Zapis rozmowy Jacka Bańki z Maciejem Zakrzewskim z krakowskiego oddziału IPN.
Pomnik Armii Czerwonej stoi w Nowym Sączu, mimo że ponad 20 lat temu rada podjęła uchwałę o jego usunięciu. Dlaczego?
To przede wszystkim kwestia woli, ale i urzędniczego bałaganu. Jest to na tyle oburzające, że ten pomnik nadal w Nowym Sączu stoi. Strona rosyjska wyraziła gotowość do współpracy. Wojewoda również zajął dość jasne stanowisko. Może to kwestia jakiejś oszczędności. A przede wszystkim zwykłe urzędnicze zaniedbanie, co niestety w wielu kwestiach, nie tylko symbolicznych, jest w Polsce dość często odczuwalne.
Ale przecież w Nowym Sączu rządzi prawica. Prezydent popierany jest przez PiS. Tym bardziej ta sytuacja wydaje się kuriozalna.
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to może chodzić o pieniądze. Ale myślę, że jednak jest to kwestia procedur, braku chęci i słabego nacisku. Żadnych oporów od strony politycznej nie należy szukać. Trzeba się raczej zastanowić nad kondycją administracji w Polsce.
Nie jest to rodzaj resentymentu czy schedy popeerelowskiej?
Resentyment nie powinien być duży. Armia Czerwona w historii Nowego Sącza specjalnie się nie zapisała. Te walki nie były aż tak duże. Tak samo przejścia Armii Czerwonej przez Nowy Sącz również w pamięci mieszkańców nie zaznaczyły się zbyt pozytywnie przez gwałty, morderstwa i rabunki. Podobnie, gdy żołnierze radzieccy wracali z Berlina. Pamięć społeczna nie powinna mieć żadnych resentymentów. Jest to, co zostało wyprodukowane przez propagandę. Pomnik też nie był przedmdiotem kampanii wyborczej. On stoi na zasadzie "zastania" i niechlujności urzędników.
Jak pan przyjmuje te protesty, oblewanie pomnika farbą?
Niektóre środowiska i część społeczeństwa traci swą cierpliwość. Są kolejne decyzje, które nie są wykonywane i są bojkotowane. Trudno było czegoś takiego nie przewidzieć. Zaniedbania włodarzy miasta prowadzą do eskalacji nastrojów społecznych. To jawnie wskazuje, kto jest odpowiedzialny za to, co się dzieje.
Jeśli protestujący dają miesiąc, żeby pomnik zdemontowano, to władze powinny czym prędzej to zrobić.
Władze nie mają żadnych argumentów, żeby ten pomnik zostawić. Zarówno stanowisko wojewody, federacji rosyjskiej, środowisk kombatanckich, jak i historyków jest jednoznaczne. Zarówno tych regionalnych, jak i tych z IPN. Tam nikt tego pomnika nie broni. Władze Nowego Sącza powinny wziąć na siebie odpowiedzialność. Pytanie, czy będą chciały to zrobić. Teraz może być taka sytuacja, że "my pokażemy, kto jest mocniejszy". Mam nadzieję, że z racji tego, że zbliżają się wybory samorządowe, wzięte zostanie pod uwagę rozebranie pomnika.
Po sobotnich przepychankach 3 osobom postawiono zarzuty. Jest tam 39-letni mężczyzna i jego 16-letni syn. Jak to nazwać? Nieodpowiedzialność ojca czy patriotyczne wychowanie?
Jest coś takiego jak nieposłuszeństwo obywatelskie przewidziane w etyce społecznej. Możliwość łamania prawa, w celu zwrócenia uwagi na jakąś kwestię niesprawiedliwości czy też zamanifestowanie swego udziału w życiu publicznym w momencie, gdy legalne środki nie dają temu szansy. Miejmy nadzieję, że sąd czy niższe instancje wezmą to pod uwagę. Myślę, że w dzisiejszych czasach dość cenne jest zaanagażowanie społeczne, nawet jeśli wyraża się je w trochę niekonwencjonalny sposób. Oczywiście trzeba przestrzegać prawa.
Ale 16-latek to dziecko tak naprawdę.
We Lwowie i Warszawie ginęli o wiele młodsi, więc nie odnosiłbym się do kryterium wieku. Nie chcę wychwalać tego czynu. Należy brać pod uwagę pewne okoliczności wzburzenia społecznego. Młodzież też jest wrażliwa, czasem o wiele bardziej niż starsi, na sprawy społeczne.
IPN prowadzi programy edukacyjne. To też polega na tym, żeby młodym ludziom mówić, że jeśli władza nic nie robi, to trzeba iść samemu i oblewać farbą pomniki?
W żadnym wypadku. W ramach programu IPN próbujemy pokazać, jak należy rozumieć historię Polski: kto był najeźdźcą, a kto bronił ojczyzny. To, co się dzieje, w momencie, gdy władza z różnych powodów stoi okoniem wobec oczekiwań społecznych, to jest inna sprawa. Są do tego organy porządkowe, szkoły i mnóstwo różnych instytucji. IPN nie będzie zachęcał do takich zachowań. Należy wskazać na kontekst i kto daną okoliczność sprokurował, czyli w tym wypadku pewnie władze.
Będę się upierał przy tym, że to jednak nieodpowiedzialność ojca wciągać swego nieletniego syna w takie historie.
Ale to jest pytanie skierowane do ojca, a nie do urzędnika. Z czystej delikatności nie powinien się wtrącać w sprawy rodzicielskie.
A nie myśli pan, że w jakiejś mierze tego typu wydarzenia moga być inspirowane pośrednio przez Rosję?
Raczej nie. To wydarzenie w pewien sposób nas zaskoczyło. 25 lat po upadku komunizmu mieliśmy wiele takich wydarzeń. Te pomniki, te symbole bardzo konsekwentnie znikają, również dzięki interwncjom IPN, z przestrzeni publicznej. Władze już całkowicie inaczej reagują na tego typu inicjatywę. Tu dochodzi do takiego niezrozumiałego zgrzytu. Władze rosyjskie były w tym wypadku całkowicie przychylne. Sprawa leży raczej po naszej polskiej stronie i po naszych konfgikatach wewnętrznych.
Czyli sytuacja w tej szeroko pojmowanej geopolityce nie zagra tu roli?
Nie powinna. Inaczej jest w momencie, gdy pojawia się kwestia cmentarza rosyjskiego. Prawda jest taka, że władze nie powinny dopuścić do takich sytuacji zwłaszcza w momencie, gdy Rosja nie zgłasza żadnych zastrzeżeń, a wręcz jest przychylna zmianom. Te wydarzenia nie powinny mieć miejsca, tam gdzie pochowane są osoby, niezależnie od narodowości. Pewnie upór i niezrozumienie urzędnicze doprowadziły do tego, że sprawy obrały kiepski obrót.