Lidia Gądek - jako pierwsza kobieta - znalazła się na liście na czwartym miejscu. "Nie wiem, skąd takie rozwiązanie. Dotąd zwyczajem było, by kobieta znajdowała się w pierwszej trójce" - mówiła posłanka Gądek w porannej rozmowie Radia Kraków. Jak dodała, być może to przeoczenie, bo obrady nad kształtem list wyborczych trwały długo.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO Lidią Gądek:
Tak źle jest z małopolską Platformą skoro premier Kopacz musi robić autorskie listy?
Nie musi, tylko chce. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że to sytuacja ogólnokrajowa. W Polsce były może 2 okręgi, gdzie nie było zmian w pierwszych trójkach. My jesteśmy również w tym miejscu, gdzie pani premier powiedziała, że widzi swojego kandydata.
Ale to nie jest tak, że przychodzi kandydat i wszyscy przesuwają się o jedno oczko, tylko zmiany zachodzą wewnątrz. Lider zajmuje 3. pozycję. Może to znak, że jest potrzeba gruntownych zmian.
Nie mam takiego wrażenia. Zarząd wyłoniony jest w demokratycznych wyborach. Nasza lista, w porównaniu z wieloma innymi, nie doznała takiego trzęsienia ziemi. Zmiany nastąpiły, może nawet szokujące.
Mówi pani o liderze – Grzegorzu Lipcu.
Też, ale nie było to takie trzęsienie ziemi, gdzie lider zupełnie znika z listy albo schodzi na ostatnią pozycję. Nie ma tu co rozdzierać szat.
Pani spadła oczko niżej. Tyle mówiło się o kobietach na listach Platformy. Pani jako pierwsza kobieta jest dopiero na czwartym miejscu.
Czy dopiero, czy aż? Dobrym zwyczajem, że w pierwszej trójce znajdowała się co najmniej jedna kobieta lub co najmniej jeden mężczyzna. Nie wiem, skąd takie rozwiązanie. Pewnie niedługo się dowiemy. Czy da się to zmienić? Nie wiem.
Czyli da się wejść wyżej o jedno oczko?
Być może. Nie próbuję rozbijać tego, co zostało zaproponowane. Nie wiem, czy to było celowe działanie, czy to było przeoczenie. Zarząd trwał ponad 10 godzin, mogło to być męczące.
Czym ma przekonać do siebie krakowian Rafał Trzaskowski?
Pracowitością. Mam wrażenie, że tym, co chce zrobić dla Krakowa.
A co chce zrobić?
Lada moment się dowiemy. Na pewno chce wspierać nasze działania antysmogowe. Już wspiera nasze działania, jeśli chodzi o rozwiązanie problemów komunikacyjnych.
W jaki sposób? Nie słyszałem by wiceminister spraw zagranicznych rozwiązywał problemy komunikacyjne albo mówił coś o smogu.
Do tej pory to my walczyliśmy i udało się wiele rzeczy zrobić. W tym radiu opozycja zarzucała mi, że jestem zbyt optymistyczna. Bo nie będzie S7, centrum cyklotronowego. Będzie, a nawet już jest w trakcie realizacji. On, jako lider, będzie wzmacniał nasze działania.
Beata Szydło apeluje o dopisanie do referendum kolejnych pytań. Chce, by Polacy odpowiedzieli na pytania dotyczące lasów państwowych, sześciolatków i obniżenia wieku emerytalnego. Może trzeba to wykorzystać?
Może to takie chciejstwo przedwyborcze? Wykorzystanie tego, że jest swój prezydent, który pokazuje, że jeszcze nie zakończył kampanii wyborczej, mimo że jest po zaprzysiężeniu. Pani Szydło i całe jej otoczenie bardzo chciałaby, by kampania dalej trwała. Nie wiem, o co chciałaby pani zapytać w kwestii lasów państwowych.
Może lasy zostawmy.
Kiedy Platforma zaproponowała gwarancję nienaruszalności lasów państwowych, wtedy pokrętnie PiS głosował przeciw. Jeszcze oskarżał nas o dokładnie przeciwne działania.
JOW-y tak naprawdę nikogo nie interesują.
Tak. I mamy zapytać Polaków, czy chcą obniżenia wieku emerytalnego? Wszyscy chcą, ja też chcę. Pan też chce. My jesteśmy odpowiedzialni. Swoje chciejstwo, marzenia, próby realizacji własnego widzimisię trzeba przystosować do sytuacji, w której żyjemy. Chcieć to może osoba, która za nic nie odpowiada, może za samą siebie. Jeżeli ktoś ma ambicję przywództwa 40-milionego kraju w centrum Europy i jeżeli chciałby podejść do sprawy konstruktywnie, proszę bardzo. Obniżamy wiek emerytalny ale co w zamian? Niższe emerytury?
Wykorzystajmy to w takim razie do głębszej dyskusji.
Dyskutowaliśmy o tym przez 4 lata. Ta zmiana ustawowa już się przyjęła. Gdyby nie populistyczne hasła kampanijne, nikt by o tym nie mówił. Są i plusy, bo zaczyna się budzić wśród młodej części społeczeństwa świadomość, że obniżenie wieku emerytalnego bije w młodą część pracującego społeczeństwa.
W takim razie jest o czym dyskutować. Nikt nie mówi o JOW-ach. Oprócz samego Pawła Kukiza.
Który już sam nie wie, co ma powiedzieć, żeby zdobyć wyborców. Jest inna sprawa. Dopiszmy do refrendum wszystkie pytania, które cisną się nam na usta.
Co by pani chciała dopisać?
Dziś już nic. Pytania zostały sformułowane.
Pani weźmie udział w referendum?
Myślę, że tak. Jestem odpowiedzialną osobą.
Chyba nikogo nie przekonuje to referendum.
Myślę, że można było spokojnie zostawić ten tryb wyborczy, który do dzisiaj funkcjonował i jak się okazuje, mimo różnych minusów naszej demokracji – sprawdza się.
Uważa pani, że 1500 złotych podwyżki dla pielęgniarek to wygórowane żądania?
Dla których pielęgniarek?
A trzeba to zróżnicować?
Oczywiście. Gdy są takie pielęgniarki, które zarabiają 2 tysiące złotych brutto, trzeba zastanowić się dlaczego tak jest, bo w świetle obowiązujących kontraktów nie powinno to mieć miejsca. Są takie pielęgniarki, a znam stawki w wielu placówkach ochrony zdrowia, pracując na etacie mają dwukrotną taką kwotę. Komu w takim razie dać podwyżki? Jednej i drugiej? Czy może trzeba zmienić system, do czego namawiałam poprzedniego ministra. Upodmiotowienie pielęgniarki, czyli kontraktowanie pielęgniarki szpitalnej. Tak jest pielęgniarka środowiskowo-rodzinna, położna, szkolna. Nie byłoby wtedy problemu.
To dlaczego tego nie robimy?
Robimy. Zmiany są w trakcie, jeśli chodzi o ambulatoryjną opiekę specjalistyczną. W tej grupie pielęgniarki nie protestują, czyli ten system się sprawdza. Dochodzimy do najtrudniejszego momentu, czyli szpitalnictwa. W kontraktowaniu przyszłym już wiemy, że znajdzie się miejsce na oddzielnie kontraktowane pielęgniarki.
Czy w świetle kampanii wyborczej minister „dosypie” pielęgniarkom?
Dosypie, czyli komu zabierze? Może tylko i wyłącznie przesunąć pewne środki, by móc te, które najciężej pracują a najmniej zarabiają, miały większe stawki.