- A
- A
- A
M. Gołębiewska: "Artysta w przestrzeni publicznej wiele ryzykuje"
Przestrzeń publiczna jest wykorzystywana na wiele sposobów. Wszyscy mamy do niej prawo. Każdy może się w niej zaprezentować. Jeśli ktoś czuje potrzebę wyjścia z mieszkania na zewnątrz, gdzie odbiór może być większy, to wiele ryzykuje. - mówiła na antenie Radia Kraków Małgorzata Gołębiewska, dyrektor artystyczna Art Boom Festiwal.Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz i Adama Piśko z Małgorzatą Gołębiewską, dyrektor artystyczną Art Boom Festiwal.
Marta Szostkiewicz: Jak pani patrzy na proces Diabła i artystę z Nowego Sącza?
Małgorzata Gołębiewska: To trudne zagadnienie. Przestrzeń publiczna jest wykorzystywana na wiele sposobów. Wszyscy mamy do niej prawo. Każdy może się w niej zaprezentować. Jeśli ktoś czuje potrzebę wyjścia z mieszkania na zewnątrz, gdzie odbiór może być większy, to wiele ryzykuje. To przestrzeń negocjacji z odbiorcą, który może nie rozumieć naszych intencji.
M.Sz: Gdzie te negocjacje powinny się toczyć? W gabinecie prokuratora, na sali sądowej? Nie mamy w społeczeństwie miejsc, gdzie rozmawiamy o tym co jest dopuszczalne w przestrzeni publicznej?
M.G: Nie powinny te rzeczy się dziać w sądzie. Zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu jakiegoś przestępstwa to ostateczny krok. Można wrócić do podstaw świadomości związanych ze sztuką. Propozycje artystów nie biorą się znikąd. To są często ludzie dużo bardziej wrażliwi od innych, którzy mają sensowny przekaz. Jakbyśmy nie kierowali się emocjami, że użyto jakiegoś symbolu, ale jakbyśmy chcieli zrozumieć dlaczego go użyto, to wielkich procesów byłoby znacznie mniej.
M.Sz: Może to artyści są sobie winni? Albo tworzą sztukę, której przekaz nie jest powszechnie zrozumiany, a jeśli przekaz trafia do przestrzeni publicznej to rodzą się problemy. Może być też tak, że niektórzy artyści chcą tylko prowokować a symbole religijne świetnie się do tego nadają?
M.G: Słyszałam takie opinie, że wielu artystów chce wypłynąć na skandalach. Ich pożądanie sławy jest tak wielkie, że nie patrzą na konsekwencje.
M.Sz: I posuną się nawet do świętokradztwa?
M.G: Tak. W obu wypadkach, o których mówimy, w przypadku ulicznej rozrywki jak Diabeł, czy sprzeciw nowosądeckiego artysty przeciwko komercjalizacji życia religijnego, nie są szkodliwe. To nie jest świętokradztwo. Były oczywiście mocniejsze procesy, jeśli chodzi o rozdźwięk między propozycje artystów a odbiorem społecznym. Takie procesy przeżywała przez wiele lat Dorota Nieznalska. Pamiętamy także interwencje w Zachęcie, gdzie jeden z posłów uwolnił papieża od meteorytu, który go symbolicznie przygniatał. To niezrozumienie metafory. Nieznalska została uniewinniona bo jej intencją nie była obraza uczuć religijnych. Pytanie o intencję nowosądeckiego artysty mogłoby wyjaśnić sprawę i nie byłoby potrzebne doniesienie do prokuratury.
M.Sz: Artysta w jednym z wywiadów powiedział, że jego intencje są głęboko metafizyczne i żałuje, że ci, którzy go oskarżają nie poszli najpierw do niego, żeby wyjaśnić różne rzeczy.
M.G: Artysta musi się liczyć z niezrozumieniem, że sztuka w przestrzeni otwartej jest upragniona. To dotyczy wszelkiej sztuki. Jej miejsce jest spychane.
M.Sz: Niektórzy twierdzą, że to nie jest sztuka, ale śmieci. Pani jest kuratorem wystaw sztuki współczesnej. Czy państwo planując kolejne edycje festiwalu mają z tyłu głowy to, że może być skandal?
M.G: Trudno jest przewidzieć reakcje mieszkańców czy turystów. Rokrocznie mamy kilkadziesiąt projektów, które się dzieją równolegle. Tam, gdzie czasami spodziewamy się kontrowersji akurat ich nie ma. Czasami są błahe tematy, które nam się wydawały wesołe...
M.Sz: Na przykład?
M.G: Próba opakowania kopca Kraka różową włókniną. Media nazwały to „cycem” i do jego realizacji dojść nie mogło. Pojawiły się sprzeciwy. W fazie uzgodnień rozmawiamy z wieloma instytucjami. Jeśli sprzeciwy są wyraźne to do realizacji nie dochodzi. Rozmawiamy o idei, nie polemizujemy z tym co powstało, ale do realizacji nie dochodzi.
Adam Piśko: Nie przerażą pani to, że dialog między twórcą a odbiorcą musi się odbywać przez taką ilość instytucji?
M.Sz: No właśnie. Ja sobie pomyślałam o czasach Zielonego Balonika czy wcześniej, w czasach szalonych występów Przybyszewskiego. Jak oni by wszystko uzgadniali to co my byśmy czytali o Młodej Polsce w podręcznikach?
M.G: Akurat teraz mówimy o festiwalu miejskim. Na przysłowiowym „nielegalu” mogą sobie na takie działania pozwolić aktywiści miejscy i ponosić konsekwencje z powodu za dużego nagłośnienia czy zajęcia nie tego miejsca co trzeba. Wtedy trzeba by brać to na klatę. W przypadku dużych imprez zapewnienie temu trwałości jest naszym obowiązkiem. Wielokrotnie byśmy oczywiście polemizowali. To co w nas nie wywołuje sprzeciwu wywołuje czasami sprzeciw plastyka. Mural jest za blisko kościoła lub powinien mieć inne przesłanie. Pewne symbole są zawłaszczone i posługiwanie się nimi może wzbudzać emocje. To pewna prewencja, być może zacznie iskrzyć. Nie jest jednak tak, żebyśmy się szalenie ograniczali.
Komentarze (0)
Brak komentarzy
Najnowsze
-
09:56
Sylwester w Krakowie? Miasto mocno oszczędza
-
09:52
Uciekał przed policją, staranował radiowóz, dwóch funkcjonariuszy w szpitalu
-
09:25
Paweł Żyła : Za pierwszy maraton nie dostałem ani dyplomu, ani medalu
-
08:51
Pracowite święta dla strażaków. W Małopolsce interweniowali 206 razy
-
08:15
Piotr Ryba: Utrzymanie parków zdrojowych, fontann, oświetlenia, dróg... Opłata uzdrowiskowa nam się przydaje
-
07:51
Reymont, Tischner, Żeromski, Boznańska i inni - znamy patronów 2025 roku w kulturze i historii
-
07:24
Wójt Mogilan mówi "nie" referendum ws. budowy kolei z Krakowa do Myślenic
-
07:08
Pierwszy był w Mistrzejowicach. Ofiaromaty coraz popularniejsze w kościołach
-
06:43
Puszcza coraz bliżej Niepołomic
-
06:17
W piątek dużo chmur, ale bez większych opadów. Są ostrzeżenia meteo dla Małopolski
-
06:13
Aktualności komunikacyjne 27.12
-
15:33
Święta nie tylko za stołem, stawiamy na aktywność