Zapis rozmowy Jacka Bańki z radnym Krakowa, kandydatem na prezydenta Łukaszem Gibałą.
Z pana list wystartują radni z klubu Nowoczesnej. Dlaczego sięga pan po radnych, którzy przechodzą z partii do partii, żeby tuż przed wyborami wylądować na listach Krakowa dla Mieszkańców?
- Z partii do partii nie przechodzą. Nie jesteśmy partią. Opuścili Nowoczesną, bo – jak mi powiedzieli - uważają, że jestem najlepszym kandydatem na prezydenta. To brzmi dla mnie niezręcznie. Od lat z nimi współpracowałem, cenię ich. Radna Jantos jest bardzo doświadczona. W naszym przyszłym klubie sądzę, że się dostanie, będzie jedyną radną z takim doświadczaniem. Ona się przyda. Radna Jantos ma wielkie zasługi na kultury. Jest wieloletnią przewodniczącą komisji kultury, zaangażowała się w ratowanie Kossakówki, działa dla edukacji, działa na rzecz zwierzaków. Michał Starobrat to radny aktywny, dynamiczny, działa na rzecz dzielnic peryferyjnych, gdzie brakuje kanalizacji, chodników, są dziurawe drogi. Mieszkańcy od dawna mi pisali, że jak jest problem to uderzają do Starobrata. Jak zaczęliśmy współpracować, nie wahałem się. Warto mieć takie osoby.
Są to radni, którzy do Rady Miasta dostali się z listy prezydenta Jacka Majchrowskiego. Prezydenta zaczynają krytykować z Łukaszem Gibałą przed wyborami...
- Oni od dawna byli już krytyczni. W ostatnich głosowaniach nie byli za wotum zaufania. Rozczarowali się jego rządami. Dobrze, że taka ewolucja przeszła. Wiele razy podkreślałem, że jeśli chodzi o współpracowników Jacka Majchrowskiego, większość z nich jest do wymiany, ale nie wszyscy. Nie będzie grubej kreski. Część tych osób na stanowiskach średniego i wyższego szczebla to sensowne osoby. Indywidualnie to ocenimy.
Będą kolejne transfery? Są radni niezrzeszeni w Radzie Miasta.
- Najprawdopodobniej jedynie ta dwójka radnych wystartuje z naszych list. Będą ciekawe nazwiska, ale spoza Rady Miasta.
Czyli do prezydenckiego Przyjaznego Krakowa pan nie sięgnie?
- Nie. Tam są radni, z którymi czasem współpracuję, ale raczej nie wystartują z naszych list.
Przed wyborami WP wraca do finansów pana spółki. Jak wynika z dokumentów, jej zadłużenie w ciągu ostatnich lat wzrosło o ponad 180 milionów. Tak pan krytykuje zadłużenie Krakowa, finanse miasta, ale pana spółka tonie w długach?
- Nie. Uśmiecham się. Ten artykuł nie pojawił się przez przypadek. Jest kampania, wybory niedługo. Spodziewałem się ataków na mnie. Atak został zainicjowany przez anonimowe pismo, które zdaniem LoveKraków napisał jeden z doradców Jacka Majchrowskiego. Każdy wie, że spółki innowacyjne rozwijają się przez inwestycje. Inwestuje się zwykle pożyczkami inwestycyjnymi. Mamy spółkę, która produkuje głównie filament do drukarek 3D. Chcemy zbudować nową halę, bo produkcja rośnie, kupujemy nowe maszyny i ziemię w Niepołomicach. Jestem dumny, że eksportujemy nasze towary do ponad 70 krajów na świecie z napisem Made in Poland. To filamenty wysokiej jakości. Przynosimy chlubę Polsce i Krakowowi.
Dla przyszłego prezydenta nie będzie problemem pozostawanie w realnej zależności wobec pożyczkodawcy?
- Pożyczkodawcą jest mój ojciec. Lepiej od taty pożyczyć niż od banku. To pożyczka oprocentowana, komercyjna.
Co pan zrobi ze spółką jako prezydent?
- Spółka będzie dalej działała. Mam współpracowników. Jako prezydent w 100% bym zarządzał miastem. Współpracownicy sobie poradzą beze mnie. Będę ze spółki dalej dumny jako właściciel, który patrzy z boku.
W 2014 i 2018 roku obiecywał pan krakowianom bezpłatny transport. Dlaczego teraz gdy realną się staje pana wygrana, zrezygnował pan z bezpłatnej komunikacji?
- Tu uśmiecham się znowu. Wracamy do finansów miasta. W 2014 i 2018 roku Kraków był w lepszej kondycji finansowej. To było realne wtedy. Teraz zadłużenie jest blisko granicy bankructwa. Jak się przekroczy pewien pułap zadłużenia, wkracza komisarz. Nie można sobie na to pozwolić. Na skutek Nowego Ładu spadły dochody z PIT. Jedną zmyśli, która stała za bezpłatnym transportem było to, że mieszkańcy by się meldowali w Krakowie, żeby z tego skorzystać. Teraz nawet jakby się meldowali, dodatkowy wpływ z PIT by nie zrównoważył ubytków wpływu z biletów komunikacji miejskiej.
W tym tygodniu odbyło się spotkanie z ministrem finansów ws. nowego sposobu finansowania samorządów. Większy udział w PIT, ryczałcie. Przy takiej kroplówce finansowej nie byłoby to możliwe? W Zakopanem posiadacze karty nie płacą za komunikację. Są trzy linie, nie można tego porównać do Krakowa, ale płacą tylko przyjezdni.
- Liczę na te rozwiązania, ale to na razie słowa. Nie ma projektów ustaw. Finanse państwa też nie są w dobrej sytuacji. To pewnie nie nastąpi szybko. Jakby część tych rozwiązań weszła, sytuacja Krakowa by się poprawiła i wtedy można wrócić o bezpłatnej komunikacji dla wszystkich, którzy tu mieszkają i płacą podatki.
Czy w nowej kadencji samorządu powrót do takiego rozwiązania wydaje się panu możliwy?
- Tak, ale pod warunkiem, że nastąpi zmiana finansowania samorządów. Mógłby to być powrót do starych zasad, albo wyrównanie strat w wyniku nowych zasad.
Podwyżka cen biletów?
- Nie. Nie podniesiemy cen biletów. Chcemy podnosić jakość usług. Tramwaje i autobusy muszą kursować częściej. To wymaga nakładów. Dlatego też wstrzymujemy się z obietnicą darmowej komunikacji miejskiej.
Dzisiaj miesięczny bilet dla posiadaczy Karty Krakowskiej to 80 złotych miesięcznie. To zostanie przez 5 lat? Trudno w to uwierzyć.
- Przy tej inflacji można się zastanawiać, czy to realne. Zakładam, że inflacja się zmniejszy. Jak ceny się uspokoją, nie podniesiemy cen biletów. Jakby był gwałtowny wzrost inflacji, wrócimy do tego. Przez 5 lat te 80 złotych powinno zostać. Tego bym chciał.
Szef ekspertów stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców przekonuje, że jednym z najważniejszych tematów kampanii będzie polityka mieszkaniowa. Jak będzie pan chciał ułatwić odstęp do mieszkań krakowianom? W ciągu roku ceny mieszkań w Krakowie wzrosły o 20% i dalej będą rosnąć.
- Tak. Boję się, że wyprzedzimy Warszawę. Jesteśmy drugim z najdroższych dużych miast, bo są jeszcze kurorty jak Sopot czy Zakopane. To ogranicza dostęp młodych ludzi do własnego mieszkania. Ceny wynajmu też rosną. Mamy kilka rozwiązań. Chcemy zaprzestać wyprzedaży miejskich mieszkań. W tej kadencji sprzedano ich ponad 700. Chcemy, żeby miasto budowało mieszkania na tani wynajem. To realne. Miasto ma działki i są środki w funduszach centralnych. Należy wykorzystywać Społeczne Inicjatywy Mieszkaniowe. Miasto to robi, ale anemicznie, to w praktyce nie działa. Będziemy też przykładali wagę, żeby nowe mieszkania powstawały w sposób racjonalny. To musi być zrównoważony rozwój, zarówno jak chodzi o to, co będzie budowało miasto i deweloperzy. Muszą być dobre plany zagospodarowania, które spowodują, że mieszkania będą komfortowe, będzie zieleń, miejsca parkingowe, żłobki, przedszkola. Nie chodzi o robienie gett.
Może pan wskazać lokalizację, gdzie takie mieszkania na wynajem mogłyby powstać?
- Myślimy o Rybitwach. Tam był plan Nowego Miasta. Rada to odrzuciła, bo to było niedopracowane. Można do tego wrócić. Są tereny w Hucie za placem Centralnym. Jest pomysł Nowej Huty Przyszłości. W ramach tego nie było budowy mieszkań, ale można to dołożyć. Tam była budowa centrów logistycznych, Błonia 2.0, przestrzeń dla innowacyjnych przedsiębiorstw. Dlaczego miasto nie może tam budować mieszkań pod tani wynajem dla osób, które są w luce czynszowej? One nie kwalifikują się na mieszkanie socjalne, ale są za mało zamożne, żeby dostać kredyt.
Te dwie lokalizacje to teren, którym zarządza spółka Kraków Nowa Huta Przyszłości i Rybitwy – powrót do Nowego Miasta?
- Tak. Na razie te dwie. Pomyślimy nad kolejnymi.
Nie ma sprzeczności? Łukasz Gibała, który zawsze był przeciwko betonowaniu miasta, postawi na deweloperkę?
- Miejską. Nie ma sprzeczności. Nowe osiedla mają powstać z zielenią, szerokimi chodnikami. To nie betonowanie, ale zrównoważone osiedla. Czym innym są betonowe getta. Tego nie chcemy, żeby robiło to miasto i prywatni deweloperzy. Czym innym z kolei są zrównoważone osiedla. One są potrzebne, żeby młodzi mieli gdzie mieszkać. Młodych ludzi będzie więcej przyjeżdżało do Krakowa. Młodzi ludzie w większości nie chcą mieszkać na wsi, ale w dużym mieście. My nie chcemy, żeby oni emigrowali do Warszawy, Londynu i Dublina. Chcemy, żeby oni po studiach zostali w Krakowie.