Kobiety emigrantki, Polki, matki, partnerki to temat dzisiejszej audycji "Przed hejnałem". 

Pani Urszula wyjeżdża do Niemiec od przeszło 10 lat. Początkowo wyjazdy trwały trzy miesiące, ale odkąd na świecie pojawiła się córka, Pani Ula skróciła je do 6 tygodni. W domu spędza miesiąc i wyjeżdża ponownie. Nie zrezygnowała z pracy, choć kiełkowały takie myśli. Wierzy, że dziecko, którym zajmują się ojciec i babcia, jest pod dobrą opieką. Kilka razy dziennie rozmawia z rodziną przez telefon i skype`a i w ten sposób wpływa na wychowanie dziecka. Dziś, córka Pani Uli ma 6 lat i dzielnie znosi rozstania z mamą. Macha rączką na pożegnanie, posyła buziaka, nie płacze. 

Anna Piekarczyk: Jak Państwo odbierają taką sytuację?

Halina Grzymała-Moszczyńska: To, że dziecko nie płacze to raczej alarm niż powód do uspokojenia. Skoro nie płacze to znaczy, że nie boli, że coś się stało z relacją w rodzinie, relacją matka - dziecko.

Anna Piekarczyk: Czy emigrując, da się wychować dziecko zdalnie?

Halina Grzymała-Moszczyńska: Konieczne do prawidłowego rozwoju dziecka jest to, aby zbudować relację przywiązania z osobami bliskimi, opiekunami, rodzicami. Gdy się tego nie zbuduje, to zaczynają się problemy psychiczne. Niemożność zbudowania więzi to zjawisko budzące dużo troski.

Anna Piekarczyk: Takie problemy wychodzą po latach?

Halina Grzymała-Moszczyńska: Z czasem ze strony córki na pewno pojawi się zdanie: "Ty się nie wtrącaj, bo ciebie tu nie było". Pani Ula mówi, że da się wysłuchać dziecko, ale nie da się go przytulić. Nie da się zbudować uczuć na odległość. Emigrant przywiezie atrakcyjne dobra, ale one nie zastąpią rodzica. 

Anna Piekarczyk: Rodzina może być grupą zastępczą, by nie bolało rozstanie?

Halina Grzymała-Moszczyńska: To musiałaby być osoba, członek rodziny, który chciałaby wejść w rolę matki, ale wątpię, by matka tego chciała,

Anna Piekarczyk: Jak postrzegana jest taka matka w społeczeństwie?

Cezary Ulasiński: Negatywnie, bo wpływa swoim wyjazdem na resztę rodziny. Na Śląsku najwyraźniej widać te zmiany. Często wynikiem emigracji był rozpad związku lub "stoczenie" mężczyzn. 

Anna Piekarczyk: Dlaczego w Polsce nie ma przyzwolenia na emigrację kobiet, podczas gdy mężczyźni mają przyzwolenie?

Cezary Ulasiński:  Mężczyzna w dalszym ciągu ma zarobić i utrzymać rodzinę, dlatego jest traktowany inaczej niż kobieta - emigrantka.

Anna Piekarczyk: Jak postrzegani są mężczyźni, którzy pozwalają żonie wyjechać?

Halina Grzymała-Moszczyńska: W Polsce jest większe przyzwolenie na wyjazdy kobiet niż w innych krajach, pomimo naszego tradycjonalizmu. Robiłam badania porównawcze w Polsce i na Filipinach. Okazało się, że na Filipinach jest znacznie trudniej. Mężczyźni są tam stygmatyzowani, bo wypadają z roli ojca i partnera.

Anna Piekarczyk: Na jakie trudności napotykają kobiety - emigrantki, poza tymi emocjonalnymi?

Cezary Ulasiński: Kobiety są bardziej krytyczne, łatwiej opowiadają o problemach. Mężczyźni łatwiej o tym mówią.

Anna Piekarczyk: Możemy mówić o czasie maksymalnym, minimalnym, kiedy matka może wyjechać? W jakim wieku dziecka taki wyjazd może mniej szkodzić?

Halina Grzymała-Moszczyńska: Wyjeżdżają bardzo różnie. Nie ma takiego bezpiecznego wieku. Moje studentki, dorosłe osoby, też bardzo przeżywają wyjazd rodziców, rozstanie, rozpad rodziny.

Anna Piekarczyk: Są pozytywne aspekty wyjazdu matki za granicę?

Halina Grzymała-Moszczyńska: Jeśli sytuacja jest patologiczna, kobieta ucieka od męża i z czasem przyjeżdżają do niej dzieci. To dla nich szansa na nowe lepsze życie. Kobiety lepiej adaptują się za granicą niż mężczyźni. Ich motywacja brzmi: zrobię wszystko dla mojej rodziny.