Proszę sobie obejrzeć, odpalić „Kaligulę” Tinto Brassa. To jest kampowe arcydzieło o starożytnym Rzymie. Tutaj Scott być może momentami próbuje być kampowy, chociaż w jego wypadku na tym etapie sięganie po kamp to jest bardzo ryzykowna gra. Mam wrażenie, że on nie czuje tej granicy, za którą już film momentami robi się albo śmieszny, albo wręcz po prostu, nie wiem, niewiarygodny. (…) Jeżeli mówimy o tym, co się w tym filmie udało i o tym, kto gra we własnym filmie, ale wychodzi mu to na korzyść, to jest właśnie Denzel Washington, który bawi się swoją rolą, który, mam wrażenie, robi absolutnie to, co chce. (...) Wydaje mi się, że to, co się akurat w Gladiatorze pierwszym absolutnie nie zestarzało i udało, to jest właśnie postać antagonisty. Postać grana przez Joaquina Phoenixa to jeden z najciekawszych antagonistów w mainstreamowym hollywoodzkim kinie.
- Wojciech Tutaj – krytyk filmowy
Tadeusz Marek: Kiedy wyszedłem z kina pomyślałem sobie, że Ridley Scott zrobił po prostu film nie na serio.
Wojciech Tutaj: Ciekawa teza. Zaraz się pewnie o nią trochę pokłócimy. Ja się pewnie zgodzę, że nie jest aż tak źle, jak mogłoby być, ale być może decyduje o tym fakt, że od paru ładnych lat, by nie powiedzieć od kilkunastu lat, Ridley Scott zawodzi. Nie tak dawno mieliśmy w kinach „Napoleona”, o którym też rozmawialiśmy w Radiu Kraków. Film, który, mam wrażenie, był jednomyślnie krytykowany i przez widzów, i przez dziennikarzy. Tu krytycy są raczej zgodni, że Gladiator II jest filmem nieudanym, ale film przynajmniej w weekend otwarcia zarobił na siebie, jakby pewnie przywracając nadzieję Scottowi i producentom. W ogóle zaskakujące jest to, że Ridley Scott, pomimo swoich artystycznych kłopotów i pomimo tego, że ta jego współpraca ze scenarzystą Davidem Scarpą ma dyskusyjne rezultaty, on cały czas tworzy wysokobudżetowe filmy, które mają przyciągnąć do kina tłumy i wydaje się, że jego pozycja w Hollywood jest absolutnie niezachwiana.
A czy ty w ogóle w jakimkolwiek stopniu pałasz sympatią do Gladiatora z 2000 roku?
Na etapie takim formacyjnym, kiedy człowiek ogląda te wszystkie najważniejsze Oscarowe tytuły, to oczywiście Gladiator był jednym z filmów, który mnie jakoś zachwycił, porwał. Ta historia Maximusa, najlepsze lata Russella Crowe'a, który rzeczywiście wykazywał się w tym filmie ogromną charyzmą, której, wydaje mi się, trochę brakuje Paulowi Mescalowi. W sumie bardzo prosta fabularnie historia. Chciałoby się powiedzieć jedna z najprostszych w filmografii Ridleya Scotta. Przypomnijmy, że on już na tamtym etapie był po sukcesie chociażby „Blade Runnera”, „Thelmy i Louise”, „Pojedynku”, „Obcego – 8. pasażera Nostromo”. To był twórca naprawdę o statusie ikony.
Całej rozmowy wysłuchasz w podkaście.