Film został zaprezentowany w Krakowie m.in. podczas Festiwalu FilmON.
Marzena Florkowska: Dlaczego miłość jest bezczelnie prosta?
Cezary Orłowski: Głęboko w to wierzę, że miłość nie jest inna, że nie można kochać inaczej. Po prostu i tak samo w kontekście naszych bohaterów, których miłość jest chwilowa, bo to właściwie jest miłość wakacyjna, przelotna, zostawiająca ślad na całe życie.
MF: Dlaczego, żeby pokazać miłość wybrał Pan właśnie takich bohaterów? Dlaczego konieczne było to przeplatanie się pełnosprawności i niepełnosprawności, miłości i ograniczeń, miłości i śmierci, niemożliwego i możliwego?
Cezary Orłowski: Też dlatego pewnie, że sens miłości gdzieś się kryje w niespełnieniu, ale też dlatego, żeby pokazać właśnie, że każdy z nas ma prawo do miłości. Żeby nie patrzeć przez pryzmat niepełnosprawności na naszych bohaterów, tylko po prostu opowiedzieć o miłości, opowiedzieć o tej potrzebie, żeby gdzieś tam pobiec w pole, znaleźć opuszczony kościół i ze swoją wybranką serca wziąć ślub, czytając przysięgę ze smartfona.
I to jest, myślę, że bardzo ważne, bo proste i szczere, bo Bartek, główny bohater naszego filmu chce po prostu zatańczyć, po prostu kochać, po prostu wziąć ślub. I to wszystko jest po prostu, ale pewnie i aż, ale powinno być po prostu.
MF: Ten film był pokazywany w Krakowie m.in. w stowarzyszeniach osób, czy przyjaciół, czy rodzin osób z zespołem Downa. To jest jakby takie przeglądanie się trochę w lustrze.
Cezary Orłowski: Film jest dedykowany zawsze obecnym matkom. Wiele z tych matek właśnie podeszło do mnie po projekcji i powiedziały mi, że zobaczyły w postaci matki, granej przez panią Katarzynę Figurę, siebie, odbicie siebie. To jest dla mnie bardzo ważne, że w pewnym sensie jest to zwierciadło dla wielu rodziców i osób z niepełnosprawnością, które chcą po prostu kochać i ta potrzeba bliskości jest tak samo ważna jak każdego.
MF: A skąd pomysł, żeby pani Katarzyna Figura zagrała rolę mamy?
Cezary Orłowski: Bardzo o tym marzyłem, żeby pani Katarzyna Figura zagrała w naszym filmie, bo wiedziałem, że jest niezwykle ciepłą i otwartą osobą. Również taką, która doceni nietypowość tego projektu ze względu na przestrzenie, w jakiej się dzieje nasz film, bo prosektorium, złomowisko, jakiś szalony bar, miejsca przepełnione śmiercią, odchodzeniem, staniem gdzieś na granicy. Ta sama matka jest osobą, która już odchodzi. Wiedziałem, że to może spotkać się z jej dobrym przyjęciem.
Nie wiedziałem, że aż takim. Ogromnie się ucieszyłem, kiedy zgodziła się zagrać tę postać. Też często pani Kasia o tym mówi, że lubi role, które stoją gdzieś daleko od niej samej, gdzie może czegoś poszukać.
Katarzyna Figura: Zagrałam matkę głównego bohatera i tak naprawdę to była moja pierwsza styczność, z osobami z zespołem Downa. Wrażliwość Pauli i Szymona, grających głównych bohaterów, była zupełnie niesamowita. Film „Jestem” jest też filmem absolutnie niezwykłym. Poszerza moje widzenie i mój odbiór świata.
Film jest o tych młodych ludziach, główni bohaterzy to jest właśnie Szymon i Paula, a ja zagrałam matkę głównego bohatera. To jest miłość absolutnie bezwarunkowa, ale taka jest miłość matki, bezwarunkowa.
Grażyna Banach-Kociołek, Prezeska Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Osób z Zespołem Downa „Tęczę” w Krakowie: Ten film jest odbierany jak film o dorosłych osobach, które mają swoje dorosłe marzenia, pragnienia, przeżycia. Bardzo pięknie pokazuje to, co w zasadzie każdego z nas może w każdym momencie życia spotkać, czyli spaść na nas może nagle i niespodziewanie miłość. Miłość, która przychodzi i czasami trwa krótką chwilę i jest czymś, co tworzy fantastyczne, cudowne wspomnienia.
Jest to film piękny, jest to też film taki, który wprawia w zadumę, trochę zasmuca, a to za sprawą pewnych zdań, słów, które tam padają, czy pewnych obrazów, które zwłaszcza nas rodziców, no właśnie trochę zasmucają. I te zdania, jedno z takich, które we mnie zostało, „Nie dla mnie, nie dla mnie, nie dla mnie”. Przeżywając dorosłość naszych dzieci, możemy mieć takie właśnie poczucie, że coś im ten zespół Downa odebrał.
MF: Jak to jest zakochać się?
Szymon Grzech: Dla mnie zakochanie jest takie, że trzeba sobie zaufać, po prostu być przy drugiej osobie, którą trzeba kochać. Grałem taką postać, byłem Bartkiem, to moje imię filmowe, razem z moją partnerką, czyli koleżanką, Paulą.
MF: Na co dzień pracuje Pan w społecznej Kaffce. Jak robi się dobrą kawę?
Szymon Grzech: Najpierw trzeba użyć serca, prosto od serca zrobić pyszną kawę.
MF: Bez serca w ogóle nic się nie dzieje w naszym życiu, prawda?
Cezary Orłowski: Bez serca nie ma dobrej kawy, bez serca nie ma niczego i nie ma nas.