- Plany utworzenia Centrów Integracji Cudzoziemców w Małopolsce zostały zarzucone, mimo wcześniejszego finansowania z funduszy unijnych i przygotowań.
- Oficjalnym powodem ma być zbieżność z programem "Żyj i pracuj w Małopolsce", ale zdaniem eksperta to jedynie pretekst.
- Centra miały rozszerzyć zakres usług integracyjnych na mniejsze miasta i odciążyć lokalne samorządy.
- Prof. Brzozowski obala mity dotyczące cudzoziemców, m.in. o ich rzekomej przestępczości czy odbieraniu pracy Polakom.
- Zaniechanie realizacji projektu może skutkować utratą unijnych funduszy i jest wynikiem ulegania politycznemu populizmowi – ocenia ekspert.
- A
- A
- A
Małopolska rezygnuje z Centrów Integracji Cudzoziemców. Ekspert: „To ustępstwo przed krzykaczami”
Centra Integracji Cudzoziemców w Małopolsce miały stać się filarem wsparcia dla migrantów, oferując nie tylko pomoc zawodową, ale też psychologiczną i językową. Jednak, jak wynika z nieoficjalnych informacji (jako pierwsze podało je Radio Zet), ich uruchomienie zostało wstrzymane. Ekspert ds. migracji, prof. Jan Brzozowski (Uniwersytet Jagielloński) komentuje decyzję i obala mity dotyczące cudzoziemców w Polsce.Według nieoficjalnych informacji, województwo małopolskie wycofa się z uruchomienia Centrów Integracji Cudzoziemców w Krakowie, Tarnowie, Nowym Sączu i Oświęcimiu. Projekt miał być finansowany z funduszy UE, jednak zarzucenie jego realizacji tłumaczone jest rzekomą zbieżnością z istniejącym już programem „Żyj i pracuj w Małopolsce”. Zdaniem prof. Jana Brzozowskiego to tylko pretekst – oba projekty miały być prowadzone przez te same instytucje i się uzupełniać.
Dzięki Centrom Integracji Cudzoziemców ta usługa miała wyjść do innych ważnych miast wojewódzkich i wyręczyć w dużej mierze samorządy, które i tak tego typu usługi - w mniejszym lub większym stopniu - na poziomie lokalnym oferują
- tłumaczy prof. Jan Brzozowski.
Programy integracyjne funkcjonujące dziś w Krakowie nie docierają do mniejszych miast regionu. Dzięki funduszom europejskim lokalne samorządy nie ponosiłyby kosztów świadczenia tych usług, co czyniło projekt szczególnie atrakcyjnym.
Pomoc językowa i psychologiczna - kluczowa dla migrantów
Poza doradztwem zawodowym i kursami kwalifikacyjnymi, centra miały koncentrować się na nauce języka polskiego oraz wsparciu psychologicznym, szczególnie dla uchodźców wojennych z Ukrainy. Według Brzozowskiego to kluczowe działania, umożliwiające pełniejsze włączenie migrantów w życie społeczne i zawodowe.
Większość cudzoziemców w Małopolsce i w ogóle w Polsce, nadal stanowią Ukraińcy, którzy są nam bliscy kulturowo i mniej więcej się z nami komunikują, ale właśnie o to chodzi, żeby to było „więcej” niż „mniej”. Chodzi o to, żeby ludzie, którzy, na przykład, przyjechali z Ukrainy i mają wyższe wykształcenie - często są to lekarze i inni specjaliści – nauczyli się języka polskiego na poziomie umożliwiającym podjęcie pracy w swoim zawodzie, więc i tego typu usługi miały być oferowane w Centrach Integracji Cudzoziemców
- mówi prof. Brzozowski.
Mity na temat cudzoziemców w Polsce
Profesor rozprawia się z mitami na temat migrantów. Podkreśla, że legalni cudzoziemcy popełniają mniej przestępstw niż Polacy, ich aktywność zawodowa jest wyższa niż wśród obywateli RP, więcej wpłacają do budżetu państwa niż z niego korzystają, stanowią istotne wsparcie dla sektora transportu, budownictwa i branży IT.
Przede wszystkim współczynnik aktywności zawodowej i odsetek osób, które podejmują pracę jest wyższy niż wśród Polaków. Odsetek osób bezrobotnych wśród cudzoziemców jest dużo niższy niż wśród Polaków. Imigranci na ogół mniej konsumują usług publicznych niż wpłacają do polskiego budżetu. Nie chodzi tylko o słynne 800+, ale o korzystanie ze szkół
- przekonuje prof. Brzozowski.
Ekspert podkreśla, że cudzoziemcy często podejmują pracę, której Polacy nie chcą wykonywać - jako taksówkarze, sprzątacze czy kasjerzy. Ich praca podnosi jakość życia i pozwala gospodarce funkcjonować bez braków kadrowych w newralgicznych sektorach.
Program potrzebny, ale niewygodny politycznie
Ekspert wskazuje na dwa główne zagrożenia: polityczne uleganie populizmowi oraz ryzyko utraty 40 mln złotych z funduszy unijnych. Jego zdaniem decyzja samorządu jest motywowana kalkulacją polityczną i może stworzyć precedens, który osłabi zaufanie do instytucji publicznych i ich planowania strategicznego:
Poważne władze poważnego regionu ustępują przed polityką publiczną, która była zaprojektowana, nad którą praca trwała długo. I ustępują przed grupą krzykaczy, bardzo często anonimowych ludzi, którzy nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności. To wszystko jest podsycane przez fake newsy. Można sobie wyobrazić, jeżeli raz ustąpiono, to pod naciskiem tego typu grup można wiele innych rzeczy wymusić na politykach. Mam nadzieję, że po wyborach prezydenckich przywrócimy rozsądek i program będzie działał, bo to jest ewidentnie motywowane sondażami i rywalizacją między dwoma kandydatami na prezydenta po prawicowej stronie sceny politycznej.
Komentarze (3)
Najnowsze
-
11:20
Oświęcim: policja poszukuje nastoletniego rowerzysty, który uciekł z miejsca wypadku drogowego
-
11:09
Wspólnoty zaprojektowane — między rzeczywistością a wizją
-
10:56
PRZESUNIĘTE HORYZONTY
-
10:46
KRUCHE OBRAZY / FRAGILE IMAGES - malarstwo na szkle. Wystawa w ramach Festiwalu Sztuki Trójmorza
-
10:32
Festiwal Sztuki Trójmorza 2025
-
10:22
Zignorowała znak STOP i wjechała w motocyklistę. Prokuratura i sąd prowadzą "spór" o prawo jazdy oskarżonej. WIDEO
-
09:57
Sławomir Peszko zwolniony z funkcji trenera Wieczystej Kraków
-
09:53
15 lat temu odbył sie pogrzeb pary prezydenckiej na Wawelu
-
09:44
Nożownikowi z Rytra grozi nawet dożywocie
-
09:16
Tarnów: Mimo skrajnych opinii sygnalizacja świetlna na przejściu na Mickiewicza zostaje na stałe