Panie ministrze, najpierw prośba o komentarz dotyczący zatrzymania przez CBA byłego szefa SLD, z którym pan blisko współpracował, Wojciecha Olejniczaka. Sprawa dotyczy pracy byłego ministra w Alior Banku. Jak się pan odniesie do tego zatrzymania?
Ciężko mi się jakoś bardzo wyraźnie do tego odnieść. To zatrzymanie, jak donoszą media, dotyczy nie jakiejś przeszłości politycznej Olejniczaka, tylko jego działalności w Alior Banku, jakiejś wątpliwości dotyczących udzielania kredytów. Ciężko mi to wytłumaczyć, natomiast muszę powiedzieć, że mam dobre bardzo zdanie o Wojciechu Olejniczaku. Mnie się z nim bardzo dobrze współpracowało. Uważam, że jest porządnym człowiekiem, ale oczywiście moje zdanie niczego nie przesądza. Tutaj pewnie trzeba poczekać na pracę organów ścigania.
Sprawa byłego szefa SLD ma charakter gospodarczy. Myśli pan, że w jakiś sposób przełoży się na wynik kandydata Lewicy w wyborach prezydenckich?
Nie sądzę. Wojciech Olejniczak już bardzo dawno nie jest aktywnym politykiem, więc to, że teraz jest jakaś sprawa, która jego dotyczy, chyba nie zostanie w żaden sposób kojarzone z partią.
Zresztą kampania dopiero się rozkręca i każdy tydzień przynosi zupełnie nowe wydarzenia. Do wyborów jest jeszcze pół roku, więc też możliwe, że ta sprawa z Olejniczakiem już się wyjaśni do tej pory.
A dlaczego Lewica tak zwleka? Zanim poznamy kandydata czy też kandydatkę, wszystko na to wskazuje, Rafał Trzaskowski z Karolem Nawrockim będą już na zupełnie innym etapie tej na razie prekampanii.
Mam wrażenie, że wiele partii chciało, by jak najszybciej o nich rozmawiano. Polacy są po trzech dużych kampaniach. To nie jest tak, że cały czas myślą tylko o polityce i kto będzie kandydował w kolejnej, czwartej kampanii.
Myślę, że zainteresują się tym naprawdę na poważnie po świętach i to będzie doskonały moment, żeby zacząć merytoryczną dyskusję o Polsce. Wtedy kandydat, kandydatka Lewicy będzie ważnym aktorem tej dyskusji. Mamy tak dużo dobrych kandydatów i kandydatek, że trochę musimy powybierać na Lewicy.
Wczoraj Sejm zdecydował, że kolejna Wigilia Bożego Narodzenia będzie dniem wolnym od pracy. To jest kolejna zmiana, która idzie na konto Agnieszki Dziemianowicz-Bąk i to właśnie minister pracy, rozumiem, jest tą najważniejszą kandydatką na kandydatkę?
Na pewno Agnieszka Dziemianowicz-Bąk jest bardzo dobrą kandydatką. Jest dobrze oceniana w ministerstwie, ale też jest chyba powszechnie dość lubiana, budzi sympatię. Jest też osobą, która merytorycznie bardzo odpowiada profilowi kandydatki prezydenckiej, bo ma rozmaite kompetencje. Dobrze zna się na edukacji, ma kompetencje, jeżeli chodzi o rozmowy o gospodarce, o prawie, więc to jest naprawdę świetna kandydatka. Jeżeli by wystartowała, na pewno by była bardzo poważnym zagrożeniem dla innych kandydatów. Mężczyzn przede wszystkim.
Opłacało się z tą Wigilią za trzecią w grudniu niedzielę handlową?
Badania pokazują, że większość Polaków chciała wolnej Wigilii. Nie można powiedzieć, że niedziela handlowa jest taka sama jak Wigilia, no bo Wigilia jest dniem wyjątkowym, który większość z nas chce spędzić z rodziną, chce przygotować kolację. Myślę, że to zostanie jednoznacznie pozytywnie ocenione, że mamy Wigilię wolną. Część ludzi stwierdzi: no dobrze, nie możemy zrobić zakupów w Wigilię, co oczywiste i dobre, no to przygotujemy się do Wigilii wcześniej. Nie sądzę, że ludzie mają poczucie straty, raczej zysku.
Wracając do kampanii prezydenckiej i zamykając jednocześnie ten wątek, czy Lewica będzie miała swojego kandydata i swojego będzie miała partia Razem, czy rozmawiacie o tym w ogóle z byłymi kolegami?
Nie rozmawiałem o tym z przedstawicielami partii Razem. My na pewno będziemy mieli swojego kandydata, kandydatkę. Oni wyszli z klubu, poszli swoją drogą, przeszli do opozycji. Nie wiem, jak to się zakończy.
Zawsze mówiłem, że wolałbym, żeby całe Razem weszło do rządu, żeby mieli przedstawicieli w ministerstwach, żeby wzięli odpowiedzialność za Polskę. Stało się inaczej. Sądzę, że jeżeli mają takie przekonanie, że chcą opowiedzieć po swojemu o Polsce, chcą mówić o tym, jak powinna być Polska urządzona, to wybory prezydenckie są ważnym momentem, kiedy się o tym mówi. To było dość naturalne, jeżeli by chcieli wystawić swoją kandydaturę, ale możliwe też, że poprą po prostu kandydata Nowej Lewicy.
Nie wiem, spekuluje w tym momencie. Mam tyle pracy w ministerstwie, że nie mam czasu na kontakty z koleżankami.
Na zorganizowanym w Akademii Górniczo-Hutniczej Forum Jakości mówił pan o roli umiędzynarodowienia uczelni w podnoszeniu standardów kształcenia w Polsce. Jak będzie wyglądał ten proces umiędzynarodowienia z nową polityką migracyjną i po aferze wizowej?
To jest duże wyzwanie, sprawa jest poważna. Niektóre uczelnie bardzo nadużywały tego ściągania studentów i po prostu kwitł proceder udawanego studiowania, oferowania miejsca na studiach po to, żeby uzyskać wizę i wyjechać do pracy, często nawet poza Polskę. Trudno to taki proceder tolerować, on nie jest korzystny.
Może być korzystny tylko dla uczelni, która to robi, ale nie jest korzystny ani dla Polski, ani dla Unii Europejskiej, więc to trzeba przeciąć, natomiast przy okazji nie przeciąć więzi łączących Polskę z innymi krajami, z których naprawdę przyjeżdżają do nas studenci. Nie będziemy mieli w najbliższych latach wielkich problemów demograficznych, jeżeli chodzi o studentów. To będzie w miarę stabilna liczba około miliona stu, miliona dwustu tysięcy ludzi, ale już za osiem, dziesięć lat będziemy mieli bardzo poważny problem demograficzny. Będą wchodzić roczniki, które mają poniżej 400 tysięcy osób urodzonych, więc naprawdę musimy myśleć o tym, żeby przyciągać do Polski studentów.
Dla mnie to jest bardzo dobry sposób na integrację. Jeżeli chcemy mieć dość spójne społeczeństwo, jeżeli chcemy mieć wykształconych, dobrych pracowników, to powinni do nas przyjeżdżać ludzie na studia i zostawać tutaj, chcieć tutaj żyć, pracować, uczestniczyć w rozwoju Polski.
Raport komisji pokazał, że problem dotyczył trzydziestu dwóch uczelni, szczególnie pięć uczelni ma wyjątkowo duży odsetek zagranicznych studentów. Była też jedna uczelnia, na której studiowało tylko dwóch Polaków. Czy uczelnie publiczne zapłacą za to, co robiły uczelnie prywatne w związku z wizami studenckimi?
Byłoby bardzo źle, gdyby tak się stało. Teraz jest mocne przekonanie, że te regulacje nie powinny dotyczyć doktorantów. Oni są rekrutowani na zupełnie innych zasadach, bardzo dobrze sprawdzone są ich kompetencje, muszą napisać projekty itd. To będzie najprawdopodobniej wyłączone.
NAWA ma przejąć na siebie zobowiązanie sprawdzania świadectw i zdolności językowych studentów. Myślę, że to jest duże wyzwanie, ale też jest to jakieś rozwiązanie. NAWA to jest taka agencja, która zajmuje się kwestią wymiany międzynarodowej, akademickiej, więc mam nadzieję, że NAWA zostanie wyposażona w wystarczające środki i będzie mogła naprawdę dość dobrze zorganizować uczciwie tę kwestię wymiany międzynarodowej studenckiej.
Jeszcze dwa pytania o dwie krakowskie uczelnie. Przede wszystkim, jakie konsekwencje będzie miała zmiana nazwy Akademii Wychowania Fizycznego na Akademię Kultury Fizycznej? Czy jest to w ogóle uzasadniona zmiana, która będzie trochę kosztować?
Przyznam, że nie wiem. Czasami jest tak, że potrzebny jest rebranding i uczelnie to chcą zrobić, żeby pokazać, że nadążają za zmianą, za czasami i odpowiadają na jakieś potrzeby studentów. Ale przyznam, że mnie pan zaskoczył, bo pierwszy raz o tym słyszę.
Na jakim etapie jest sprawa odwołania rektora Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej? Od kilku tygodni cicho wokół tej sprawy.
Ona się toczy. Musi się wyczerpać postępowanie administracyjne.
Odwołanie rektora, wbrew temu, co się często mówi, nie ma żadnego aspektu politycznego. Tutaj chodziło po prostu o nagminne, uporczywe łamanie prawa. W tej sprawie wypowiedziała się Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, która poparła ministerstwo, i KRASP, który w zasadzie, to trochę bardziej złożone stanowisko, ale też nie stanął w obronie rektora.