Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wicemarszałkiem Senatu z PiS, Markiem Pękiem.
Czy Senat, podobnie jak sejm, poprze zmianę przepisów, które umożliwią przeprowadzenie referendum w dacie wyborów parlamentarnych, referendum, w którym Prawo i Sprawiedliwość chce pytać Polaków o zasadność przymusowej relokacji?
No na pewno senat jak zwykle będzie robił wszystko, żeby procedowanie opóźnić, przeciągnąć, skomplikować, ale mówiąc poważnie, to ta sprawa referendum jest trudna dla opozycji totalnej. Po pierwsze opozycja tutaj boi się powiedzieć, co tak naprawdę myśli, kluczy. Ten mechanizm przymusowej relokacji tak trzeba nazywać, nie ma tutaj żadnych dobrowolności, jeżeli występuje mechanizm „przyjmuj albo płać”, to tak naprawdę jest to przymusowa solidarność. Jak zwał, tak zwał, jest tutaj po prostu przymus, szantaż, jest powielanie złych mechanizmów, które zostały przez Europę odrzucone, które zostały odrzucone przez państwa członkowskie. No a opozycja oczywiście boi się narazić Brukseli, boi się narazić Niemcom, no bo to tak naprawdę ten interes realizuje. Poza tym w tym pytaniu dotyczącym przymusowej relokacji tak naprawdę jak w soczewce odbijają się czy ogniskują wszystkie najważniejsze kwestie, z jakimi mamy do czynienia i które będą również istotne w wyborach. Bo to jest też kwestia polskiej suwerenności, to jest też kwestia tego jak Unia Europejska próbuje coraz bardziej zabierać nam tę suwerenność, zabierać sobie kompetencje. Przecież ta cała kwestia dotycząca polityki uchodźczej to jest kompetencja państw narodowych, a tymczasem Bruksela krok po kroku wchodzi w te kompetencje, przejmuje je. Więc naprawdę jest to bardzo dobre pytanie i bardzo dobrze, żeby ono właśnie zostało postawione równocześnie z wyborami. To zwiększy frekwencję, a jeżeli zwiększy frekwencję, to jest wysokie prawdopodobieństwo, że głos Polaków w tym referendum będzie wiążący dla wszystkich przyszłych rządów.
I nie ma pan takiej nadziei, że być może Unia z tej ożywionej dyskusji, która teraz się toczy w Polsce, wyciągnie wnioski, czy wyciągnie wnioski chociażby z tego, że polityka imigrancka powoduje problemy nie tylko w naszym kraju, ale powoduje rozpad rządu Marka Ruttego w Niderlandach, że, krótko mówiąc, będzie taka refleksja unijnych urzędników, komisarzy i być może swoje stanowisko zmienią? Bo biorąc pod uwagę, jak wiele osób o różnych politycznych poglądach, od prawa do lewa, jest, a przynajmniej deklaruje, że jest przeciwna przymusowej relokacji, to zasadniczość Unii w tej sprawie popularności w Polsce urzędnikom unijnym nie przynosi.
No tak. Z jednej strony trzeba powiedzieć tak: jeżeli Unia Europejska nie zmieni tej polityki, jeśli nie wyciągnie wniosków, to Unia Europejska niedługo przestanie istnieć. Po prostu to jest problem już w tym momencie tak ważny i tak negatywnie oddziałujący na Europę, że może doprowadzić nie tylko do takich kryzysów, jakie obserwujemy na ulicach Francji, czy od czasu do czasu też w innych krajach, na przykład w Szwecji, tylko za chwilę będziemy mieć jedną wielką wewnętrzną wojnę domową w całej Europie i nawet jeśli tego nie widzą dzisiejsi przedstawiciele elit brukselskich, jeśli tego nie widzą przedstawiciele większości w Parlamencie Europejskim czy w Komisji Europejskiej, to państwa narodowe muszą zrobić wszystko, żeby wywierać tak silną presję na swoje rządy, żeby doszło wreszcie w Europie do zmiany układu sił politycznych i żeby wreszcie do głosu doszła po prostu europejska prawica, która właściwie te sprawy diagnozuje. Ta polityka po prostu musi się zmienić, ale widać chociażby po ostatnich wynikach wyborów w poszczególnych krajach Unii Europejskiej, że coraz bardziej ta sprawa polaryzuje elity polityczne. No i mam nadzieję że nadchodzi wreszcie oczekiwany przez nas przełom w całej Europie.
W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie zorganizowane przez premiera Mateusza Morawieckiego, na które zostali zaproszeni politycy wszystkich opcji, właśnie dotyczące polityki migracyjnej. Kilka dni później przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk powiedział, że zmusi Prawo i Sprawiedliwość do debaty migracyjnej, ale na tym spotkaniu przez premiera Morawieckiego zwołanym się nie pojawił.
No tak, nie było ani Tuska, ani Budki. Marszałek Grodzki pojechał w tym samym czasie do Berlina, niektórzy mówią, że po instrukcje. No proszę państwa, powiedzmy sobie szczerze, nazwijmy te rzeczy po imieniu, to środowisko polityczne reprezentuje w Polsce interesy niemieckie i interesy brukselskie. A dzisiaj tak naprawdę siłą wiodącą w Unii Europejskiej są właśnie Niemcy, więc ci ludzie, ci politycy nigdy w życiu w otwarty sposób przeciwko tym sprawom nie wystąpią. Natomiast te nieustanne kłamstwa, te nieustanne jakieś intelektualne fikołki czy wręcz salta Donalda Tuska pokazują, że on ma naprawdę wielki problem z tą kwestią. Próbuje kluczyć, próbuję zmieniać poglądy, próbuje robić jakiś teatrzyk. No ale Polacy przecież wiedzą, po jakiej stronie on stał będąc chociażby przewodniczącym Rady, jak był ważnym politykiem w Unii Europejskiej. Pamiętamy stanowisko Ewy Kopacz, pamiętamy stanowisko Platformy i PSL-u. Oni tak naprawdę byli gotowi na tę obłąkańczą politykę migracyjną, byli gotowi, żeby migrantów w każdej ilości w Polsce przyjmować. No i o tym będą te wybory. Polacy po prostu muszą o tym pamiętać i wyciągać odpowiednie wnioski.
Sejm w ubiegłym tygodniu przyjął także decyzję o tym by program 500+ zmienił się i stał się programem 800+ od 1 stycznia przyszłego roku. Wspominałem o tym spotkaniu u premiera Morawieckiego. Tam lider ludowców się pojawił, pamiętam też zresztą że w 2015 roku Polskie Stronnictwo Ludowe było za wprowadzeniem po raz pierwszy programu 500+, ale w przypadku tej nowelizacji, jak się okazało, ludowcy już byli przeciwni. Ma pan wytłumaczenie dlaczego?
Wytłumaczenie jest takie, że ludowcy wprowadzili poprawkę, że to 800+ będzie przysługiwało tylko tym kobietom, które pracują. Ja jestem bardzo ciekaw, jak na sierpniowych dożynkach przedstawiciele polskiego stronnictwa ludowego tę filozofię, tę poprawkę przedstawią polskim rolnikom, kobietom które są matkami i żyją na wsi, bo każdy, kto chociaż trochę widzi, jak wygląda życie na wsi, wie dobrze, że najczęściej kobieta, która jest w domu i zajmuje się dziećmi, równocześnie ma na głowie całe swoje gospodarstwo. Jest to jakiś niesamowity policzek ze strony Polskiego Stronnictwa Ludowego dla polskiej wsi. Mam takie wrażenie że Polskie Stronnictwo Ludowe już całkowicie porzuciło polską wieś, odwróciło się do niej plecami i tak naprawdę szuka jakiegoś zupełnie nowego, egzotycznego dla siebie elektoratu w dużych miastach, próbuje w ten sposób jakoś stać się atrakcyjne dla elektoratu miejskiego. Mam nadzieję, że wyborcy wyciągną z tego odpowiednie wnioski i że w następnym parlamencie Polskiego Stronnictwa Ludowego już nie zobaczymy.
Mniej niż 100 dni pozostało do wyborów parlamentarnych, jeśli by zakładać, że odbędą się w pierwszej możliwej dacie, czyli 15 października. Są tacy analitycy, są tacy obserwatorzy polityki, którzy mówią: ten parlament i to rozstrzygnięcie jesienne będzie bardzo ciekawe, bo wszystko wskazuje, że chociaż na pierwszym miejscu uplasuje się Zjednoczona Prawica, to rolę języczka u wagi, który będzie decydował o tym z kim i kto, jaki rząd będzie tworzył, będą mieć w ręku politycy Konfederacji. Jak pan ocenia takie analizy, też pewnie wnikliwie przyglądając się tendencjom wynikającym z kolejnych sondaży?
Nawet jeśli one dzisiaj mają jakieś swoje uzasadnienie w sensie metodologicznym czy merytorycznym, to mimo tego, że do wyborów zostało 90 kilka dni, to jednak jest jeszcze bardzo długo w tym sensie, że te 90 kilka dni to będzie absolutnie te 90 kilka dni najważniejszych w naszej kampanii i tu się jeszcze bardzo wiele zdarzyć może. Widzimy również, że efekt Tuska, efekt 4 czerwca, tego marszu, który miał być jakimś takim niesamowitym gamechangerem dla opozycji, miał tak ponieść opozycję, zjednoczyć, już się wyczerpał. Trwają konflikty po stronie opozycji. Jeszcze nie wiadomo jak ta lista opozycyjna będzie wyglądała, ile w końcu komitetów wyborczych po tamtej stronie wystartuje. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość oczywiście cały czas jako taki pierwszy swój cel, najważniejszy, stawia sobie jednak po raz kolejny zwycięstwo samodzielne. Dwa razy nam się udało, mamy głęboką nadzieję na to, że może nam się udać trzeci raz i nad tym oczywiście pracujemy. Przyjmujemy kolejne ustawy, realizujemy kolejne obietnice. No przecież oprócz 800+ obiecanego na tym niedawnym ulu już procedujemy również, wprowadziliśmy już tak naprawdę darmowe autostrady, procedujemy darmowe leki dla seniorów i dla dzieci i młodzieży i będą kolejne pomysły, kolejne propozycje, kolejne spotkania z Polakami, więc ja cały czas jako senator, polityk Prawa i Sprawiedliwości wierzę w samodzielne zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy.
Kiedy widzimy, że każdy weekend to spotkania, pikniki, konwencje wszystkich absolutnie politycznych ugrupowań, to zapewne wielu Polaków zadaje sobie pytanie, czy będzie chociaż chwila, kiedy politycy dadzą od siebie odpocząć, kiedy będzie chociaż przez moment sezon ogórkowy, czy raczej w tym roku, w te wakacje na to liczyć nie możemy.
Myślę, że cały czas będziemy próbowali z Polakami rozmawiać. Czeka nas jeszcze bardzo pracowity lipiec, bo przed nami dwa posiedzenia Sejmu, dwa posiedzenia Senatu. Tej pracy legislacyjnej na końcu kadencji jest zawsze dużo. Teraz proponujemy Polakom troszeczkę swobodniejszą, luźniejszą formułę, którą już obserwowaliśmy w Pułtusku, a więc formuła takich pikników, bardziej nieformalne spotkania, ale to też jest bardzo dobry sposób, dobry czas, aby z Polakami rozmawiać. Może bardziej słuchać Polaków niż mówić im, przekonywać. Jeszcze Polacy mogą nam wiele swoich ciekawych spostrzeżeń przekazać, a my możemy to jeszcze w formie czy konkretnych ustaw, czy konkretnych propozycji programowych zaabsorbować. Myślę, że zdajemy sobie sprawę też że wakacje mają swoją logikę, mają swoją temperaturę, atmosferę. Po wakacjach, tak w połowie sierpnia, te dwa miesiące to już będzie rzeczywiście taka krwista, stuprocentowa kampania.