Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z Maciejem Michałowskim, pełnomocnikiem ministra infrastruktury ds. Igrzysk Europejskich.
Zostały mniej niż 3 tygodnie do ceremonii otwarcia Igrzysk Europejskich. Wszystkie inwestycje, które pan koordynował ze strony ministerstwa infrastruktury, już są ukończone, lub są na ostatniej prostej?
- Większość inwestycji jest ukończona. Większość z kwoty 350 milionów złotych. To kwota, jakiej Kraków nigdy nie otrzymał z rządu na inwestycje. Większość pieniędzy została wykorzystana. Rozliczenie dotacji miało być do końca maja. Część drobnych inwestycji jest prawie zakończona. Wydłużyliśmy dotację do 20 czerwca.
Czyli na dzień przed ceremonią otwarcia Igrzysk.
- Tak. Chodzi o to, żeby wszystkie inwestycje z rozporządzenia zostały zrealizowane. Ich jest wiele. Jak ktoś mieszka w Krakowie, widzi je. Widać tablice informujące, że jest inwestycja dofinansowana ze środków rządowych. W czerwcu będzie otwarcie kilku inwestycji jeszcze. To też nakładki w Krakowie. Ich było prawie 100.
Nakładki, czyli remont nawierzchni wielu ulic. Widzą to kierowcy, że w wielu miejscach drogi wyglądają zupełnie inaczej.
- Tak. To zdarcie starej nawierzchni asfaltowej, betonowej lub błotnistej i ułożenie nowej warstwy. Droga jest nowa, czysta, przejezdna. Chodniki, ścieżki rowerowe – inwestycji jest masa. Widać to, jak się jedzie przez Kraków. Widać pod Radiem Kraków. Tu też była nakładka. Widać to na rondzie Matecznego i w każdej dzielnicy Krakowa. Krakowianie już zyskali. Do Igrzysk są 3 tygodnie, ale efekty wsparcia rządu już widać.
Lista inwestycji to długa lista ulic. Skupili się państwo na drogach, ponieważ inwestycje kolejowe w Krakowie toczą się od lat z innych funduszy? Czekamy na finał najważniejszej inwestycji, czyli linii średnicowej przez centrum Krakowa.
- Tak. Skupiliśmy się na inwestycjach drogowych. Część kolejowa – linia E30 to największa inwestycja w Małopolsce od powstania kolei. Takiej inwestycji nigdy nie było. Kwestie dotyczące transportu tramwajowego też dofinansowaliśmy, jak linię do Górki Narodowej.
Mimo że jej nie uda się otworzyć przed Igrzyskami.
- Tak. Wczoraj jechałem autem, żeby zobaczyć inwestycje, które dofinansujemy. Tunel dla Opolskiej jest już otwarty dla kierowców. Kraków dostaje pieniądze na linie kolejowe z innych programów rządowych. Kraków dostaje też pieniądze na linie tramwajowe, chodniki, ścieżki rowerowe, nawet na kładkę, która połączy dwa brzegi Wisły. Kolejny obiekt mostowy wzdłuż linii E30. On niedługo będzie oddany na Igrzyska Europejskie. Ten most połączy Grzegórzki z Zabłociem.
Pamiętamy lęk prezydenta Majchrowskiego w 2016 roku przed ŚDM. On namawiał mieszkańców, żeby wyjeżdża z miasta, jakby miał się wydarzyć armageddon. Nie ma takich emocji przed Igrzyskami, ale wszyscy mają nadzieję, że będzie to promocja Krakowa i regionu. Jak pan ocenia szansę na powodzenie tego zamiaru?
- Warto się cofnąć do ŚDM. Armageddon miał być. Było wiele pomysłów, jak zrobić, żeby go nie było. Był pomysł zamknięcia autostrady A4. Minister Adamczyk się sprzeciwił temu i armageddonu nie było. ŚDM to inna impreza. To kilkudniowa impreza w jednym miejscu. Tu są 2-3 tygodnie imprezy w różnych miejscach: Kraków, Tarnów, Krynica, Rzeszów, Wrocław.
To też Śląsk i Dolny Śląsk.
- Tak. To rozsiana impreza po wielu miejscach. Trzeba rozróżnić też ilość osób. Na ŚDM było 3-5 milionów osób. Na stadionie Wisły zmieści się prawie 33 tysiące osób. Na koszykówkę 3x3 wejdzie około 1000 osób. Milionów w jednym miejscu nie będzie. Nie oznacza to jednak, że miliony tego nie zobaczą.
Z perspektywy kontaktów ministerstwa z miastem Kraków, które z zadań realizowanych przez magistrat sprawia największe trudności przy realizacji?
- Zacznę pozytywnie. Większość zadań jest bezproblemowa. Są problematyczne zadania, jak aleja 29 listopada. Tam mieliśmy nadzieję, że prace pójdą szybciej. W zakresie przejezdności do 20 czerwca przejezdność w ograniczonym ruchu ma być. To najtrudniejsza inwestycja na Igrzyska, którą my dofinansujemy kwotą 350 milionów złotych.
Kwota robi wrażenie, chociaż tak samo aleja 29 Listopada w całości nie będzie gotowa przed Igrzyskami.
- Prawdopodobnie tak będzie. To jednak inwestycja miejska. Ministerstwo tego nie realizuje. My to dotujemy.
Zapytam o koniec długiej przygody, którą opisywaliśmy w Radiu Kraków od lat. Chodzi o „Edyty w krzakach”, czyli składy ED-74, które przez długi czas stały na bocznicy w Bieżanowie. Wszyscy się zastanawiali, co się wydarzy z tymi składami. Epopeja dobiegła końca?
- Dobiegła końca w tym tygodniu. W 2009 roku te Edyty wyjechały na trasy Polregio, potem PKP Intercity. 5 lat potem stanęły w polu.
5 lat dla samochodu to niewiele, a dla kolei?
- 5 lat dla kolei to nic. Nie zmienia się wtedy składów. Tak nie jest. Mamy różne składy, ale 5 lat to nowy skład. One są bardzo drogie. 2014 rok – one stoją w polu w Bieżanowie. W 2017 roku jest decyzja o modernizacji składów, żeby znowu jeździły. W tym tygodniu modernizacja się skończyła za kwotę 275 milionów złotych. Warto dodać, że efekt jest. Kraków zyska na tym. Te składy dalej będą jeździły. One są wyciszone, zmodernizowane, lepsze. Mają wi-fi. Całkowicie jest inna konstrukcja składu, żeby one jeździły, były bezawaryjne i lepsze niż do tej pory. One jednak przez większość czasu stały. Dziś, dzięki determinacji rządu, ministra Adamczyka, te składy wróciły na tory, także na trasie przebiegającej przez Kraków.
Nie chciałbym, żeby kładł pan głowę, ale jest pan spokojny, że za 5 lat te pociągi nie trafią znowu na bocznicę?
- Tak. Jestem spokojny. Mogę kłaść głowę. Nie ma takiej możliwości, że składy trafią na bocznicę. Kładę głowę, o ile ministrem infrastruktury będzie dalej minister Andrzej Adamczyk.