Jak pan ocenia te słowa?
To kolejna próba ingerencji w autonomię zawodu nauczyciela. Podobna sytuacja była w kwestii zakazu stosowania zadań domowych. Powinna być przestrzeń do tego, żeby nauczyciele sami decydowali o pewnych kwestiach, bo najlepiej znają grupę, z którą pracują. Wszelkie wytyczne kształtują politykę, która jest w placówkach. No i wprowadza to dosyć dużo zamieszania.
Mogę się zgodzić z tym, że sześciolatki faktycznie potrzebują dużo ćwiczeń, które tę rękę przygotują do pisania, są na to sposoby. Ale dzieci różnią się na tym etapie rozwojowym. Część uczniów będzie w pełnej gotowości szkolnej, będą mogli pisać już na papierze, ręka będzie gotowa. Inni uczniowie będą potrzebować więcej czasu. Niemożliwe jest ujednolicenie tego jakimkolwiek wytycznymi czy zaleceniami.
Co z dziećmi zdolnymi? Niektóre potrafią pisać już w wieku sześciu lat.
Mamy na tyle dobrych fachowców, zwłaszcza od edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, że nauczyciel będzie w stanie samodzielnie zdecydować, jakie ćwiczenia łączyć, żeby przygotować rękę i całe ciało do pisania (to jest kwestia motoryki małej i dużej). Na końcu zawsze będzie decyzja nauczyciela, którą podejmie on w porozumieniu z uczniem.
Rzeczywiście sześciolatkowie bardzo często mają gotowość szkolną. Nie zawsze wiąże się to z tym, że już potrafią pisać. Ale pewne skłonności do pisania u dzieci sześcioletnich są; trzeba tylko wiedzieć, w jaki sposób je rozwijać, ponieważ nie zawsze będzie to nauka jedynie przez pisanie na papierze. To będą ćwiczenia pisania kredą na większych formatach, pisania na piasku. Mogą być ćwiczenia zupełnie inne, które przygotują rękę, i to też jest nauka pisania. Ona nie zawsze musi odbywać się w podręczniku czy na papierze.
Pojawiła się informacja, że złe przygotowanie nauczycieli może prowadzić u dzieci do dysleksji i późniejszej dysortografii. Czy nauczyciele rozpoczynając pracę w przedszkolu czy w oddziałach przedszkolnych są przygotowani do tego? Są odpowiednio kompetentni, żeby na tym etapie dzieci uczyć pisania?
Programy studiów oczywiście obejmują ten zakres tematyczny, więc uważam, że nauczyciel rozpoczynający pracę ma pełne kompetencje do prowadzenia i przygotowania uczniów do pisania.
Natomiast mam wątpliwość, czy jakiekolwiek badania potwierdzają, że kompetencje nauczycieli mają bezpośredni wpływ na dysgrafię czy dysekcję. Na te dwa zaburzenia wpływają zupełnie inne czynniki, które niekoniecznie mają coś wspólnego z rolą, jaką pełni nauczyciel.
Czyli to nie jest kwestia tego, że nauczyciel będzie dzieci źle uczył pisać?
Nie, to nigdy nie jest zero-jedynkowe. Na to będą się nakładać inne czynniki i kwestie rozwojowe z poprzednich lat: jak dziecko się rozwijało, jakie miało możliwości rozwoju fizycznego. Wiele rzeczy będzie się mieć wpływ, nie tylko kwestia szkolna. Także środowiska, rodziny.
Kurator twierdzi, że tylko przypomina podstawę programową. Natomiast część placówek, jak udało nam się dowiedzieć, bardzo poważnie potraktowało słowa kurator i praktycznie zakazało nauki pisania. Jak to wygląda w podstawie programowej?
To prawda, że są wskazówki dotyczące przygotowania ucznia do pisania. W edukacji wczesnoszkolnej uczeń ma trzy lata na to, żeby tę umiejętność opanować na poziomie pozwalającym - w późniejszych klasach - dalej się uczyć. Zazwyczaj na poziomie przedszkolnym, czy poziomie zerówek jest przygotowanie ręki - to wszelkiego rodzaju ćwiczenia, jeszcze nie bezpośrednio na papierze. Bo faktycznie ręka może nie być gotowa, żeby utrzymać ołówek w odpowiedniej pozycji.
Napięcie mięśniowe w ręce też jest inne, więc nauczyciele często stosują inne zabawy, inne ćwiczenia, które pozwalają wyrobić odpowiednie ruchy i nawyki mięśniowe w ręce, żeby móc przygotować się do pisania już w klasie pierwszej. Na opanowanie tej umiejętności dziecko ma później jeszcze i tak trzy lata.
A pan jak widzi zdolnego pięcio-, sześciolatka, który już przyswoił podstawy pisania? Jak pan stara się rozwijać to dziecko?
Są sześciolatki, które nie mają najmniejszego problemu z pisaniem. Nie widzę podstaw, żeby tego ucznia po prostu blokować.
Ta decyzja jest zaskakująca, bo dzieciaki są bardzo różne.
Małopolska kurator oświaty poinformowała nauczycieli przedszkolnych, że nie powinni wprowadzać dzieciom podręczników, bo te na wczesnym etapie edukacji są niepożądane. Podręczniki są niepożądane dla sześciolatków?
To już zależy od podręcznika, z którego korzysta nauczyciel.
Ktoś dopuszcza te podręczniki, tak?
Tak, oczywiście ktoś dopuszcza, natomiast nauczyciel ma autonomię i może zdecydować, czy pracuje z podręcznikiem z konkretnego wydawnictwa, czy realizuje własny program. I znów to kwestia profesjonalnego oglądu pedagoga – musi ocenić, czy dany podręcznik będzie służył dzieciom, czy niekoniecznie. Są oczywiście takie podręczniki, które nie pomagają, a nawet będą wręcz szkodliwe. Trzeba mieć umiejętność krytycznej refleksji, które materiały będą służyć uczniom.
Nie powinniśmy uczyć sześciolatków pisać, nie powinniśmy również korzystać z podręczników. Czy każdy nauczyciel w przedszkolu jest w stanie dostosować się do tego z korzyścią dla uczniów i uczyć w taki sposób, żeby to było dla dziecka dobre?
Wydaje mi się, że tak, ponieważ nauczyciele - też realizując swój awans zawodowy – muszą znać obowiązujące przepisy prawa, muszą nadążać za trendami w edukacji. Umiejętność czy kompetencja doboru materiałów, określenia czy uczeń jest gotowy, czy nie jest gotowy, to coś, co nauczyciele posiadają. To jest w pełni ich decyzja, jak będą pracować z konkretnym uczniem.
Zaufajmy nauczycielom i pedagogom?
Zaufajmy nauczycielom, zaufajmy pedagogom. Oni będą najlepiej wiedzieć, jak dopasować indywidualnie tok nauczania do konkretnego ucznia.