Hańderek: Dla wielu mężczyzn i kobiet pewne stwierdzenia i dowcipy wcale nie są jednoznaczne z czymś seksistowskim, ludzie nie mają świadomości, że robią coś złego.

 

Sylwia Paszkowska: Często jest tak, że kobiety te przejawy molestowania w przestrzeni publicznej traktują jak komplement.

Prof. Joanna Hańderek: Znamienne jest to, że do mężczyzny piastującego wysokie stanowisko, automatycznie zwracamy się per 'panie prezesie', 'panie prezydencie', a do kobiety częściej niż chociażby 'pani dyrektor', powiemy 'pani Kasiu'.

Agnieszka Biela: W molestowaniu w przestrzeni publicznej często chodzi o sam dostęp do tej przestrzeni. Molestowanie nie zawsze istniało tak powszechnie. Kiedyś kobiety poruszały się po ulicy w towarzystwie mężczyzn, a molestowane były te, które chodziły same. Molestowanie było narzędziem dyscyplinowania kobiety, sugerowania, że ona nie ma prawa chodzić wolno po ulicy. Ciekawe, że to wróciło. Mężczyźni, ci którzy nie molestują w przestrzeni publicznej, mówią, że oni tego zjawiska nie widzą. Nic dziwnego, skoro do niego dochodzi, kiedy kobieta idzie ulicą sama.

 

Sylwia Paszkowska: Dziewczynki od początku są socjalizowane, by być jak lolitki, by się podobać. Stąd te kokardki, falbanki, wdzięczenie się. Robimy to często nieświadomie.

Prof. Joanna Hańderek: Utraciliśmy to, co wypracowała trzecia fala feminizmu. Mamy teraz, w latach dwutysięcznych, regres. Widzimy to, idąc na zakupy i mając po lewej stronie ciuszki niebieskiej, po prawej różowe, widzimy to w reklamach, w których dziewczynki śpiewają, tańczą, a chłopcy przygotowują się na podbój świata, zostają wielkimi odkrywcami.

 

Sylwia Paszkowska: Często słyszymy argument, że na molestowanie narzekają tylko feministki, które nie golą nóg i nie są atrakcyjne, to właśnie im nie podobają się słodkie określenia, jak króliczku, foczko.

Prof. Joanna Hańderek: Odwołam się tutaj do badań socjologa, Harolda Garfinkela. On zauważył, że określenia miłe wcale nie muszą być tak odbierane przez osoby, których dotyczą. Co więcej, paradoksalnie, mogą ona być tak samo dotkliwe jak przemoc fizyczna.

 

Sylwia Paszkowska: Jak powinniśmy reagować na zaczepki, cmokania, gwizdania na ulicy?

Agnieszka Biela: Kobiety są tak wychowywane, by nie reagować. Mamy być grzeczne, miłe i się uśmiechać. Powinnyśmy wiedzieć, że reagować trzeba, ale trzeba przede wszystkim zadbać o swoje bezpieczeństwo, reagować wtedy, kiedy czujemy się bezpiecznie. Najlepiej reagować prosto i krótko, mówić: 'nie rób tego', 'przestań'. Można też uciec - to też reakcja, dobra np. kiedy ktoś nas obmacuje w autobusie. Ważna jest też reakcja świadków. Kiedy widzimy, że komuś dzieje się krzywda, trzeba głośno powiedzieć np. 'widzę, co robisz' albo podejść do ofiary i udawać, że ją znamy, w ten sposób odstraszając atakującego.

 

Sylwia Paszkowska: Ostatnio zapytałam pewnego pana, czy zdaje sobie sprawę z tego, że to na co sobie pozwolił, to molestowanie. On uciekł.

Prof. Joanna Hańderek: Uciekł, bo prawdopodobnie zaskoczyło go to, że powiedziała pani wprost. Kobiety przez lata były uczone, by nie mówić wprost, by sugerować, nie patrzeć w oczy. Złamanie tego stereotypu mówienia nie wprost jest dla wielu szokujące.