Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Lewicy z Wiosny Biedronia, Maciejem Gdulą.
Dlaczego w niedzielnych wyborach wyborcy Lewicy dwa razy chętniej wskazywali Rafała Trzaskowskiego niż Roberta Biedronia?
- Najlepszym wyjaśnieniem jest to, że te wybory w I turze już były plebiscytem, czy Andrzej Duda powinien zostać w pałacu. Wyborcy Lewicy wzięli w tym udział. Stało się to ze szkodą dla naszego kandydata. Bierzmy pod uwagę specyfikę tych wyborów. To jest bój nawet w I turze między dwoma kandydatami. Jest miejsce dla trzeciego - czarnego konia. W tych wyborach to Szymon Hołownia, wcześniej Paweł Kukiz i Andrzej Lepper. To stałe. To nie sprawia jednak, że nie zastanawiamy się, co poszło źle, jak lepiej dotrzeć z przekazem do wyborców.
Mówi pan o plebiscycie. Tyle samo wyborców Lewicy zagłosowało na Roberta Biedronia co na Szymona Hołownię.
- To prawda. Jest tak, że Lewica w parlamencie to siła polityczna, która wnosi nowe tematy. Nie było jej przez jakiś czas. To specjalista od nowości. W tych wyborach Szymon Hołownia wszedł do polityki, był świeży. Część wyborców postawiła na niego. Rozumiem to, chociaż jest pytanie, czy Hołownia jest wiarygodny w wielu rzeczach. Ja go nie kupuję. Pamiętam, że Hołownia był bardzo konserwatywnym publicystą, który odmawiał kobietom prawa do aborcji. Dzisiaj on się zmienia, bo zmienia się otoczenie. On musi uwzględniać głos innego elektoratu. Nie mogę się do niego przekonać, ale rozumiem ludzi, którzy chcieli świeżości.
Jak teraz będzie z Lewicą? „Polacy nic się nie stało”, czy będą rozliczenia? To będzie punkt zwrotny dla Lewicy?
- Część naszych przeciwników chciałaby krwawych rozliczeń na Lewicy. Oni by patrzyli na to. My fazy podziałów i kłótni mamy za sobą. Już prawie rok w Sejmie pokazał współpracę, dyskusję, wypracowywanie nowych stanowisk. Ci, którzy czekają na konflikt, zawiodą się. Zastanawiamy się jednak, jak inaczej ułożyć komunikację Lewicy z wyborcami, jak ich przekonać, żeby na nas głosowali i jak rozszerzyć grono wyborców. W sondażach dla partii wcale nie tracimy. Wynik prezydencki nie jest zadowalający, ale ludzie chcą głosować na Lewicę. To optymistyczne. Na pewno się zastanowimy w najbliższym czasie. Pod koniec roku planujemy szeroki kongres Lewicy. To miejsce do dyskusji o działaniu lewicowych partii. Czy powinny być liderskie, czy partycypacyjne, oddolne? Nad tym trzeba dyskutować.
Pytanie o najmłodszych wyborców. Wśród nich wygrywa Trzaskowski przed Hołownią. Kandydat Lewicy jest daleko. Ma co prawda lepszy wynik, sięgający 7%, ale tak czy inaczej, nie jest to najlepsza pozycja Roberta Biedronia wśród wyborców do 30. roku życia.
- To prawda. To jednak wynik znacząco lepszy niż w całej populacji. Młodzi głosowali sercem, za poglądami, nie kalkulowali politycznie. Ważna dla nich była ideowa treść kandydata. Ciekawe jest to, że wśród najmłodszych wyborców było najmniej chętnych, żeby poprzeć kandydata PiS lub PO. Oni są najmniej wciągnięci w duopol partyjny. Patrzę optymistycznie, nawet jak Krzysztof Bosak ma tam wysoki wynik. Młodzi są mniej przekonani, że PiS i PO są odpowiedzią na polskie problemy.
Deklaruje pan, że poprze pan w II turze Rafała Trzaskowskiego. Jak pan przyjmuje sygnały kandydata KO wysyłane w stronę wyborców Konfederacji? Nie przeszkadza to panu?
- Przeszkadza. To nie jest dobry pomysł, żeby puszczać oko do Konfederacji, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie, które mogą zrazić wyborców innych opcji. Mówienie w lewą stronę, że ważne są kwestie ekonomiczne, walka z wykluczeniem, w drugą stronę jest sygnał, że jesteśmy po stronie wolności gospodarczej. To stwarza wrażenie, że toczy się niejasna gra, cyniczna gra. Rafał Trzaskowski powinien tego unikać. Jest wspólny mianownik, który łączy różnych wyborców. To nie kwestie gospodarcze i społeczne, ale stosunek do władzy. Powinien być monopol jednej partii, czy powinien być podział władzy? To zrozumie każdy. To stawka tych wyborów. Trzaskowski na to powinien postawić, nie puszczać oko na wszystkie strony. To stworzy niedobrą atmosferę.
Te sygnały kierowane do wolnościowców dotyczą głównie kwestii wolności gospodarczej, podatków. Jeśli będzie to forsował kandydat KO, tak czy inaczej będzie mógł liczyć na poparcie polityków Lewicy?
- Zależy do czego Rafał Trzaskowski się posunie w przekonaniu, że wolny rynek rozwiąże problemy kraju. Jeśli będzie to mówił w kółko, zastanowimy się. Na dzisiaj to wypadek przy pracy. Ważniejsi są wyborcy. Politycy nie mają na własność głosów. Jeśli wyborcy zobaczą politykierstwo, zniechęcą się i nie pójdą. Ważne jest zachęcenie wyborców opozycji, żeby poszli. Łatwo stracić ich głosy, oni mogą się wycofać. Stawka jest wielka.
Co z Wiosną po wyborach? To pytanie o połączenie z SLD. Z trzech tenorów zostaje dwóch. Jeden został spalony w wyborach prezydenckich.
- Ja bym nie powiedział, że Robert Biedroń jest spalony. Wiedzieliśmy, że to będzie trudna kampania. On pewnie będzie szefem Wiosny. Nie mówi się o zmianie. To będzie nowa sytuacja dla SLD i Wiosny. Będziemy robić razem wspólną partię. To nowe otwarcie po wyborach. Zmieni się sytuacja, w której są trzy różne byty. Będziemy ustalać między SLD i Wiosną. Potem z Razem. To nowa sytuacja i szansa na spójne działanie, odważniejsze pomysły. Czekam na to z ciekawością.