Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Małgorzatą Wassermann.
Od poniedziałku przypominane są ofiary i okoliczności tragedii w Smoleńsku. Część uroczystości przesunięto na 16 kwietnia. Jak pani przyjmuje tak jednoznaczne wypowiedzi polityków? Były prezydent Gruzji mówi, że Smoleńsk to zemsta za Tbilisi. Prezydent Zełenski mówi o odpowiedzialności za Bykownię, Buczę, Katyń i Smoleńsk.
- Myślę, że Rosja pokazuje okrutną twarz całemu światu. Pierwszy raz od lat robi to jawnie, oficjalnie, mimo wezwań o zaprzestanie wojny. Widzimy ich metody. Jesteśmy świadkami nagrania, gdzie zamordowany został ukraiński jeniec. Ta makabryczna i okrutna twarz Rosji… Wydaje się, że to, co wydarzyło się lata temu… Były pojedyncze zabójstwa na terenie Rosji, zabójstwa byłych decydentów. Do tego dramatyczny wypadek i zachowanie Rosjan po nim. Wiemy, do czego oni są zdolni. To, co ludziom nie mieściło się w głowie kilka lat temu… Mówiono, że po co Rosja miałaby uczestniczyć w śmierci mojego taty i innych osób, dziś się to jawi jednak w innym świetle.
Jest decyzja warszawskiego sądu o aresztowaniu trzech rosyjskich kontrolerów lotów. Późną jesienią międzynarodowy zespół ma wydać opinię o tej tragedii. Polska prokuratura przedłuża śledztwo do końca roku. To mogą być ostatnie miesiące do prawnego zamknięcia tej sprawy?
- Mam taką nadzieję. Jestem jednak przygotowana, że tak nie będzie. Cała trudność z tym śledztwem sprowadza się do braku dowodów. To wielka praca po stronie prokuratorów i biegłych, żeby stworzyć spójne i logiczne opinie. To bardzo trudne. Druga sprawa jest taka, że sąd wydając nakazy aresztowania dla trzech kontrolerów ze Smoleńska, przesądził kwestię umyślnego działania z ich strony. Sąd podzielił, że materiał dowodowy na tym etapie daje możliwość przypisania im odpowiedzialności za katastrofę.
Gdzie jesteśmy 13 lat po tej tragedii?
- Nadal w trudnym miejscu. Nic się nie zmienia. Wyczekuję opinii, znam trudności. Obawę wzbudza, czy opinie będą kategoryczne. Obawiam się, że będą miejsca, gdzie będzie powiedziane, że biegli ewentualnie się domyślają w pewnych fragmentach, ale nie są w stanie tego udowodnić. Długość postępowania z tego się bierze, że każdy biegły i prokurator nie chce mieć luk. To bardzo trudne.
Rozmawiamy o Smoleńsku w Dniu Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Dyskusje ws. katastrofy, które mają też wymiar polityczny, nie spychają w zbiorowej świadomości Polaków prawie 22 tysięcy Polaków zamordowanych przez NKWD?
- Mam nadzieję, że nie. Ta dramatyczna śmierć, do której doszło 13 lat temu, uświadomiło światu, co się wydarzyło. Nie zapominajmy, że kilka lat temu ludzie poza Europą i w niej mieli pojęcie, że były „polskie obozy pracy”. Podobna świadomość była o Katyniu. Wymordowano polską inteligencję strzałem w głowę, w błocie. To przebiło się do opinii światowej. Polacy to na tyle świadomy naród, że wiedzą, iż dziś obchodzimy Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. To gości na lekcjach historii. Elementarną wiedzę polskie społeczeństwo ma. Możemy tu jednak zobaczyć, do czego zdolny jest system sowiecki i dziś rosyjski.
Atmosferę wokół tragedii Smoleńskiej może jakoś bardziej naświetlić komisja ds. badania rosyjskich wpływów?
- Trudno odpowiedzieć, czy oni się będą zajmowali kwestią, o którą pan pyta. To raczej kwestia strefy wpływów w gospodarce i działalności agenturalnej. To wrażliwa sfera. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że Rosjanie są bardzo aktywni w zakresie oddziaływania na polską politykę, gospodarkę, kształtowanie opinii publicznej. Nasze służby mają wiele pracy z tym.
Jest dzisiaj sejmowa większość do przyjęcia tej ustawy? Prace nad komisją trwają od miesięcy. Negatywnie wypowiada się o tym Rzecznik Praw Obywatelskich. Część polityków zwraca uwagę, że członkowie komisji będą jednocześnie śledczymi, prokuratorami i sędziami.
- Taka jest istota komisji śledczej. To specjalny twór, który wzywa i przesłuchuje świadków, ale też formułuje oceny i wnioski. To nie jest pierwszy taki organ w Polsce. Mamy inne instytucje finansowe, które badają nieprawidłowości, wydają werdykt i nakładają sankcje finansowe na dany podmiot. Tak działa UOKiK, KNF. Każda taka instytucja czemuś służy. Stąd prace nad kształtem komisji. Trzeba wyjaśnić wątpliwości. Po to są prace w komisjach, żeby to ewentualnie udoskonalić.
Jeszcze Kraków. Coś się zmienia? Wobec opublikowanych sondaży, które zawsze dają pani II turę, jest pani bliższa decyzji o starcie w wyborach prezydenckich?
- Z ręką na sercu mówię, że nie ma o tym rozmów. Jesteśmy skupieni na bieżącym rządzeniu krajem i na tworzeniu programu na kolejne 4 lata. Chcemy to przedstawić Polakom. Mamy nadzieję, że wygramy kolejne wybory parlamentarne. Wybory samorządowe to kolejny krok. Po to wybory rozdzieliliśmy, żeby te kwestie się nie przenikały. To, co jest widoczne dla krakowian i Małopolan, to jest to, że po raz pierwszy jest tak dobra współpraca między rządem i prezydentem miasta Krakowa. Politycznie jesteśmy na różnych biegunach, ale ponad podziałami udaje się realizować wiele projektów, żeby Kraków był lepszy. To dla mnie największa wartość w polityce.