Zdaniem Kędzierskiego w PiS-ie oznacza to odsuwanie od władzy Jarosława Kaczyńskiego. "Co prawda jest zadeklarowane, że Jarosław Kaczyński będzie kandydatem na premiera, ale to jest mało prawdopodobne. Wszyscy w partii zobaczą, że Jarosław Kaczyński jest dla nich balastem, ale zostanie liderem i patronem" - mówił Kędzierski.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z Marcinem Kędzierskim, politologiem z Klubu Jagiellońskiego.

W jak bardzo nowej rzeczywistości politycznej obudziliśmy się w poniedziałek?

- Powtórzę to, co powiedziałem dwa tygodnie temu. Wtedy już było wiadomo, że obudziliśmy się w zupełnie nowej rzeczywistości. Pierwsza tura to już pokazała.

 

Wtedy pan powiedział, że tylko cud może sprawić, iż Bronisław Komorowski wygra wybory. Cudu nie było.

- Nie było. Był jednak moment, kiedy Komorowski odzyskał inicjatywę. To było po pierwszej debacie. Natomiast nie chodziło o samą kampanię. Chodziło o elektorat, który Komorowski mógł ściągnąć. Było wiadomo, że jak elektorat Kukiza pójdzie do II tury, to zagłosuje raczej na Dudę. To pokazały badania. Elektorat Kukiza wybrał Dudę w stosunku 60-40. To przeważyło. W I turze Kukiz zebrał 3 miliony głosów. Duda wygrał z Komorowskim o pół miliona, więc można stwierdzić, że te pół miliona jest od Kukiza.

 

Bronisław Komorowski przegrywa na wsi, wśród młodych i w internecie. Dlaczego?

- Ważna jest porażka wśród młodych ludzi, szczególnie w przedziale 18-29 lat. W przedziale 30-35 też Duda wygrywa. To wynika z tego, że ci ludzie nie pamiętają rządów PiS. Ci ludzie bardziej cenią 500 złotych jutro niż 1000 złotych sprzed 10 lat. Ci ludzie mają zablokowane szanse. Oni nie mają problemu z pracą. W Polsce praca jest. Bezrobocie jest fikcyjne, ludzie są za granicą. Problemem są niskie płace. To problem młodego pokolenia. Ostatni element to jest to, że pokolenie 25-30-latków jest najbardziej aktywnym polityczne pokoleniem w XX wieku. Oni są zainteresowani pójściem do wyborów. Oni są też konserwatywnie nastawieni. To wydaje się paradoksalne. Oni są jednak zaangażowani.

 

Oni są aktywni w internecie a Andrzej Duda wygrał w internecie. Czy memy będą środkiem i mechanizmem politycznej walki?

- One już są środkiem walki, ale nie odgrywają wielkiej roli. Ludzie żyjący w blogosferze to ludzie między 20. a 30. rokiem życia. To studenci mieszkający poza miejscem zamieszkania i oni nie głosują często, nie pobierają zaświadczeń. Jednak z każdym rokiem liczba osób kończących studia będzie wracała do miejsc rodzinnych lub osiadała w miastach. Wtedy będą głosowały i internet będzie odgrywał większą rolę. Nie przeceniałbym jednak tego. To pokazała kampania samorządowa.

 

Rozpoczął się proces zmian na scenie politycznej?

- Oczywiście. Wygrana Dudy rozpocznie okres silnych zmian wewnątrz PiS. Co prawda jest zadeklarowane, że Jarosław Kaczyński będzie kandydatem na premiera, ale to jest mało prawdopodobne. Wszyscy w partii zobaczą, że Jarosław Kaczyński jest dla nich balastem, ale zostanie liderem i patronem. W PO zaczynają się dożynki, czyli walka o władzę. SLD przestaje istnieć. Pojawia się miejsce na nowy ruch lewicowy. Pojawia się partia Balcerowicza i Petru, która może uszczknąć PO kilka procent. To może zaszkodzić Platformie. PSL jest mocno pokiereszowany. Na koniec zostaje partia Kukiza. Nie wiemy, jaką będzie miała formę, ale można stwierdzić, że do Sejmu wejdzie i zmieni układankę. Kukiz jest naturalnym koalicjantem PiS. Wcześniej PO miała pełną zdolność koalicyjną a PiS żadnej. Po tych wyborach to się zmieniło.

 

Myśli pan, że PiS myślało, że Andrzej Duda wygra te wybory?

- Myślę, że nikt w to nie wierzył. Gdyby nie Paweł Kukiz, to Duda by nie wygrał. On nie był by w stanie zmobilizować młodego elektoratu, który jest niezadowolony ze swojej pozycji. Kukiz był szczery i do nich trafił a Duda spił śmietankę. Ludzie, którzy byli zniecierpliwieni i oczekiwali zmiany, mieli bliżej do Dudy niż Komorowskiego.

 

Wybór Andrzeja Dudy był przygotowaniem przedpola do wyborów parlamentarnych? Bez znaczenia na wynik. Tematy, o których się będzie mówiło w kampanii, zostały już rzucone?

- Kampania będzie w dużej mierze kontynuacją kampanii prezydenckiej. PiS mówi, że będzie szedł w kierunku tematów gospodarczych. To fala, która ich wyniosła. Będą ukrywać kwestie obyczajowe. To będzie zadanie PO. Oni muszą w to uderzyć, żeby nadgryźć Dudę i PiS. Są popularne tematy jak in vitro. Tym będzie grała PO. Czasu jest niewiele. Duda obejmie urząd 6 sierpnia, w sezonie ogórkowym. Do wyborów będą dwa posiedzenia Sejmu. PO nie zdąży przeprowadzić przez Sejm tych ustaw światopoglądowych. Należy się spodziewać ostrej kampanii medialnej, gdzie PO będzie walczyła o przeżycie.

 

Gazeta Wyborcza pisze, że Kopacz ucieka w „centrolew”. Po porażce w wyborach prezydenckich PO szuka sposobu na ucieczkę do przodu. Premier rozważa zabranie na pokład lewicowych sierot i byłych współpracowników Leszka Balcerowicza. To jest pomysł?

- Jak miałbym doradzać pani premier, to jest to fatalny pomysł. W Polsce jest elektorat lewicowy, który nie ma oferty. Jednak branie zgranych twarzy nie jest opcją. Wyborcy pokazali, że ich nie chcą. Przeciąganie międzypartyjne to nie jest nowa baza. PO nie rozumie tego, co się stało w niedzielę. Cały czas straszy PiS-em. To jest w kontrze do tego, co powinni robić. W ciągu pół roku ciężko im będzie zmienić narrację, żeby trafić do wyborców.