Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Marek Kondrat w Radiu Kraków: "Polska nie jest najważniejsza"

Marek Kondrat, odkąd stał się krakowianinem, często bywa naszym gościem. Czytał w Radiu Kraków powieść Paula Austera, "Kalendarz i klepsydrę" Konwickiego, a teraz wziął się za klasykę - "Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa. Znalazł też czas, by porozmawiać z Adamem Piśko.

fot: RK

Zapis rozmowy Adama Piśko z Markiem Kondratem.

Marek Kondrat w Radiu Kraków nagrywa „Mistrza i Małgorzatę”.

- Z ogromną przyjemnością i przejęciem.

 

Co pan lubi w tej powieści?

- Śledzę siebie. W jaki sposób czas nas zmienia. Kilkukrotnie miałem tę powieść w ręku. Czytałem ją jako człowiek młody, potem jako inteligent po szkole teatralnej, któremu brakowało aspiracji intelektualnych. Szkoła teatralna kształci emocje, ale w sferach intelektualnych rozwija tak, jak student sobie życzy. Złapałem wtedy za „Mistrza i Małgorzatę” po raz drugi. Miałem przyjemność zagrać Afraniusza w teatrze Śląskim, do którego trafiłem po szkole jako do pierwszego teatru w swoim życiu. Wreszcie dzisiaj, po wielu latach, obserwuję, ile się stało we mnie przez ten czas. Nie mówię, że ta powieść jest stale we mnie, ale w jakiś sposób człowiek odnosi się do przeszłości dzięki takiej literaturze. To powieść parakryminalna z naddatkiem. Czym jest dzisiaj dla mnie, człowieka łaknącego dobrej literatury? Czym jest dziś, kiedy jednostronnie, nie uwzględniając wrażliwości słowiańskiej w wydaniu rosyjskim, formułujemy powierzchowne myśli, które media nam poddają? Z tego się rodzi fobia antyrosyjska. Ta książka mówi o tym, kim jest Rosjanin. Ona mówi o Rosjaninie w określonym czasie, ale to nie zmienia jego wizerunku.

 

Uważa pan, że jest to obraz uniwersalny?

- To obraz, który musi zastanawiać. Nie można go nie brać pod uwagę zajmując się polityką. Rzeczywistość zmusza nas do tego, żeby się opowiedzieć na temat Krymu. Mnie to nie interesuje, nie mam wyrobionego zdania. Mówię o tym, że literatura rosyjska jest wielka. Nie ma sposobu, żeby to ominąć. Świat musi się zatrzymać i zawahać myśląc o tym, o co tym ludziom chodzi.

 

Dzisiaj łatwo się obrazić na tę literaturę, kulturę i Rosjan jako takich.

- Zbyt łatwo. Człowiek jest człowiekiem, Putin jest Putinem a dziennikarz jest dziennikarzem. On formułuje pytania do ludzi. Jak z tyłu głowy nie ma potęgi tej literatury, to uboższy jest człowiek w reakcjach na to, co się dzieje. Myślę, że takiego przykładu słowiańszczyzny trudno szukać w nas. My z własnej potrzeby zwrotu w kierunku Zachodu znaleźliśmy się w Europie. Z pewnej rozpaczy, która ma nowe oblicze także. To nie jest audycja polityczna, pozwalam sobie na zbyt wiele, ale to jest interesujące. Ta powieść, którą czytam, obudziła taki prąd myśli, że one wydają się istotne. Nie sposób pominąć tę literaturę. Słowiańszczyzna u nas jest niepełna, my się jej wstydzimy. Nie jesteśmy tak szczerzy jak Rosjanie.

 

Proszę to Stasiukowi powiedzieć, to może poczuć się dotknięty.

- Stasiuk formułuje to prosto. On się domaga naszej słowiańszczyzny. On jej potrzebuje. Sądzę, że jesteśmy w jednym nurcie wizji, ale jesteśmy jednocześnie w rozkroku. Dopiero jak się upijemy, to śpiewamy jak Rosjanie.

 

Poncjusz Piłat w „Mistrzu i Małgorzacie” uważał, że tchórzostwo nie jest jedną z najstraszliwszych ułomności, ono jest ułomnością najstraszliwszą. Zgadza się pan z prokuratorem Judei, czy jako Polacy mamy inną straszliwszą ułomność?

- Czy ja wiem? Mamy tyleż ułomności co fajnych cech. Nie wyróżniałbym polactwa. Wyrosłem z tego. Jeżdżę po świecie i jestem karany publicznie. W internecie ludzie mi zarzucają, że mało jest we mnie polskości.

 

Los kosmopolity...

- Jestem człowiekiem. Kombinuję, że z przypadku jesteśmy w tym miejscu. Reszta to jest to, w co nas wyposaża kultura. Do polskości przywiązuje mnie to, że mogę przeczytać Leśmiana, Tuwima czy Krynickiego po polsku. To jest to. Reszta ustawia mnie w świecie bez piętna flagi i historii.

 

Marek Kondrat w tym świecie jest obdarzony cechami Polaka czy stał się pan takim kosmopolitą, że nikt nie pamięta, że pochodzi pan z kraju nad Wisłą?

- Nie sądzę, żeby ktoś zaprzątał sobie mną głowę, poza zapalczywymi ludźmi, którzy śledzą. Nie mam możliwości, żeby mówić w okrągłym zdaniu i wygłosić na ten temat filozofię. Zbliżam się do tego, że mam potrzebę rozmowy z człowiekiem o tym, co go gniecie w człowieku. Nie o tym jak się zachować w związku z granicami mieszkania.

Jak się pan odnajduje w Krakowie?

- Dobrze.

 

Jest pan za Wisłą czy za Cracovią?

- Nie jestem za piłka nożną. To mnie nie dotyczy.

 

Znalazł pan swoje miejsce w Krakowie? Są takie miejsca, do których pan wraca?

- Ja tu wracam do siebie. Ja się tu urodziłem. Patrząc na pana, mogę panu coś opowiedzieć o Krakowie. To wybór, który pochodzi z innych wyborów, ale to się łączy. Powrót jest harmonijny. To jest to, czego szukam w życiu. Dzisiaj potrafię to sformułować. Kraków jest mniejszy od Warszawy, ale tutaj jest ogromna część tego, co noszę w sobie. Jest też część tego, czego nie noszę. Mogę więc na to patrzeć z przymrużeniem oka. To miejsce "Wesela" dla mnie. Tu jest Radczyni, Artysta, Poeta i Chłopi. Trudno się porozumieć, ale te warstwy bez siebie nie żyją. Warszawa nie ma tych cech. To europejskie, szybkie miasto. Właśnie o Kraków pytają mnie moi kontrahenci.

Młodym ludziom na Przystanku Woodstock w roku 2010, kiedy w przestrzeni pojawiła się kampania jednego z ugrupowań pod hasłem „Polska jest najważniejsza”, powiedział pan „Mówią wam, że Polska jest najważniejsza. Nie wierzcie im. To wy jesteście najważniejsi”.

- Tak powiedziałem. Mogę to powtórzyć. Polska nie jest najważniejsza.  Mówiłem, że w wolnej Polsce, która się pnie i ma zasługi, trzeba prawie egoistycznie myśleć o sobie. Myśleć o miejscu, w którym się jest, w sposób zdecydowany. Bowiem moja filozofia zasadza się na tym, że im bardziej jesteśmy szczęśliwi, tym lepsi jesteśmy dla pozostałych. Możemy się nie zajmować obroną granic, ale egzystencją. Człowiek powinien się duchowo rozwinąć. Oczywiście wiem dzisiaj, że życie składa się z etapów. Młody człowiek jest pod wielką presją oczekiwań rodziców i szkoły. Wszyscy mu mówią, kim ma być. To ideał, z którego mężczyzna otrząsa się w okolicach czterdziestki. Wtedy może spojrzeć na to co zrobił.

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię