Lucyna Bełtowska, wieloletnia kustosz Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Maius, autorką wielu wystaw, malarka, poetka, góralka, autorka wspomnień „Wyznania muzealniczki. Historie-wspomnienia-impresje” w rozmowie z Marzeną Florkowską.
- A
- A
- A
Lucyna Bełtowska: Nie mogłam zostać proboszczem, zostałam kustoszem
Derwiszowałam w płaszczu królowej – co działo się w Collegium Maius?
Trzymanie za rękę i iluminacja
Trzymałaś za ręce rzeźby Wita Stwosza z Ołtarza Mariackiego. Wchodziłaś na rusztowanie?
To nie było w kościele Mariackim. Figury ołtarza po powrocie do Krakowa przez jakiś czas przechowywane były na Wawelu i tam poddawane konserwacji. W kościele była tylko figura Matki Bożej. Był rok 1956, kiedy jako mała dziewczynka przyjechałam z Nowego Targu do Krakowa z moim dziadkiem Antonim Bełtowskim. Był kolekcjonerem obrazów i prawdopodobnie na Wawelu był w jakiś swoich sprawach. Dla tzw. świętego spokoju pozwolił mi zostać samej w sali, w której po konserwacji prezentowane były rzeźby Wita Stwosza.
I ja, chodząc wśród tego lasu figur, absolutnie przepięknych, wyniosłych, ogromnych, nie odczuwałam lęku ani strachu. Wprost przeciwnie, wydawało mi się, że jak gdyby one się opiekują tą małą dziewczynką. Rzeczywiście dotykałam ich szat, patrzyłam na dłonie, potem na swoje. A te lipowe były bardziej realne. To była dla mnie taka iluminacja, absolutne objawienie.
I kiedy wrócił dziadek, zapytałam go, co trzeba robić i kim trzeba zostać, żeby móc obcować z takim pięknem, z takim ideałem. A on wtedy popatrzył na mnie i powiedział, że najlepiej to proboszczem w kościele Mariackim, albo… kustoszem.
I chyba wyznaczył moją ścieżkę życiową, bo rzeczywiście całe życie byłam kustoszem, teraz już emerytowanym.
Dziadek Antoni i Nowy Targ. Jaki miały wpływ na Ciebie?
Dziadek był taką postacią niezwykłą w Nowym Targu. W 1929 roku wybrał się swoim własnym samochodem, a wtedy na Podhalu, w Nowym Targu posiadanie samochodu wyznaczało jakiś status społeczny, na prywatną audiencję do papieża.
Dziadek był kolekcjonerem malarstwa. W domu, który już niestety nie istnieje przy ulicy Ogrodowej 36 w Nowym Targu, właściwie w każdym pomieszczeniu były obrazy Fałata, Malczewskiego, Wyspiańskiego, Wyczółkowskiego, Kossaka, Aksentowicza, Popiela. Żaden niestety nie trafił do mnie.

Czerwone szpilki na barokowych schodach
Ale Ty trafiłaś do Muzeum UJ. Znałaś kolejnych dyrektorów.
Miałam to wielkie szczęście, że mogłam pracować i obserwować pracę wszystkich dotychczasowych dyrektorów Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Maius: profesora Karola Estreichera młodszego, profesora Stanisława Waltosia i profesora Krzysztofa Stopki, z którym zrobiliśmy dwie wspólne wystawy.
O takie nietypowe przygody chciałam zapytać. Jak w szpilkach chodziłaś po gdańskich schodach. Jak zjechałaś po nich z fantazją i co było dalej?
Gdańskie, barokowe, bardzo cenne, kręte schody.
Chodziłam wówczas w wysokich, włoskich, czerwonych szpilkach. Zbiegałam po krętych schodach barokowych z XVIII wieku, przeniesionych z Pałacu Potockich, dębowych, wyślizganych. Straciłam równowagę, zaczęłam zjeżdżać. Wzięłam jeden zakręt, drugi. Koncentrowałam się na ratowaniu cennego obiektu, który trzymałam w ręce – porcelanowej zabytkowej filiżanki z podstawką. Nie kontrolowałam zjazdu. Na koniec wylądowałam na ogromnym stole, na którym znajdowała się przepiękna srebrna taca, wykładana zwierciadłem kryształowym.
Płaszcz królowej
Co działo się, kiedy do Collegium Maius przyjechała z wizytą Elżbieta II i Ty zostałaś sam na sam z jej garderobą.
To była pierwsza i jedyna wizyta królowej Elżbiety II z małżonkiem i świtą. A trzeba powiedzieć, że ubrana była w tak cudnej urody, ciemnozielony płaszcz. Rozkloszowany od ramion, lejący się. Gdy zostałam sam na sam z tym płaszczem, to uległam pokusie. Po prostu przymierzyłam go. Mało tego, poleciałam przed lustro i zaczęłam się kręcić. A płaszcz wirował, wirował, wirował. Derwiszowałam w płaszczu przed tym lustrem.
Podczas tej wizyty jako jedna z muzeum dostałam akredytację do auli Collegium Maius z aparatem fotograficznym. I te wszystkie zdjęcia, które są w prasie, składanie podpisu przez królową, moment, gdy profesor Waltoś podaje jej pióro, ujęcie prezydenta Kwaśniewskiego z żoną, są mojego autorstwa.

Pan Gieniu
Były koronowane głowy, byli członkowie rządu. Ale taką postacią, o której musimy powiedzieć, związaną z Collegium Maius, był pan Eugeniusz Sternadel.
Pedel uniwersytecki, woźny, laborant. I przede wszystkim bliski przyjaciel Karola Estreichera.
Jak to się stało, że takie dwa różne światy: profesor Estreicher, dyrektor muzeum, z zacnego rodu i woźny uniwersytecki byli w bliskiej przyjaźni.
Byli rówieśnikami. Tak, pan Gieniu urodził się w 1906 roku w styczniu, profesor urodził się w marcu. A poznali się w klubie młodzieży robotniczej przy ulicy Dunajewskiego tuż po I wojnie światowej: student historii sztuki i pan Eugeniusz Sternadel, czeladnik tapicerski.
Robił wrażenie osoby, która tam zawsze była, od zawsze i na zawsze. Mieszkał przecież w takim małym mieszkanku.
Poczta i atrament czyli tajny kod
Tak. Pan Geniu był tym, który otwierał i zamykał wszystkie pomieszczenia Collegium Maius.
Koło godziny 14.00 pan profesor Estreicher pytał, czy Geniu poszedł już na pocztę? A niech po drodze nie zapomni kupić atramentu. Poczta w rozumieniu naszym wtedy, to były delikatesy w Rynku Głównym, gdzie pan Geniu nabywał buteleczkę jarzębiaku, ulubionego trunku profesora. A atramentem były łazanki albo pierogi z kultowej jadłodajni u Kapusty, na rogu św. Anny Jagiellońskiej.
I wtedy zaczynała się uczta, także duchowa.
Zaczynały się posiady. To dla mnie były to fantastyczne wykłady, kiedy profesor wspominał, co było przed wojną, a przede wszystkim wspominał czasy wojenne, rewindykacje, to jak znalazł się w bunkrze Hitlera, gdzie na podłodze znalazł „Mein Kampf”, który jest muzeum. A jak kopnął, to się otworzyła, tak profesor mówił, na którejś stronie i tam zobaczył kartkę. Podniósł ją, a to był rysunek ołtarza Mariackiego. Jak gdyby znak.

Komentarze (0)
Najnowsze
-
22:30
Lucyna Bełtowska: Nie mogłam zostać proboszczem, zostałam kustoszem
-
22:04
GieKSa bliżej finału, Unia zagra o przedłużenie serii
-
21:53
Marka Radia Kraków dla festiwalu łączącego muzykę i teatr
-
21:20
Jak wybrać swojego osteopatę w Krakowie?
-
20:39
Sprawdzone ćwiczenia pozwalające ujędrnić policzki
-
20:33
Żel z arniką – must-have w domowej apteczce na siniaki i stłuczenia
-
20:21
"Zamach na Narodowy Stary Teatr. Narodziny narodu" w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie
-
19:40
"Zamach na Narodowy Stary Teatr" - od piątku na scenie
-
18:32
Po zimowej przerwie wraca jedna z największych atrakcji Tarnowa. Za przejażdżkę trzeba będzie jednak zapłacić
-
13:40
Grają w goalball od kilku lat. Marzy im się tytuł Mistrza Polski, a nawet… Europy