Wulgaryzmy pod adresem PiS, potem wygwizdanie wicepremiera Kosiniaka-Kamysza. Campus Polska się „lempartyzuje”, jak napisał dziennik Rzeczpospolita?
- Nie. Campus Polska Przyszłości to debaty, panele tematyczne, spotkania z ludźmi ze świata polityki, kultury, biznesu. To bardzo dobra oferta dla młodych ludzi, jedyna w swoim rodzaju. Chciałbym, żeby z tych wątków była ta inicjatywa pamiętana. To cenne. Tego do tej pory nie było dla młodych ludzi działających w partiach, organizacjach pozarządowych, mających chęć bycia przedstawicielem jakiegoś środowiska. Rafał Trzaskowski zrobił taką przestrzeń. Warto na tym się skupić. To, że tam są przedstawiciele i ludzie o różnych poglądach to fakt.
Pan też był...
- Tak. Trzeci raz z rzędu. To wartość, rozmowy z tymi ludźmi. Oni mają swoje poglądy. Żałuję, że to miało miejsce na tym silent disco, ale nie oszukujmy się. Wśród młodych ludzi to jest popularna melodia.
Dla polityków nie staje się balastem?
- Od razu powiedziałem, że wolałbym, żeby tego nie było, żeby nikt się nie skupiał na jakiejś piosence, ale na tym, co jest istotne.
To było po panelu o pogardzie i przemocy w życiu publicznym.
- Stało się. Lepiej, żeby tego nie było.
Krzyki „gdzie aborcja” pod adresem wicepremiera Kosiniaka-Kamysza pokazują, że Koalicja 15 października ma problemy z realizacją obietnic. Jakie zmiany w prawie aborcyjnym wydają się panu możliwe w tej kadencji i przy tym układzie w parlamencie?
- Na pewno ta kwestia dla różnych grup wiekowych ma różne poparcie społeczne. Inaczej będzie dla osób starszych. Pewnie w grupie do lat 30 ta kwestia jest wyżej na agendzie, poparcie dla aborcji jest też wyższe. Niemniej jednak jestem pełen podziwu dla premiera Kosiniaka-Kamysza, który co roku dyskutuje na Campusie. On wiedział, że ta debata będzie obciążona tym tematem. Tak było. Temat się pojawiał. Po tym przyjęciu początkowym debata była już normalna. Apel, żeby szanować odmienność poglądów, jest ważny. Polskie społeczeństwo jest bardzo podzielone.
Co jest możliwe? Pan jest po konserwatywnej stronie KO.
- Ja myślę, że niewiele jest możliwe. Najbardziej lajtowa formuła zmiany, czyli depenalizacja, nie przeszła. Jak to nie przeszło, to raczej dla radykalnych rozwiązań nie będzie przestrzeni. Czy będzie szansa? Myślę o powrocie ustawy o depenalizacji i przywrócenie stanu sprzed wyroku TK? Zobaczymy. Muszą to uzgodnić koalicjanci.
Koalicjantów dzieli także sprawa składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. To spór Lewicy z Polską 2050. Jaki tu może być kompromis? Zaczyna się na serio praca nad budżetem.
- W budżecie państwa jest zapisane, że składka nie będzie pobierana od sprzedaży środków trwałych. To jeden z elementów pomocy. Powinno być porozumienie. Przywrócenie stanu sprzed Polskiego Ładu nie jest możliwe. To wprowadziło zmianę systemu podatkowego. Składka zdrowotna jest dzisiaj podatkiem powszechnym, płaconym od każdej złotówki, którą otrzymuje w wysokości 9%. Nie ma przestrzeni do debaty, żeby to było przedmiotem odliczania od dochodu. To nowy podatek PiS, który jest filarem finansowania całego systemu ochrony zdrowia. W 2024 roku przeznaczyliśmy na to ponad 190 miliardów. W przyszłym roku będzie powyżej 200 miliardów. Zabezpieczenie finansowania usług zdrowotnych to priorytet. Obronność to potrzeba chwili, żeby dać gwarancję bezpieczeństwa naszym obywatelom i odpowiedzieć na zagrożenie za naszą granicą, tak samo finansowanie ochrony zdrowia jest bardzo ważne. Pewnie dobrze by było, żeby było porozumienie. 4 miliardy minister Domański jest gotowy obniżyć. Wydaje mi się, że jest racjonalna propozycja ministrów Leszczyny i Domańskiego. Ona jest na stole. To pomoże wyjść ze sporu między Polską 2050 i Lewicą.
W innej sprawie Lewica staje po stronie Polski 2050. Program mieszkaniowy Na Start będą państwo forsować, czy odpuszczą państwo wobec sprzeciwu tych dwóch podmiotów?
- W mojej ocenie Polska powinna mieć budownictwo społeczne, mieszkania na wynajem. Dla jednej grupy to bardzo ważne. Powinno być też wsparcie zakupu mieszkania na własność. To jednak trudne. To koalicja czterech partii, które w swojej agendzie miały różne rozwiązania. Zamiast się skupiać na tym, co nas dzieli, realizujemy 80% agendy, gdzie sporów nie ma. Z uwagi na rozbieżności można zrobić tyle, więcej nie ma możliwości.
Pan zagłosowałby pan za programem 0%?
- Ten program 0% jest dla rodzin wielodzietnych. To element polityki prorodzinnej. Nie miałbym oporów. Posiadanie mieszkania to duży kapitał i ułatwienie dla młodych. To kluczowe. Ja bym zagłosował za tym programem. Równie chętnie był głosował za rozwojem polityki mieszkań na wynajem. Jest wiele samorządów, które to realizują. Szkoda, że nie wszystkie.
Teraz Małopolska. Teatr Słowackiego będzie sceną narodową z finansowaniem z kasy ministerstwa. Krzysztof Głuchowski będzie dyrektorem. Małopolska ma skutecznego i koncyliacyjnego marszałka?
- To nie ma związku z marszałkiem województwa. To propozycja i deklaracja, którą złożył minister Sienkiewicz na premierze Wesela w Teatrze Słowackiego. To zostało entuzjastycznie przyjęte. Trudno, żeby jakiś marszałek powiedział: „nie”. Wiemy, że w PiS były osoby, które głosowały przeciwko. To wyróżnienie dla aktorów, Teatru i województwa. Mamy drugą scenę narodową w Krakowie. To bardzo ważne. To jednak też decyzja ministra Sienkiewicza. Województwo, Sejmik nieco był opieszały…
Ale marszałek Smółka, jak nim został, szybko doprowadził sprawę do końca.
- Była opieszałość w podjęciu decyzji. Podobne rozwiązanie było na stole kilka lat temu. Nic z tego nie wyszło.
Szybko doprowadził do końca...
- Należy się cieszyć, ale trzeba powiedzieć, że była to oferta ministra Sienkiewicza.
Ale to za rządów PiS w Sejmiku Kraków zyskuje drugą scenę narodową.
- Bardzo dobrze, że tak się stało i deklaracja ministra ma zgodę Sejmiku na podpisanie umowy.