Zapis rozmowy Jacka Bańki z marszałkiem Małopolski, Witoldem Kozłowskim.
Wczorajsza ceremonia otwarcia Igrzysk Europejskich - z pełnymi trybunami - daje nadzieję, że Kraków i Małopolska sprostają zadaniu i podniosą rangę tej imprezy?
- Nie mam wątpliwości, że tak będzie. Takie od początku było założenie nasze i Europejskiego Stowarzyszenia Komitetów Olimpijskich. Był cały stadion. Czekam na opinię odbiorców, którzy byli na otwarciu. Mnie by zarzucono, że robię to urzędowo, ale bardzo mi się podobało.
Nie obyło się bez gwizdów, ale był to wyraz...
- Spokojnie. Rozdzielmy dwie rzeczy. Zachowanie publiczności i widowisko. To dwie rzeczy. To zarzut dla organizatorów i reżysera widowiska?
Niedawno Jacek Sasin napisał, że hejterzy polityczni pojawili się na stadionie i stąd te gwizdy.
- Powiem szczerze. Jeżeli ktoś przychodzi na stadion, żeby zobaczyć widowisko, dla mnie nie jest zrozumiałe to, że zachowuje się w ten sposób w stosunku do osób, które też przychodzą na stadion. Co do widowiska, gwizdów nie było.
Wiadomo, ile osób w Europie oglądało uroczystość? Ile telewizji ją pokazało?
- Widowisko skończyło się wczoraj koło 23:00. Jest 8:00. Nie mam takiej informacji, ilu mieszkańców Europy widziało to wydarzenie. Może następnym razem powiem.
W pana ocenie szansa na pokazanie regionu została w pełni wykorzystana? Lajkonik, czerwone korale i inne symbole są czytelne dla osób spoza Polski?
- Zobaczymy. Ja nie jestem zwolennikiem gorących ocen, jak niektórzy przedstawiciele politycznego establishmentu małopolskiego. Poczekajmy. Niech Igrzyska się odbędą. Będzie analiza i ocena. Przepraszam, na drugi dzień chcemy oceniać efekty tego, co dopiero ma się wydarzać? Nie jest to profesjonalne.
Pierwsze zawody odbyły się przedwczoraj. W tle były raczej puste trybuny. Jak będzie z innymi zawodami? To pytanie o sprzedaż biletów.
- Nie wiem, dlaczego pan ciągle zadaje pytania w pejoratywnym kontekście. Nie widziałem imprezy na świecie, która by się wydarzała w godzinach pracy z pełnymi trybunami. Oczekiwania są rozdmuchane. Są dane ogólne, dotyczące przebiegu całego wydarzenia. Jedne zawody mają pełne trybuny, inne nie. To normalne na świecie. W Małopolsce by się chciało, że na pierwszym meczu eliminacyjnym w mało popularnej dyscyplinie mają być pełne trybuny. Sorry, nigdzie na świecie tak nie jest.
Które z zawodów będą najmocniejszym magnesem?
- Nie wiem. To zależy od kibiców. Niektóre zawody są już wyprzedane. Na niektóre można wejść w każdej chwili, kupując bilet. Dyscypliny na poziomie finałów będą miały duże zainteresowanie. Chłodu na to wszystko.
Jakie jest zainteresowanie strefami kibica? Takie strefy powstały w 12 gminach.
- Rozmawiamy dzień po rozpoczęciu, a pan mnie pyta, jak działają strefy kibica. Nie dzisiaj takie pytania.
Pierwsze zawody już za nami.
- Bądźmy konsekwentni i konkretni. Jeśli strefy kibica jeszcze generalnie nie zadziałały, jak mogę się wypowiadać, jak one będą funkcjonowały? Tak się nie da.
Tuż przed Igrzyskami Przejrzysta Małopolska, czyli zespół opozycyjnych radnych...
- Dajmy spokój, to zawracanie głowy.
Przejrzysta Małopolska zaapelowała do NIK o kontrolę w spółce Igrzyska Europejskie 2023...
- NIK tego rodzaju wydarzenia kontroluje z mocy prawa. NIK w swoim planie pracy jesienią ma wpisaną kontrolę tego wydarzenia. To normalne. Nie pół dnia po wydarzeniu, ale po całym wydarzeniu, z odpowiednim dystansem, informacjami. Wtedy kontrola ma sens. Jak ktoś chce kontrolować wydarzenie i dwa dni przed wydarzeniem wydaje wyroki, ośmiesza się.
Pan nie odpowiada za funkcjonowanie spółki, ale jest pan spokojny o wyniki kontroli?
- Nie jestem od tego, żeby być spokojny. Jakbym kontrolował spółkę codziennie od rana do nocy, nic innego bym nie zrobił. Od tego są odpowiednie instytucje. Spokojnie. Zobaczymy, jakie będą efekty, wyniki kontroli i wnioski.
Jest pan po ceremonii otwarcia spokojny o dalszy przebieg imprezy?
- Teraz w innym tonie i kolorycie. Objechałem wszystkie areny sportowe w Małopolsce. Z rozmów z ludźmi, którzy nieco więcej widzieli niż panowie, którzy dwa dni przed imprezą wydają wyroki, dowiedziałem się, że ocena jest bardzo wysoka. Wie pan, kto jest sołtysem wioski zawodniczej?
Nie wiem.
- Robert Korzeniowski. Wie pan, kto to jest? Czterokrotny mistrz olimpijski. On zjeździł cały świat. Widział wiele. Cieszę się, że on przyjął propozycję. Fajnie to brzmi. Poprosiłem go o szczerą rozmowę. Zapytałem, jak on to ocenia. Wioska zawodnicza na AGH, za co jestem wdzięczny władzom uczelni i studentom… Jest tam hala sportowa, basen, odnowione akademiki, stołówka, świetne jedzenie. Robert Korzeniowski powiedział: „słuchaj, tak zaopiekowani są sportowcy, że nigdy tak nie byłem zaopiekowany, nawet na olimpiadzie”. Miejmy poczucie dumy, nie pytajmy, ile było osób na trybunach. Wczoraj było ciekawe, z klasą otwarcie wydarzenia. Ludzie z zagranicy nas chwalą, a my się biczujemy nawzajem. Ja nie jestem w stanie tego pojąć, jak można tak negować pracę tylu Małopolan, ludzi, przedsiębiorców. Cholera jasna, wznieśmy się ponad drobne uszczypliwości i bądźmy dumni.
Jeśli dalej będzie to tak wyglądać, uzasadniony będzie powrót dyskusji o idei Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Małopolsce?
- Oczywiście, że tak. Ciągle podkreślałem, jak pojawiły się pierwsze informacje. Zróbmy najpierw Igrzyska Europejskie, udowodnijmy sobie i światu, że w tak trudnych okolicznościach… Trzeba mieć ślepe oczy, żeby tych problemów nie widzieć. Mimo to potrafimy dobrze zorganizować Igrzyska Europejskie. Są tacy, którzy przeszkadzają. Trudno. Potem, jesienią – 26-28 września – w Zakopanem będzie druga edycja Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki. Tam będzie czas, żeby podsumować, wyciągnąć wnioski i zapytać samych siebie, czy jesteśmy gotowi, żeby zorganizować większe wydarzenie.