Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z senatorem PiS, Markiem Pękiem.
W sobotę odbyła się konwencja PiS pod hasłem „Nowa arena programowa”. Piątka Kaczyńskiego w miejsce Piątki Morawieckiego przyniesie partii podwójne wyborcze zwycięstwo w 2019 roku?
- Oczywiście mamy taką nadzieję. Rozpoczęliśmy kampanię z wysokiego C. Ta konwencja była spektakularna, także w warstwie medialnej. To była nowoczesna konwencja. Cieszę się, że my otworzyliśmy kampanię. My nadajemy ton. Opozycja ma problem, żeby programowo nam dorównać.
To jest nowy element w marketingu politycznym? Dożyliśmy czasów, że obietnice wyborcze będą spełniane nie po wyborach, ale przed nimi?
- To powinni zauważyć wyborcy i to docenić. Naczelnym hasłem tej konwencji i mottem na kampanię jest słowo wiarygodność. Elementem wiarygodności jest to, że podajemy terminy realizacji pomysłów. Podpieramy się tym, że do tej pory spełniliśmy bardzo wiele naszych kluczowych obietnic. Te obietnice opozycja od początku dyskredytowała, mówiła, że nie ma pieniędzy. Opozycja kłamie i nie ma racji. Jesteśmy wiarygodni. Im zostaje tylko anty-PiS.
500+ dla pierwszego dziecka, trzynastka dla emerytów, brak PIT dla młodych do 26 roku życia. To są chyba najważniejsze elementy programu PiS. Te wszystkie propozycje, o których mówił prezes Kaczyński to około 30-40 miliardów złotych rocznie. To 2% PKB brutto. Powtarzam wątpliwości z kampanii z 2015 roku. Polską gospodarkę – w obliczu wieszczonego także przez ekonomistów spowolnienia gospodarczego – stać na to?
- To jest podstawowe wyzwanie dla nas, rządzących. W 2015 roku przejmowaliśmy państwo w dużo gorszej sytuacji budżetowej. Mieliśmy wielką lukę VAT, którą wyhodowała poprzednia ekipa. Teraz do kolejnych wyborów przystępujemy jako ugrupowanie, które trzyma stery państwa i to państwo zreformowało. Rząd patrzy odpowiedzialnie na stan finansów państwa i mówi, że w tej sytuacji, na tej ścieżce dobrego rozwoju, możemy spełnić te obietnice. Nie chodzi o licytację na obietnice socjalne. Polacy powinni zauważyć, że z pozytywnego trendu gospodarczego korzystają miliony, nie elita. Tak było do tej pory. Nawet jak w gospodarce było lepiej, beneficjentami byli nieliczni. Dzisiaj tak nie jest. Polacy to docenią. To mechanizm samonapędzający się. Koniunktura sama się napędza. Są tam elementy – jak 500+ - które działają dobrze na koniunkturę.
Mówi się, że ten program może przysporzyć nawet pół punktu wzrostu gospodarczego w tym roku...
- Nie skupiajmy się tylko na 500+. Są pozostałe propozycje. Likwidacja PIT dla młodych ludzi i proponowana kwestia obniżenia kosztów pracy to są wskaźniki, które mają ożywić rynek pracy, ożywić gospodarkę.
Nie zmienia to faktu, że politycy PO o państwa programie w sobotę na gorąco mówili, że to oszustwo polityczne, korupcja i kupowanie głosów. Może to być dziwne, bo program 500+ dla pierwszego dziecka i 13 emerytura były wcześniej w programie PO.
- To schizofrenia totalnej opozycji. Jednego dnia mówią, że się nie da, jak się okazuje w sondażach, że to się opłaca, mówią, że nas przelicytują. Nie są konsekwentni. Jak opozycja weźmie stery rządu w ręce i będzie próbowała zrealizować plan 500+ to w życiu by tego nie zrobiła. Oni mają wielki anty-PiS. To jest spoiwo tej koalicji.
Nie mają państwo obawy, że grupy zawodowe, które wiele razy upominały się o wyższe wynagrodzenia – nauczyciele czy służba zdrowia – nie wzmocnią swoich żądań? Znowu usłyszeli z rządu komunikat, że pieniądze są.
- Tak, ale trzeba patrzeć, że te propozycje mają szerszy zasięg niż jedna grupa zawodowa. Z tych propozycji korzystają też nauczyciele, służba zdrowia. Korzystają polskie rodziny. To pomoc dla Polaków. Do tej pory nie było takich propozycji dla obywateli. Trzeba to docenić, trzeba przypomnieć pozostałe elementy naszego programu, których beneficjentami były szerokie grupy społeczne. To się domyka. Taka droga jest najlepsza.
Poznaliśmy program socjalny, znamy jedynki i dwójki na listach do Parlamentu Europejskiego. Są tam mocne nazwiska. Powstaje jednak inne pytanie. Za 3 miesiące wybierzemy Parlament Europejski. Jaki jest ten europejski program PiS? O nim wiele na konwencji nie było słychać.
- Tak. Wybory do Parlamentu Europejskiego nie budzą takich emocji jak parlamentarne, ale tym razem będą budziły. One będą wplecione w długą kampanię. Przed nami wybory europejskie, potem Sejm, Senat i potem wybory prezydenckie. To maraton wyborczy. Tu kwestia jest taka, że Europa musi się zmienić. Ważne jest to, żeby nie tylko w Polsce wygrało PiS, ale żeby wygrała myśl, którą reprezentuje PiS w polityce europejskiej. UE jest w głębokim kryzysie. Obecne kierownictwo europejskie nie widzi problemów. Oni odsuwają się od dialogu z państwami. Oni budują strukturę niewydolną, biurokratyczną. My protestujemy. Nie ma to nic wspólnego z myślą ojców założycieli. Ten pomysł się nie sprawdził. Nie ma na niego zgody.
O odnowie i wzmocnieniu Zjednoczonej Europy mówią sygnatariusze deklaracji o powołaniu Koalicji Europejskiej. PO, PSL, SLD, Zieloni i Nowoczesna wspólnie tworzą taką koalicję. To będzie poważne wyzwanie dla PiS i Zjednoczonej Prawicy, żeby wygrać z takim bytem politycznym w wyborach do PE i być może w wyborach do Sejmu i Senatu?
- Wyzwaniem dla sygnatariuszy będzie pokazanie Polakom, że coś ich łączy, poza anty-PiSem.
Mówili, że wiele ich dzieli, ale jeszcze więcej łączy.
- To takie zaklęcia. Jak popatrzymy na chrześcijańsko-narodowe PSL, które mają się dogadać z lewackimi Zielonymi to śmiem wątpić, że jest tu fundament. Trzeba pogodzić to też na listach. O to chodzi. Chodzi o stołki, żeby wrócić do władzy. Te poszczególne ugrupowania – poza PO – toną, są na granicy progu. Ten tonący okręt próbuje się wzbić, ale nic z tego nie będzie. Nie ma tu fundamentu w sferze wartości. Jest tylko walka o władzę.
Jeszcze zapytam o sprawę, która nawiązuje do taśm Kaczyńskiego. Pan zwrócił się z zawiadomieniem do rzecznika dyscyplinarnego ws. przeciwko adwokatom Geralda Birgfelnera. Zarzuca pan, że adwokaci Roman Giertych i Jacek Dubois mogą naruszać zasady etyki zawodowej, działając na szkodę swojego klienta. Polskie Radio ustaliło, że to zawiadomienie trafiło do mecenasa Krzysztofa Stępińskiego, który jest bliskim znajomym Jacka Dubois. Jest pan spokojny, że ta sprawa zostanie wyjaśniona w sposób obiektywny?
- Cieszę się, że moja inicjatywa, która była wbiciem kija w mrowisko, wywołaniem fermentu, została podchwycona przez dziennikarzy. Tego chciałem, żeby była debata, jak niektórzy prawnicy uczestniczą w życiu politycznym i jak to wpływa na ich klientów. Sprawa jest rozwojowa. Chciałbym, żeby postępowanie wyjaśniające było przeprowadzone na serio.
Powinno się odbyć w innym mieście niż Warszawa?
- Nie przesądza, ale jeśli tak jest, że jest szczególna zażyłość między mecenasem Dubois i rzecznikiem, powinno dojść do przeniesienia. Jak zrobią adwokaci? Zobaczymy. W opinii zwykłego Kowalskiego adwokaci to jedna rodzina. Chciałbym, żeby była dyskusja o standardach w adwokaturze.