Podoba się panu ustawa o związkach partnerskich przygotowana przez ministrę do spraw równości Katarzynę Kotulę?

- To świetne pytanie. Ona nie podoba się części koalicjantów. Związki partnerskie były wpisane w deklaracje rządu Donalda Tuska na 100 dni. To obietnica niespełniona.

Pytam o pana odczucia.

- To nie jest bliska nam ustawa. Mamy do niej dystans, ale jednocześnie patrzymy na to, co pan prezydent i część PSL mówi. Mówią o swoim projekcie. Czekamy na to. Może to będzie bliższe światopoglądowi Polaków? Ustawa minister Kotuli jest mocno lewicowa. Ona spowoduje wielkie zmiany w polskim społeczeństwie i doprowadzi do późniejszej zgody na przysposobienie dzieci przez pary jednopłciowe. Na to zgody społeczeństwa nie ma.

Co w tej ustawie jest takiego lewicowego? Tam przysposobienia, czyli adopcji, nie ma. Jest mała piecza, czyli to, że partner rodzica będzie mógł do szpitala iść odwiedzić dziecko, ewentualnie na wywiadówkę. Nie ma tam nic zdrożnego, moim zdaniem. Co tam jest takiego bardzo kontrowersyjnego?

- PiS od początku odpowiada się za tradycyjnym modelem rodziny – mama i tata. Nie prześladujemy jednak osób żyjących w związkach jednopłciowych. Te osoby muszą uszanować kulturę chrześcijańską i powinny uszanować przekonania Polaków. Nie ma dziś zgody Polaków, żeby był ten agresywny model lansowany przez Lewicę w całej Europie, który otwiera drogę do adopcji przez pary jednopłciowe.

Tutaj nie ma żadnej adopcji dzieci, nie ma żadnego przysposobienia. Co w tym projekcie konkretnie się panu nie podoba?

- Na posiedzeniu Sejmu zaprezentujemy swoje uwagi. PSL, część Trzeciej Drogi…

Trzecia Droga już deklarowała, że zagłosuje za.

- Rozmawiałem z posłami Trzeciej Drogi, którzy są sceptyczni. Zachęcam, żeby tematami dotyczącymi otwarcia na lewicowość, nie otwierać puszki Pandory. To wybuchnie i nie będzie korzystne dla obecnie rządzących.

Prezydent Duda zapowiedział ustawę o związkach partnerskich...

- Tak. Prezydent zaproponował pewne rozwiązania dla par jednopłciowych i szerzej. To jest delikatne. Ma mówić o możliwości dziedziczenia.

O strategię migracyjną chciałem zapytać. To może ten projekt rządowy panu się podoba, czy też nie?

- Jak pan mówi o budowie 49 centrów dla migrantów, że w Warszawie trzeba zapłacić 250 złotych za numer w kolejce do urzędu ds. cudzoziemców, mi się to nie podoba. Donald Tusk myśli, że to dalej społeczeństwo z lat 2010-2012. Co innego mówi w Brukseli, co innego w Polsce. Donald Tusk zgadza się, żeby około 40 tysięcy migrantów pochodzenia afrykańskiego…

Głosował przeciw.

- ...wróciło z Niemiec do Polski. Mój zarzut do Donalda Tuska jest taki, że gdy Unia nie radziła sobie z kryzysem migracyjnym, Tusk był szefem Rady Europy. Dlatego stawiam tezę, że Donald Tusk na potrzeby krajowe podgrzewa temat, ale to lekceważy. 11 milionów Polaków w referendum jasno powiedziało, że nie życzy sobie przyjmowania nielegalnych migrantów. Dziś Donald Tusk chce spowodować, żeby do Polski wrócili nielegalni migranci i brak bezpieczeństwa.

Po pierwsze, Polska głosowała przeciwko paktowi migracyjnemu. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Taka jest prawda. Po drugie, jeśli chodzi o te 40 tysięcy migrantów, to rząd polski nie zgadza się na to, żeby wrócili z Niemiec. Po trzecie, to są ci migranci, których państwo przepuścili przez granicę białoruską, przez Polskę nielegalnie do Niemiec.

- Myśmy uszczelniali mur na granicy. PO przynosiła niebezpiecznym cudzoziemcom posiłki. Platforma głosowała przeciwko uszczelnieniu granicy wschodniej. Dziś przekonują, że będzie bezpieczniej, ale oni sami są niebezpieczeństwem dla Polaków. Apelujemy, żeby się zgłaszać do biur poselskich. Zbieramy podpisy od tygodnia w biurach poselskich PiS i prosimy o wsparcie tego projektu. W referendum chcemy pokazać Donaldowi Tuskowi, że nie zgadzamy się na otwarcie granic dla nielegalnych migrantów.

Wczoraj przed komisją do spraw Pegasusa zeznawał Krzysztof Brejza, którego CBA inwigilowało Pegasusem, gdy był szefem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej...

- Za zgodą sądu. Wie pan o tym.

Sąd nie wiedział, na co się zgadza. Nie wiedział, czy to będzie zwykły podsłuch, czy też będzie to podsłuch Pegasusem. Mówili o tym sędzia Beata Morawiec i sędzia Igor Tuleya. Po drugie zostały im przedstawione, delikatnie mówiąc, wątpliwe dowody uprawdopodabniające przestępstwa pana Brejzy. Jak to jest, proszę pana, że za pana czasów podsłuchiwało się politycznych przeciwników?

- Nie za moich czasów. To nadużycie.

Za czasów rządów PiS, tak.

- Za moich czasów byli ścigani nie tylko przestępcy podatkowi, osoby wyrządzające szkodę RP, ale także politycy różnych opcji, którzy nie mogli czuć się bezkarnie. Byli ścigani też politycy z naszego środowiska. Sąd dał wiarę i pozwolił na podsłuchy. Tłumaczenia części sędziów po roku nie są wiarygodne.

Po pierwsze, Krzysztof Brejza nie usłyszał zarzutów żadnych. Po drugie, Pegasusem byli też podsłuchiwani m.in. Ewa Wrzosek i Beata Morawiec, wobec których w ogóle nie było żadnych podejrzeń przestępczych. Ta narracja jest nieścisła.

- Pan się myli. Za naszych czasów walczyliśmy z mafiami vatowskimi. Dziś brakuje środków na leczenie, wpływy z CIT o ponad 10 miliardów są mniejsze. Dzisiaj mafie przestają się bać. Państwo straciło oręż, którego powinny się bać osoby łamiące przepisy.

Pana zdaniem Zbigniew Ziobro powinien się pojawić przed komisją? Ostatnio się nie pojawił i nie przysłał zwolnienia.

- Widzieliśmy wszyscy wstrząsające zdjęcia, w jakim stanie jest pan Ziobro...

Te zdjęcia były sprzed kilku ładnych miesięcy.

- Kilka miesięcy temu politycy PO mówili, że on ściemnia z chorobą. Takie podejście w stosunku do osoby ciężko chorej pokazuje, że doszliśmy do dehumanizacji w polityce. Robią tak politycy PO i Lewicy. Każdemu choroba może się przytrafić. Trzeba poznać stan zdrowia pana ministra. Jestem przekonany, że gdyby mógł się pojawić, odpowiedziałby na zarzuty. To próba przykrycia problemów, choćby dramatów w polskich szpitalach.

Dzień później Zbigniew Ziobro stawił się w prokuraturze w Sieradzu. Tam był w sprawie, którą sam wytoczył, zeznawał i był w stanie to zrobić.

- Osoba chora na nowotwór każdego dnia może czuć się inaczej.

Można było zwolnienie przedstawić.

- Trzeba pytać ministra Ziobro, nie mnie. Dziękuję lekarzom, którzy zaangażowali się w leczenie ministra. Ta sprawa może poczekać do czasu wyzdrowienia. I tak nie chodzi o to, żeby minister się stawił przed organami, ale żeby króliczka gonić. Na to zgody nie ma.