Zapis rozmowy Sławomira Wrony z wojewodą Małopolski, Łukaszem Kmitą.

Mieszkańcy Trzebini mogą spać spokojnie? Odbyło się spotkanie służb kryzysowych, na którym uspokajano, że alarmistyczne doniesienia o kolejnych zapadliskach i konieczności ewakuacji części mieszkańców, są nieuzasadnione. Może pan zaręczyć, że nie ma zagrożenia?

Efekt zapadlisk na terenie Trzebini to efekt płytkiej eksploatacji węgla. Na stronie www.siersza.pl, są dokładne mapy, z których wynika, że w latach 50., w miejscu gdzie były leje i zapadliska, były tereny niezamieszkałe. Jak dziś nałożymy tę mapę na mapę obecną, jest tam kościół, cmentarz, zabudowania. Mieszkańcy, którzy otrzymywali w latach 50., 60., 70. pozwolenia, mieli świadomość terenu. Problem nie jest od dziś, ale od 50-60 lat. Pewne nasilenie zjawisk nastąpiło w ciągu ostatnich 15 lat. W ostatnim roku coraz więcej zapadlisk się pojawia. Z danych od służb i ekspertów pracujących na rzecz SRK wynika, że zapadliska pojawiają się w miejscach, gdzie były tak zwane płytkie chodniki, gdzie eksploatacja węgla następowała od 10 do 15 metrów od poziomu gruntu. Jest to związane z podnoszeniem się wody. Wydałem jasne dyspozycje. Okręgowy Urząd Górniczy ma sprawdzić, czy podjęta decyzja o likwidacji kopalni - to decyzja z końcówki lat 90. - była właściwa. Musimy ocenić. Są ekspertyzy, czy te decyzje były właściwe. Nikt do tej pory tego nie zrobił. Uruchomiłem narzędzia, żeby sprawdzić, co się dzieje. Druga kwestia to georadary. To georadary, które mogą do 50 metrów w głąb ziemi sprawdzić, czy są tam pustki. Są trzy takie georadary na świecie, zbudowane w ramach start upów. One były wykorzystywane przez prokuraturę, żeby sprawdzić, czy nad morzem jest poszukiwana zaginiona osoba. To najwyższej jakości sprzęt.

Kiedy będą znane wyniki tych badań?

- Nie oczekuję od ekspertów, żeby pracowali bardzo szybko. Powiedziałem to na zespole. Nie popełnijmy błędu z końca lat 90. Jak trzeba poczekać miesiąc, muszą mieć czas.

Sami eksperci określili możliwy termin?

- To połowa lutego. Profesor Macuda od lat tym się zajmuje. Wtedy powinny być znane dokładne wyniki. Wtedy powinniśmy mieć świadomość, jak zabezpieczyć to. Niewiele osób mówi o tym, że według danych nie są zagrożone teraz budynki zamieszkałe. Zapadliska są w pobliżu, gdzie były chodniki płytkiej eksploatacji. Mieszkańcy jednak wiedzieli, gdzie one są, gdy budowali domy. Unikali tego. To trudna sytuacja. Nikt się tym nie zajął do tej pory. Ja chcę rozwiązać problem.

Ruchy ziemi pojawiają się w różnych miejscach nie tylko za sprawą zapadlisk. Są też osuwiska. Takie zagrożenie pojawiło się ostatnio w Męcinie na Sądecczyźnie. Po doświadczeniach ostatnich kilkunastu lat, kiedy osuwiska dawały się we znaki mieszkańcom, zrobiono coś, żeby odszukać potencjalnie zagrożone miejsca? Jesteśmy przygotowani, żeby szybko działać?

- Na przestrzeni ostatnich lat został wypracowany sprawny model. Jedyny taki w Polsce. Małopolska w znacznej części jest położona na terenie osuwiskowym. Nie da się zlokalizować, kiedy osuwiska zostaną uaktywnione. Jednak dzięki zespołowi ekspertów w Urzędzie Wojewódzkim, badamy te przypadki. Proponują oni rozwiązania, żeby ustabilizować ziemię. Była podobna sytuacja na terenie Rabki. Osunęła się ziemia. Natychmiast działaliśmy. Urząd wyręcza nieco samorządy, ale widzimy taką potrzebę. Szef MSWiA przyznał środki na stworzenie dokumentacji. Co roku kilkadziesiąt milionów trafia do Małopolski, żeby działać w miejscach osuwisk.

Zatem służby mają procedury, czegoś się nauczyliśmy…

- Rzeczy konkretne się dzieją. Na terenie Zakliczyna, dzięki pracom podjętym i dofinansowanym ze środków rządowych, zostały ustabilizowane drogi. Na terenie powiatu wadowickiego, suskiego są takie działania. Myślimy o całej Małopolsce. Niestety wszędzie te procesy występują.

Ruszają ferie zimowe, na początku w województwach: śląskim, lubelskim, podkarpackim, łódzkim i pomorskim. Będziemy to widzieć, bo południe Małopolski to miejsce, gdzie wielu Polaków wypoczywa. Na jakie zagrożenia przygotowują się służby? Odbyła się specjalna odprawa.

- Jak co roku przygotowujemy służby i przestrzegamy tych, którzy chcą iść na skróty. Ferie w Małopolsce to czas bezpiecznego odpoczynku. Służby pracują na pełnych obrotach. Ci, którzy przyjeżdżają do Małopolski, muszą robić wszystko, żeby było bezpiecznie. Policja, ITD sprawdzają autokary dowożące dzieci. TOPR i GOPR jest gotowy. Wiele osób przyjedzie, próbuje wypraw w góry. Apeluję do Małopolan. Sprawdzajmy komunikaty, jeśli chcemy iść w góry. Kierujmy się bezpieczeństwem. Kuratorium oświaty będzie sprawdzało, żeby nie było dzikich kolonii. Policja, straż pożarna, inspekcja budowlana sprawdzi dachy. Nie może być takiej katastrofy jak niegdyś w Katowicach. Na Podhalu była też historia z tymczasowym barakiem, w którym wypożyczano narty. Przy podmuchu wiatru była tragedia. Służby w Małopolsce pracują pełną parą, żebyśmy czuli się bezpiecznie. Będzie najazd kibiców też na Zakopane. Będziemy dopingować polskich skoczków. Proszę, żeby kibice dostosowali się do komunikatów. Część dróg będzie zamknięta. Wszystko dla bezpieczeństwa.

Jeszcze kwestia węgla. Część małopolskich gmin skarży się, że wciąż nie dotarł do nich w całości węgiel z rządowego programu. Chodzi o pulę dostępną do końca 2022 roku. Powoli zaczynają się pojawiać mieszkańcy, którzy chcą drugą partię odbierać. Mamy wiadomość, kiedy wypełnione zostaną limity z ubiegłego roku? Gorlice na przykład całości nie dostały.

- Generalnie Małopolska jest najlepiej zaopatrzona w węgiel. Są jednostkowe przypadki. Śledzę to. Wiem, które gminy mają problem. W Gorlicach zamówiono kostkę, dostępny jest węgiel. Akurat rodzaj zamówiony przez gminę jeszcze nie dotarł. Robimy wszystko, żeby dotarł. We wtorek prezes Polskiej Grupy Górniczej spotka się ze mną i z samorządami w ramach wideokonferencji, żeby zamknąć temat dostaw węgla w ubiegłym roku i zacząć dyskusję o potrzebach gmin. Dzięki dużej sprawności samorządów… Tylko w 2% samorządów są pewne problemy logistyczne. Jest moje oczekiwanie, żeby spółki górnicze sprawnie dostarczyły węgiel. Dementuję informacje, że węgla w Małopolsce nie ma. Odwrotnie. Węgiel jest dostarczony w Małopolsce.

Wiemy, że rozpoczął się proces formowania i budowy siedziby dla nowej jednostki wojskowej w gminie Korzenna. Jest głos gminy, że o ile sama budowa siedziby to zadanie MON, o tyle przygotowanie infrastruktury, dróg spoczywa na barkach samorządu. Gmina mówi, że jej nie stać i będzie szukać wsparcia u wojewody i we władzach województwa. Drzwi są otwarte?

- Oczywiście. Z końcem roku z rezerwy premiera były środki dodatkowe na drogi dla gminy Korzenna. To wielkie przedsięwzięcie dla całej Sądecczyzny. W Wojnarowej powstanie obiekt wojskowy i będą żołnierze. Będą miejsca pracy. Pomożemy gminie Korzenna. Współpraca z panem wójtem jest wzorcowa. Będziemy myśleli o gminie, żeby nie tylko zbudować nowe drogi, ale dostosować je do wojska. Musi być odpowiednia nośność drogi. Będą cięższe transporty.