Oboje państwo podpisali się pod listem, który jest odpowiedzią na list w obronie Marii Anny Potockiej. Piszą państwo między innymi, że w społeczeństwie nie ma już takiego przyzwolenia na mobbing, jakie było jeszcze dekadę temu, że ktoś, to, że ktoś jest postacią zasłużoną dla kultury nie oznacza, że ma prawo zachowywać się przemocowo. Piszą też państwo: jesteśmy zbulwersowani bagatelizowaniem prawomocnego wyroku niezawisłego sądu oraz listem poparcia dla ludzi kultury dla Marii Anny Potockiej. Nie jest tak, że są równi i równiejsi i ważny może więcej?

W obronie dyrektorki MOCAK stanęło już „starsze pokolenie”. Teraz głos zabrali młodsi W obronie dyrektorki MOCAK stanęło już „starsze pokolenie”. Teraz głos zabrali młodsi


Marta Deskur: Oczywiście. Moim zdaniem nie do końca jest prawdą, że Anna Maria Potocka jest zasłużona dla kultury. Tyle lat betonuje nasz Kraków. Osoby, które tak długo zawłaszczały pewną przestrzeń dla sztuki i w ogóle w życiu, nie mogą stosować przemocy w stosunku do nich, którymi kierują.

Dymisja Marii Anny Potockiej. Co już wiemy? Dymisja Marii Anny Potockiej. Co już wiemy?

Paweł Brożyński: To jest list przygotowany przez szeroko pojęte środowisko literackie. My jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że ten list w ogóle powstał, dlatego też pod nim się podpisaliśmy. Natomiast w tym momencie zbieramy podpisy pod listem przygotowanym przez środowisko sztuk wizualnych, w którym chcemy się rozprawić z tą mitologią zasług i mamy nadzieję, że jutro ten list też się ukaże.

Co do przemocy, nie jestem psychologiem ani specjalistą od mobbingu, natomiast jestem przekonany o tym, że częstokroć przemoc psychiczna może być bardziej dotkliwa i wyrządzać większe krzywdy niż przemoc fizyczna. Tym bardziej jeżeli utrzymuje się całymi latami.

Podejrzewam, że gdyby byli z nami jacyś lekarze zajmujący się na przykład chorobami nowotworowymi, to mieliby bardzo wiele do opowiedzenia na temat tego, jakie są związki pomiędzy zmianami rakowymi w naszym organizmie, a tym, że na przykład żyjemy w miejscu pracy w stresie przez 10 czy 15 lat.

To, że mobbing jest niedopuszczalny jest oczywiste. Pod dzisiejszym listem podpisało się ponad 400 osób. Dzisiaj przez kilka godzin próbowałem zaprosić kogoś z tych ponad 400 osób i dostałem bardzo wiele odmów. Dlaczego tak wielu krakowskich artystów nie chce o tym mówić?

P.B.: Nie mogę się wypowiadać za całe środowisko, a tym bardziej za środowisko literackie, ale mogę powiedzieć o pewnym ogólnym mechanizmie, który dotyczy w ogóle świata kultury, który jest głęboko sprekaryzowany. Chodzi o to, że ludzie kultury, bez względu na to, czy chodzi o literaturę, czy sztuki wizualne, pracują w bardzo niestabilnych warunkach ekonomicznych. Mają umowy na przykład na krótki okres, pracują projektowo, mają kilka różnych zawodów, pracują po nocach, czekają na ocenę grantów.

Mamy cały problem związany z rozdystrybuowaniem chociażby pieniędzy z KPO. Ludzie żyją w olbrzymim stresie. Jestem w stanie zrozumieć, że często z bardzo prozaicznych powodów wiele osób nie ma takiego luksusu, żeby wygospodarować dwie godziny w ciągu dnia na to, żeby się pojawić w radiu.

A może jest tak, że nie chcą się wychylać?

P.B.: Na pewno również takie sytuacje mają miejsce i na pewno ten schemat miał miejsce przez całe lata i doprowadził do tego, że te wszystkie problemy dopiero teraz wybrzmiały i w tak bardzo burzliwy sposób.

Jeżeli rozmawiamy z ludźmi ze środowiska na temat MOCAK-u, Bunkra, Marii Anny Potockiej, wszyscy w kuluarach mówią: no ale myśmy to wszystko wiedzieli. Przecież to wszystko było wiadome od lat, a jednak nie było albo odwagi, albo też pewnej kultury organizacji, która by pozwoliła na to, ażeby to zgłosić, nagłośnić, a do tego jeszcze bardzo nieśmiałe próby zgłaszania wszelkich nieprawidłowości były tłumione w zarodku.

No aż zdarzyła się pani Lidia Krawczyk, która poszła do sądu i wygrała z Bunkrem Sztuki.

M.D: To jest jej wielka zasługa, bo to odblokowało całą machinę.

Wracając do pierwszego listu, pokazał on pewną grupę osób, która tworzy taki dwór królewski.

Jacek Majchrowski, były prezydent Krakowa, który wczoraj w tym studiu mówił, że Maria Anna Potocka ma jedną wadę, jest pracoholikiem i wymaga tego od innych. Niestety niektórzy uważają, że nie powinni tak ciężko pracować, a jak im się zwróci uwagę i poprosi, żeby jednak coś zrobili, to uważają to za mobbing.

M.D.: Myślę, że gdyby Majchrowski był nadal prezydentem, byłoby jeszcze trudniej. Każdy jest uzależniony od czegoś i ludzie po prostu się boją.

To są już tak mocne nazwiska, że oni się bać nie muszą. Chodzi o ten list w obronie Marszy Potockiej.

Oni się nie boją, oni rządzą.

Robią to z potrzeby serca, przez przyjaźń, przez wspólnotę interesów?

M.D.: Nie wiem. Na pewno wspólnotę interesów, ale trzeba ich zapytać o to. Nie wszyscy chcieli go podpisać i wiele osób się długo zastanawiało.


Co teraz będzie? To jest taki zwiastun zmiany pokoleniowej, zmiany w sposobie zarządzania kulturą?

P.B.: Chciałbym się odnieść pokrótce do słów Jacka Majchrowskiego. Trzeba powiedzieć, że to stwierdzenie jest oparte na pewnym zabiegu retorycznym, czyli wskazujemy jedyną wadę pani Marianny Potockiej, ale która de facto jest pochwałą.

Druga kwestia dotyczy tego, że zarówno pani Potocka, jak i pan Majchrowski bardzo często przedstawiają swoją relację jako taką zupełnie neutralną relację zawodową. Mamy prezydenta miasta, mamy dyrektorkę różnych instytucji. Nie wszyscy słuchacze mają świadomość tego, że to są osoby, które są w bardzo bliskiej relacji towarzyskiej, przyjacielskiej. Łączy ich też wspólnota rozmaitych interesów od wielu, wielu lat. I to nigdy nie wybrzmiewa, że to nie jest po prostu pracodawca mówiący o swojej podwładnej, tylko to są przyjaciele, którzy rozmawiają we własnym gronie.

Co do tej przyszłości, mamy nadzieję, że to, co się wydarzyło, czyli odwołanie pani Potockiej ze stanowiska dyrektorki MOCAK-u, nie jest zwieńczeniem procesu, tylko jest dopiero początkiem tak naprawdę odbetonowywania kultury w Krakowie, przewietrzenia w ogóle sytuacji w krakowskiej kulturze, która jest bardzo trudna, jest bardzo złożona.

Jest mnóstwo problemów również w innych instytucjach. Nie wiem, czy one są poważniejsze od tych, które są w MOCAK-u. Nie mnie to ocenia w tym momencie, ale generalnie krakowska kultura naprawdę jest w poważnym kryzysie od lat, również przez bardzo złe decyzje poprzedniej ekipy rządzącej. Mam nadzieję, że obecny prezydent miasta uświadomi sobie to i że będzie podejmował kolejne decyzje mające na celu zmianę tej sytuacji na lepsze.