Zapis rozmowy Jacka Bańki z Łukaszem Stachem, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.

 

Kandydaci o tym samym nazwisku są na listach jacka Majchrowskiego, PiS i wśród parlamentarzystów PO. Lasota na każdej liście?

- Jest tego typu mechanizm w Krakowie. To nazwisko znalazło miejsce na każdej liście. Wynika to z faktu podłączenia się pod popularną postać. W najnowszym sondażu pan Lasota ma 21% w wyborach prezydenckich w Krakowie. Niektórzy wyborcy szukają nazwisk na listach. To może powodować, że mniej znani kandydaci ze znanym nazwiskiem zgarną dużo głosów.

 

Co to o nas mówi?

- To mówi o jakości demokracji i słabym zorientowaniu wyborów. Jak głosujemy tylko na nazwisko a nie zastanawiamy się kim on jest, to źle to o nas świadczy. Te praktyki są także dwuznaczne. Nie można nikomu zabronić startu, ale natężenie tych praktyk jest tak duże, że można uznać, iż to jest celowe działanie.

 

Czasami mi się wydaje, że sami autorzy list nie traktują tego na serio. Na liście PO jest kandydat o nazwisku Majchrowski.

- Pamiętajmy, że to próba podłączenia się do znanego nazwiska. Dodatkowo u nas jest problem ze znalezieniem odpowiednich kandydatów do wyborów. Polacy niechętnie angażują się w politykę. Partie szukają rozpaczliwych metod, żeby poprawić wynik.

 

Do sejmiku swojego ojca wciąga Andrzej Duda.

- To grzanie się w blasku chwały. Andrzej Duda jest znanym politykiem PiS i jego ojciec ma duże szanse na dobry wynik. Jaki syn taki ojciec.

 

Ten kandydat będzie mówił, że jest ojcem słynnego posła czy to będzie ciche grzanie się w słońcu swojego syna?

- To może przyjąć obie formy. Zależy od jego osobowości. On może nawiązać, że jego syn osiągnął wiele, ale może też działać niezależnie.

 

Na tych samych listach jest syn senatora Pęka. Mechanizm jest podobny?

- Tutaj mamy do czynienia z podobnym mechanizmem. Jest jednak dziedziczenie w polityce. Były już takie przypadki. Chociażby jest syn posła Czarneckiego. Partiom brakuje zaplecza społecznego i trzeba sięgać po takie kandydatury.

 

Z czego to wynika, że brakuje zaplecza? Młodych działaczy, przedstawicieli młodzieżówek nie brakuje.

- Mechanizmy polskiej polityki, jak chodzi o awans, są wykrzywione. Rzadko kiedy promowani są młodzi działacze. Świat zastałej polityki jest zakonserwowany. Promowana jest wierność a nie działania. Przebicie się jest trudne. Wybory samorządowe wydają się być takim procesem. Młody kandydat osiąga sukces i awansuje. Co z tego, że młodzieżówka jest silna jak jej głos jest słaby. Jednak dalszy kryzys zaufania do partii może spowodować konieczność odświeżenia polityków. Są także kwestie związane z wiekiem przywódców partyjnych.

 

Czyli ten słynny „szklany sufit” istnieje także wewnątrz struktur partyjnych, nie tylko na rynku pracy?

- Należy przyznać, że to istnieje. To jest związane z rywalizacją frakcji. Jeśli ktoś szybko awansuje to dla kogoś innego braknie miejsca.

 

Scenariusz na dobrą karierę to siedzenie cicho i noszenie teczki za posłem czy senatorem?

- Niestety tak. Można też dodać noszenie teczki za prezesem. Ten mechanizm jest obecny. To wymaga zmiany mentalności. Bez tego zmiana będzie trudna. Mechanizmy awansu i jego blokowania są ustalane na szczeblu partii. Społeczeństwo nie ma na to wpływu. Parytety i suwaki nie dają efektów. Niestety należy czekać na zmianę lub zmienić elity polityczne.

 

Jest iskierka nadziei? Mówi się o odkorkowaniu polityki w związku z odejściem Tuska do Brukseli. Oczekiwanie jest także w PiS. To może być pierwszy krok do zmiany?

- Trudno ocenić. Na pewno odejście Tuska tworzy nową jakość w PO. On był liderem, który tłumił działalność innych frakcji. To odejście może spowodować dojście do głosu ludzi z marginesu. Samo odejście może spowodować dekompozycję PO. Pytanie co wypełni tę pustkę. W PiS pewna zmiana może też wynikać z hipotetycznego odejścia prezesa. To jest jednak kwestia roku, dwóch, trzech. W polityce tydzień to już jest długo.