Zapis rozmowy Jacka Bańki z Marcinem Kędzierskim z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

 

Takiej kampanii dotąd nie mieliśmy – z COVID-19 w tle i przesunięciem głosowania. To będzie materiał do analizy dla specjalistów na długie lata?

- Każda kampania jest materiałem na długie lata. Przy ocenianiu obecnej kampanii, często wracamy do kampanii z 1995, 2005 roku. Ta kampania będzie bezprecedensowa, tak jak COVID. Nikt nie pamięta podobnego wydarzenia.

 

Ile prawdy jest w stwierdzeniu, że przed nami starcie cywilizacyjne, nie tylko wybory prezydenckie?

- Przestrzegałbym przed takimi porównaniami. To wybory jak inne. Pokazały nowe trendy, kandydatów można podzielić na grupy. Unikałbym stwierdzania, że to najważniejsze wybory od 30 lat. To formuła jak przy Igrzyskach, że to były najlepsze Igrzyska w historii. Przyzwyczailiśmy się do tego. Jak coś jest zawsze najważniejsze, patrzymy z przymrużeniem oka.

 

Mamy rekordową liczbę wyborców dopisujących się do spisu. To pokazuje mobilizację.

- Tak, ale pamiętajmy, że wielu Polaków wyjedzie na wakacje. To powód, że się dopisują. Wielu Polaków by pojechało za granicę i nie głosowało. Teraz pojadą w Polskę i może zagłosują. Nie spodziewam się frekwencji wyższej niż normalnie, około 60%. II tura zawsze cieszyła się większym zainteresowaniem wyborców. Teraz może być ona niższa. Wyborcy kandydatów, którzy pewnie nie przejdą do II tury, mogą nie poprzeć żadnego kandydata.

 

II tura będzie? Walka jest wyrównana, czy może do gry weszły sondażownie, które podgrzewają nastroje?

- Sondażownie od kilku lat są elementem gry politycznej. One mogą być o tyle niewiarygodne, że sondaże bazują na prognozowanej frekwencji. Jeśli frekwencja będzie inna, różnice w wynikach mogą być znaczne. Z badań wczorajszych wiemy, że 1/3 wyborców nie wie na kogo zagłosuje i może zdecydować w lokalu. Ma coś wybrane, ale jest gotowa do zmiany. Kilkanaście procent nie wie na kogo glosować. Wyniki sondażowe mogą się zatem zmienić. Może nie radykalnie, ale wartości procentowe mogą dać niespodzianki.

 

Przed nami ostatnie godziny kampanii. Jakie były te kluczowe momenty, poza przesunięciem daty wyborów? Popatrzmy na kandydatów. Prezydent Andrzej Duda zaczął od spraw światopoglądowych, potem się wycofał z tego. Ostatnio była wizyta w USA.

- Wydaje mi się, że przełomem było przesunięcie wyborów. Jakby wybory były 10 maja, wygrałby moim zdaniem Szymon Hołownia na fali wzburzenia, że te wybory się odbywają. On miał szansę wygrać w II turze z Andrzejem Dudą. Potem była zmiana kandydata. Wyborcy partyjni okopali się przy swoich kandydatach. PiS ma w sondażach 40%, a PO prawie 30%. Ich kandydaci nie wiele tracą i zyskują wobec tej twardej bazy wyborczej. To był przełom. Inne kwestie? Jak popatrzymy na sondaże to poza zmianą Kidawy-Błońskiej na Trzaskowskiego, nie było wielkich przesunięć. Nie było dramatycznych zwrotów akcji. Kandydaci próbowali. Andrzej Duda był bardzo aktywny. Kto wygrał w kampanii? Są dwa nazwiska – Szymon Hołownia i Krzysztof Bosak. Oni byli obecni w internecie, mieli rozbudowane programy.

 

Skoro jesteśmy przy kandydatach, którzy są na dalszych pozycjach w sondażach, poparcie dla Szymona Hołowni to dziś materiał na duży ruch polityczny lub partię?

- Czy Szymon Hołownia będzie chciał przekuć swój wynik na ruch polityczny? Paweł Kukiz miał około 20% i mu się to udało. Teraz się to rozpada, ale resztki są. Szymon Hołownia nie będzie miał aż tak wysokiego wyniku. Będzie między 10-15%. udało mu się zbudować jednak nową emocję. Kampania Szymona Hołowni pokazała nową jakość. Paweł Kukiz to był znany lider, który zyskał sympatię wyborców głosujących przeciwko PiS i PO. Hołowni udało się zbudować liczny ruch społeczny. Kampania była finansowana ze zbiórek, w oddolny sposób. To coś nowego. Ten element będzie trzeba przebadać, sprawdzić. To nie koniec. Jak Hołownia nie wejdzie do II tury, ta emocja będzie musiała zostać zagospodarowana. Ani PiS, ani PO tego nie zrobią.

 

Stosunkowo dobre notowania Krzysztofa Bosaka i słabsze ostatnio Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia – jakie to będzie miało znaczenie dla ich projektów politycznych?

- Robert Biedroń nie prowadził kampanii. Żeby wygrać, trzeba chcieć. Robert Biedroń chyba nie chciał startować. Jak pojawił się Rafał Trzaskowski, on przyciągnął liberalny elektorat. Nie ma co Lewica marzyć o powtórzeniu wyniku z wyborów parlamentarnych. Krzysztof Bosak to zwycięzca. W sondażach jest chyba niedoszacowany. Konfederacja miała 7% w wyborach, Krzysztof Bosak może iść po 10%. Andrzej Duda dostał zadyszki, część prawicowego elektoratu może zagłosować na Bosaka w I turze.

 

Co się może okazać decydujące w II turze? Jak się scenariusz może napisać dzięki wyborcom, którzy w I turze zagłosują na innych kandydatów?

- Są trzy elementy. Wszystko będzie zależało od tego, czy obaj kandydaci będą mieli trójkę z przodu. Jak Andrzej Duda nie będzie miał 40%, będzie miał problem w II turze. Jeśli Rafał Trzaskowski przekroczy 30%, jego szanse wyraźnie wzrosną. Drugi element to frekwencja. Nie wiemy jaka będzie sytuacja epidemiczna, pogoda. Nie wiemy, czy jak ludzie zobaczą długie kolejki przed lokalami to nie zrezygnują. Frekwencja odegra rolę. Trzeci element – jest grupa kobiet w wieku 25-40 lat z małych i średnich miast. Stąd komunikat kandydatów do nich. Oni wiedzą, że ta grupa może przesądzić wynik wyborów.

 

Jakie będzie znaczenie tych wyborów dla polskiej polityki w następnych latach? Zjednoczoną Prawicę czekają rozliczenia? Co z tym kapitałem, który zdobył Rafał Trzaskowski, jeśli on przegra w II turze?

- Rafał Trzaskowski nie zbudował kapitału. On ma wynik taki, jak PO. Nie ma nowej jakości. PO nie ma na siebie pomysłu. Jeśli Rafał Trzaskowski nie zostanie prezydentem, nie sądzę, że KO będzie miała szansę rozwoju. Będzie ten ruch przypominał niemiecką socjaldemokrację, która będzie zmierzała w kierunku tych 15%.

 

Blok prawicy?

- Blok prawicy czekają rozliczenia. Bez znaczenia na wynik wyborów. Będzie przegrupowanie. Jak Andrzej Duda wygra, być może Jarosław Kaczyński zdecyduje się na przyspieszone wybory. Jeśli Andrzej Duda przegra, o wyborach parlamentarnych nie może być mowy. Jarosław Kaczyński nie zaryzykuje utraty tej władzy. Czekają ich jednak rozliczenia. To było widać po expose premiera Morawieckiego z listopada 2019 roku. Ciężko było odnaleźć wizję. Ta partia musi odpowiedzieć sobie na pytanie, kim chce być. To co jest teraz, nie pozwala na pójście do przodu. PiS w sondażach pewnie będzie tracił. Podobnie jak PO. Sukces Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka pokazuje, że scena polityczna się zmienia.

 

Ostatnie godziny kampanii mogą jeszcze coś zmienić?

- Jakby coś się miało pojawić, to by się już pojawiło. Jak główni kandydaci mają asy w rękawie, pewnie poczekają z nimi na II turę. Sztab Andrzeja Dudy zapowiadał, że w pierwszych 48 godzinach po I turze zacznie skomasowany atak, żeby zyskać przewagę. Na fajerwerki poczekajmy do poniedziałku, wtorku.