Przypominamy: Matka Andrzeja Dudy zabiegała o poparcie dla syna wśród swoich studentów na uczelni
"To jest szantaż" - tak z kolei rosyjską propozycję w sprawie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej oceniał na antenie Radia Kraków krakowski radny PiS, Marek Lasota. Rosyjski minister kultury zaproponował zasadę wzajemności. Pomnik w Smoleńsku powstanie, jeśli na cmentarzu Rakowickim w Krakowie powstanie pomnik poświęcony rosyjskim jeńcom zmarłym po wojnie polsko - bolszewickiej.
"Dowodzi to, że strona rosyjska nie zgadza się na upamiętnienie katastrofy smoleńskiej" - oceniał Marek Lasota w porannej rozmowie Radia Kraków. Jego zdaniem stawianie takiego żądania i stawianie tych dwóch wydarzeń na jednej płaszczyźnie jest nadużyciem i dowodzi braku dobrej woli ze strony rosyjskiej.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z radnym Markiem Lasotą z PiS.
Mama Andrzeja Dudy, profesor AGH namawia podczas wykładu studentów, żeby popierali jej syna. Jakby pan to nazwał? To matczyna miłość, nieodpowiedzialność czy złamanie reguł?
- To pierwsze. Wiemy, że jakakolwiek agitacja wyborcza na uczelniach i obiektach publicznych jest zabroniona. Szkoda, że pani profesor wiedziona miłością zapomniała, że to wykład. To mury uczelni. Prawo nie dopuszcza tego.
Rozumiem, że mówi pan to 10 lat po śmierci Jana Pawła II. Słowo miłość działa?
- Tak. To jest aktualne. Miłość wszystko wybaczy. W tym wypadku będzie podobnie.
Jest pan łagodny w ocenie.
- Ja jestem łagodny w ocenach. Każdy ma prawo do błędu. Tu się to stało. Matczyna miłość jest wielka.
Uczelnia jednak uświadomiła pani profesor, że to działanie nieetyczne.
- Rozumiem rektora. On musiał zareagować. Rozmowa była przeprowadzona, bo sprawa ma w mediach rozgłos. Nie wyobrażam sobie innego stanowiska rektora. Szef uczelni musi stać na straży prawa. Nie dziwmy się, że tak się stało. Ta sprawa będzie wracała. Popełniwszy błąd, trzeba być świadomym konsekwencji. Kroki dyscyplinarne to sprawa rektora.
Nie powiedział pan, że to matczyna miłość a przy okazji złamanie reguł.
- Tak, ale proszę pamiętać, że miłość powoduje, że zapominamy o regułach i obowiązkach. To stan, kiedy zawieszeniu ulega wszystko.
Sam pan niedawno startował w wyborach w Krakowie i było kulturalnie między panem a prezydentem Majchrowskim. Jak pan patrzy na to co się dzieje w kampanii prezydenckiej to nie żałuje pan, że było tak kulturalnie i nie mówił pan co ślina przyniesie na język?
- Nie. Na początku kampanii mówiłem, że nie chcę być kimś innym niż jestem. Ci, którzy decydował się na moją kandydaturę, byli tego świadomi. Ja nie jestem fighterem, który za wszelką cenę będzie dążył do celu. Mam satysfakcję, że media dostrzegły różnicę w krakowskiej kampanii i w kampanii w innych miastach. Udało nam się z panem prezydentem zachować pewną postawę podczas walki. Jest to moja satysfakcja. Wiem jednak, że celem kampanii jest wygrana. Teraz jest kilkunastu kandydatów i kampania przybiera ostre tony.
Nie żałuje pan, że nie był pan jak Andrzej Duda, który jest takim fighterem?
- Andrzej Duda chyba też ima się chwytów, do których się przyzwyczailiśmy. Może scena polityczna spowodowała, że myślimy, że nie można się szanować nawzajem? My przyjęliśmy pewien standard i to jest fatalne. Teraz jak komentujemy kampanię to wzorcem jest to, co się dzieje w naszej polityce na co dzień. Ja się temu przeciwstawiam.
Teraz sprawa, która wszystkich bulwersuje. Strona rosyjska proponuje zgodę na budowę pomnika w Smoleńsku w zamian za pomnik ofiar polskich obozów zagłady na cmentarzu Rakowickim. Co to za handelek?
- To szantaż. To dowodzi jednej rzeczy. Strona rosyjska nie zamierza się zgodzić a upamiętnienie katastrofy tam na miejscu. Stawianie takiego żądania, w odniesieniu do wydarzeń z odległej przeszłości jest nadużyciem. To pokazuje brak dobrej woli.
Nie przyjmujemy zbyt łatwo tego określenia - „ofiary polskich obozów zagłady w wojnie polsko-bolszewickiej”?
- Niestety tu się zgadzam. To efekt przyzwyczajenia. W ostatnich latach to określenie pada często. Ono jest bolesne. Ten sposób narracji przejęła propaganda rosyjska. To jest skuteczne. To boli Polaków. Jeśli celem było ukłucie nas to im się to udało.
To też ma działać w ten sposób, że rzucamy taki temat i patrzymy kto podniesie łeb?
- Tak. Kiedyś mówiłem o temacie pomnika na cmentarzu, że to jest sposób działania służb danego państwa. Tak się penetruje środowiska, obserwując reakcje. W Polsce będą zwolennicy pomysłu Rosjan.
Możemy wskazywać takich zwolenników.
- Tak i oni to będą wygłaszać. To jest okazja dla różnych służb.
Dzisiaj 10 rocznica śmierci Jana Pawła II. Po jego śmierci mówiliśmy, że Jan Paweł II odszedł do domu ojca. Dziś już tak nikt nie mówi. Co się stało?
- Dzisiaj się tego nie mówi, bo Jan Paweł II został wyniesiony na ołtarze. On jet w domu ojca.
Przestaliśmy tak mówić po 2 latach. Co się zmieniło?
- Nic się nie zmieniło. Otaczamy żywym kultem osobę Jana Pawła II, ale to kult powierzchowny. To nadanie imienia szkołom, budowanie pomników. Jest problem z tym o czym mówią duchowni. Z nauczaniem jest kłopot. O tym się zapomina. Koncentrujemy się na symbolu i wizerunku, ale zapominamy o jego słowach. On mówił ważne słowa.
Wszystko z było związane z Janem Pawłem II, zostało już zbadane przez krakowski IPN?
- Jeśli chodzi o nasze zbiory to tak. Jeśli chodzi o archiwalia dawnych państw obozu sowieckiego to otwierają się nowe możliwości. Wiemy, że u naszych sąsiadów są interesujące materiały. One dotyczą relacji kardynała Wojtyły ze społecznościami Słowacji i Czech. To rzeczy ciekawe i znane tylko ze wspomnień uczestników. Warto popatrzyć na to z perspektywy służb komunistycznych.
Szykuje się następna książka?
- Tego nie wykluczam, ale to wymaga wielu lat pracy.