Zapis rozmowy Jacka Bańki z marszałkiem Małopolski, Markiem Sową.

Andrzej Duda był taki mocny czy Bronisław Komorowski taki słaby?

- Zaraz przejdziemy do tych pytań. Chciałbym podziękować za 5 lat prezydentury pana Komorowskiego. Ta prezydentura była dobra dla Polski, pozwoliła zbudować silną pozycję kraju. Była też dobra dla Małopolski, było 180 milionów na SKOZK, pakiet „dobry klimat dla rodziny”. Te rzeczy są ważne dla nas. Chciałbym pogratulować wygranej w wyborach panu Andrzejowi Dudzie. Mam nadzieję, że pan prezydent Duda, który wywodzi się z Krakowa, będzie realizował swoje zadanie. To wyzwanie niebagatelne. Naród jest spolaryzowany. Trzeba go zjednoczyć, żebyśmy mogli czuć się godnie. Po wyborach werdykt jest jednoznaczny. Andrzej Duda jest prezydentem wszystkich Polaków.

 

O próbie zjednoczenia mówił Andrzej Duda.

- To najważniejsze wyzwanie, które stoi przed nowym prezydentem.

 

Opinie o kampanii Komorowskiego są miażdżące. Była katastrofalna? Pan odpowiadał za małopolską kampanię prezydenta.

- Trzeba powiedzieć, że w przypadku wyborów ogólnopolskich, dominuje sztab krajowy. Stało się coś, co trudno było przewidzieć. Na przestrzeni kilku tygodni było czuć potrzebę zmiany. Czuliśmy to.

 

Bronisława Komorowskiego zgubiła buta, pewność siebie i lenistwo. Zgodzi się pan z taką opinią?

- Nie. Widziałem jak on ciężko pracował przez ostatnie 5 lat. Nie jest tak, że opinia publiczna to widzi. Zabrakło elementów komunikacji. Wynik wyborczy jest jednoznaczny. Nie chodzi o ostatnie tygodnie kampanii. To było za późno. Błędy były wcześniej. Była pewnie zła strategia, kiedy wybory były ogłaszane. Dzisiaj nie jest czas, żeby od rana dokonywać takiej analizy i wyciągać wnioski. Taka analiza na pewno powstanie. To oczywiste.

 

2 tygodnie temu rozmawialiśmy o złej kampanii i zapowiadał pan zmiany.

- Był poryw. Zaktywizowane zostały struktury. To już jednak było za późno. Wynik wyborów sprzed II tygodni był szokiem. Nawet debaty tego nie zmieniły. Wygrana Andrzeja Dudy jest bardzo wyraźna.

 

Bronisław Komorowski po ogłoszeniu wyników mówił, że staje na czele pospolitego ruszenia. Trudno uwierzyć, że PO szybko podniesie się po tej porażce. Musi to jednak zrobić jak chce marzyć o wygranej w wyborach parlamentarnych. Jakie zmiany są konieczne?

- Poranek poniedziałkowy nie jest najlepszy, żeby padły tutaj zdecydowane pomysły. Z punktu widzenia sceny politycznej można oceniać po I turze. Kandydaci rekomendowani przez dwie formacje odbiegali od innych. Pomijam przypadek Pawła Kukiza, który zagospodarował elektorat buntu. Wyniki w I turze były zbliżone. Czy one się przekładają na poparcie partii politycznej? Pewnie nie do końca. Przed PO jest wiele zagrożeń. Sytuacja nie jest komfortowa. Mam jednak nadzieję, że uda nam się wyciągnąć trafne wnioski i PO jesienią będzie liczącym się podmiotem politycznym.

 

Nie można tego zrobić siłą bezwładu. Ten elektorat zmiany jest potężny. Pokazał na co go stać. Jak szukać wspólnego języka?

- Wybory parlamentarne są inne. Nie zdarza się, żeby formacje polityczne miały po 40% poparcia. To się nie zdarzy w październiku. Jednak trzeba walczyć o to co jest do ugrania. 30-kilka procent jest możliwe.

 

Co z młodymi?

- Największy problem to ludzie młodzi. Dla nich aktualny rząd to wieczność. Jak wchodzili w dorosłe życie to rządzili ci sami ludzie. Dzisiaj prezydent Wałęsa mówił o potrzebie zmiany pokoleniowej. To fakt. Jak 8 lat temu wchodziłem do sejmiku to byłem trzecim najmłodszym radnym. Dzisiaj jest to samo.

 

Jak szukać wspólnego języka z młodymi?

- Trzeba przeanalizować to co się zdarzyło wczoraj i przez ostatnie kilka tygodni. Komunikacja i niezbyt dobra kampania to przyczyny. To jednak nie jedyny element. Jest potrzeba zmiany, widzieliśmy to. Utrata kontaktu z młodymi to też jest powód, co do którego trzeba podejść z nowym otwarciem.

 

Posłanka Bubula z PiS mówiła, że wiatr może wiać od strony Krakowa. Są sondaże, które pokazują, że w Sejmie może zabraknąć SLD czy PSL.

- Co do PSL to proponuję nie przywoływać takiego przykładu. To stabilny partner polityczny. Zawsze w wyborach ma stabilną pozycję. Co do lewicy to bym się zgodził. W Małopolsce się to stało już 4 lata temu.

 

Obudziliśmy się dzisiaj w innej Polsce?

- Obudziliśmy się po nowym rozstrzygnięciu. Trzeba dać panu prezydentowi szanse. Deklaracje są olbrzymie, nadzieje i obawy także. Zawsze przy takim podziale społeczeństwa, trudno sobie wyobrazić, żeby w ciągu kilku godzin się to zmieniło. Pierwsze wyzwanie to próba zjednoczenia narodu.