Zapis rozmowy Jacka Bańki z burmistrzem Wadowic, Mateuszem Klinowskim.
Przeczytaj: Burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski z prokuratorskimi zarzutami
W całym kraju rozgorzała dyskusja o ewentualnych przedterminowych wyborach samorządowych. Nie obawia się pan, że ta fala zmian dotrzeć może też do Wadowic?
- Nie wydaje mi się, że to jest realne zagrożenie. Z tego co czytałem jest mowa o wyborach do Sejmików tylko w dwóch województwach. Jak PiS zdecydowałby się na przedterminowe wybory samorządowe na wszystkich szczeblach to mielibyśmy do czynienia z zamachem stanu i naruszeniem wszelkich reguł demokracji.
Może jest coś w tym, że mamy tak rożne wyniki PSL w wyborach samorządowych i parlamentarnych, że to co się wydarzyło w zeszłym roku, trzeba jakoś zbadać?
- Tak, ale nie unieważniać wyborów przez większość parlamentarną. To naruszenie demokracji i zasady poskromienia większości na rzecz praw mniejszości, także politycznej mniejszości w parlamencie. Nie może być tak, że mamy system demokratyczny, jedna partia uzyskuje większość i natychmiast odkręca wszystko co zostało zrobione i dąży do wyeliminowania sił politycznych, które nie mają większości.
Jednocześnie z różnych zakątków Polski słychać głosy o fali referendalnej. Mówi się, że być może do referendum dojdzie w Gdańsku. Chodzi o odwołanie prezydenta miasta. U nas mamy Wierzchosławice, Chrzanów. Może taka fala dotrze do Wadowic.
- Nie wydaje mi się. Jak popatrzymy na wyniki lokalnych kandydatów z Wadowic to są one kompromitujące, zwłaszcza dla tych osób, które uzyskały mandaty. Pani Ewa Filipiak otrzymała poparcie rzędu 1400 głosów. To nikłe poparcie. Wygrał z nią kandydat PO. Wynik globalny pani Filipak w całym okręgu to jedynie 3900 głosów. To niski wynik jak na miejsce premiowane mandatem. 4 lata temu by się nie dostała do Sejmu. Podobnie kandydat Kukiza. On otrzymał 633 głosy w Wadowicach. Na razie byłbym spokojny. Mieszkańcy nie poparli tych kandydatów. Oni mają mandaty dzięki partiom.
W perspektywie mamy Światowe Dni Młodzieży. Wadowice będą jednym z centrów tego spotkania. Wciąż mamy echa tego wyboru sprzed roku. W Wadowicach rządzi burmistrz, który ma lewicowe inklinacje i niekoniecznie pasuje do miasta papieskiego.
- Myślę, że bardzo dobrze pasuję do miasta papieskiego. Moje działania na rzecz sprawiedliwości, praworządności i poszanowania obywateli są bliskie ideom Kościoła. Wolę być oceniamy nie przez poglądy, ale przez zarządzanie miastem. Przygotowujemy się do ŚDM. Podjęliśmy działania jako jedni z pierwszych, żeby zagospodarować ten potok pielgrzymów, którzy napłyną. My się przygotowujemy i przeznaczamy pieniądze na tę imprezę.
Jednocześnie podkreśla pan, że zbyt dobrze się panu nie współpracuje z duchownymi na terenie gminy.
- To już problem duchownych, którzy muszą bardziej przemyśleć swoją postawę. Czasy się zmieniają. Trzeba współpracować ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, nie tylko z tymi, którzy mają namaszczenie ideologiczne czy partyjne.
Pan ma władzę. Może trzeba jeszcze raz wyciągnąć rękę do zgody i powiedzieć, że w perspektywie ŚDM, usiądźmy do stołu i porozmawiajmy?
- Cały czas wyciągamy rękę, ale nie ma z drugiej strony zainteresowania. Są marzenia o powrocie poprzedniej ekipy i opowieści o tym jak to było fantastycznie. Jak się żyło? Widać to po wynikach pani Filipiak w wyborach.
Wracając do fali referendalnej, teraz można już sięgać o konkretny argument w pana sprawie. Chodzi o zainteresowanie prokuratury pana osobą, o niewpisanie do zeznania pożyczki.
- Tutaj mamy do czynienia z nieporozumieniem. Wpisałem do swojego zeznania podatkowego pożyczkę. Skorygowałem to w pierwszym możliwym terminie. Ta sprawa była badana 4 lata temu. Urząd Skarbowy nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości w moim oświadczeniu majątkowym. Dopatrzył się poważnych nieprawidłowości w oświadczeniach innych radnych, ale o dziwo 4 lata po tym fakcie, prokuratura, która wcześniej stawiała innym członkom stowarzyszania inicjatywy Wolne Wadowic absurdalne zarzuty, a nie potrafiła ich postawić w sprawie licznych nieprawidłowości dotyczących działania pani Filipiak i jej ekipy, nagle postawiła mi zarzut niewpisania tej pożyczki. Nie zostałem nawet wcześniej przesłuchany.
Jak pan tłumaczy to zainteresowanie prokuratury pana osobą teraz?
- To jest akcja polityczna, która ma odwrócić uwagę od innego problemu. Regionalna izba obrachunkowa skierowała do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez panią Ewę Filipiak. Prokurator tego przestępstwa się nie dopatrzył, wbrew opiniom innych instytucji. Jest to poważny problem dla prokuratury, uzasadniający wymianę na stanowisku prokuratura rejonowego. Nagle to mnie są stawiane zarzuty. Jak można to oceniać? To dla mnie kwestia kuriozalna. Mam nadzieję, że państwo prawa zwycięży i prokuratura zacznie poprawnie wykonywać swoje obowiązki. Jak na razie mam wrażenie, że wszyscy, którzy ośmielali się krytykować poprzednią władzę, doczekali się represji. Nieprawidłowości potwierdzane przez mieszkańców i organy kontroli nie doczekały się właściwej reakcji prokuratury.
Mówi pan, że wadowiczanie odczuli, że zmiana władzy przyniosła zmianę jakości ich życia. Poza tymi zarzutami słyszymy też o wysypisku, gdzie składowane były niebezpieczne substancje. Wszyscy wiedzieli, ale było cicho?
- Znowu prokuratura ruszyła do akcji jak zmieniła się władza, czyli jak poprzednia burmistrz straciła władzę. O tej sprawie huczało w internecie. W końcu jest procesowy wyraz. Przystąpiono do poszukiwań substancji, która rzekomo nielegalnie miała się znaleźć na wysypisku w Choczni. Znaleziono je.
Pewnie pan wiedział, że takie substancje się tam znajdują?
- Nie wiedzieliśmy jakie substancje tam są. Jednak od dłuższego czasu krążyły informacje potwierdzone nagraniami z monitoringu, że pod osłoną nocy na wysypisko, którego prezesem był kolega pani burmistrz i mąż wpływowej kierowniczki Urzędu Miasta, wwożone są ciężarówki z odpadami. To było wiadome. Nic jednak nie robiono. Pani Filipiak i prezes tej spółki nie podjęli żadnych działań. Jak rada nadzorcza za moich czasów zażądała wyjaśnień od pana prezesa to on nie potrafił powiedzieć kto uczestniczył w tym procederze. Dopiero prokuratura może to wyjaśnić.
Te wszystkie wydarzenia nie zatopią nowego burmistrza Wadowic?
- Nie czuję się zagrożony. Nie jest to oczywiście miłe jak prokuratura stawia burmistrzowi zarzuty w sytuacji, w której brak przestępstwa jest ewidentny, a nie potrafi zarzutów postawić w innych przypadkach. Jednak taką mamy demokrację i wymiar sprawiedliwości. To dobrodziejstwo inwentarza, z którym młodzi wchodzący do polityki muszą się zmierzyć. Trzeba to przetrwać w nadziei, że w przyszłości będzie można naprawić organy państwa, żeby nasze dzieci nie musiały więcej brodzić w tym bagnie.