"Dom jest tak stworzony, że nie ma kucharek czy sprzątaczek. Są pedagodzy całodobowo. Wszystko co tam się dzieje robią wychowankowie. Dzięki temu, kiedy przyjdzie im samodzielnie układać swoje życie, będą to umieli." - podkreslał ksiądz Augustyński w porannej rozmowie Radia Kraków.

Jak podkreślał szef stowarzyszenia Siemacha, nie należy się skupiać jedynie na architektonicznym aspekcie tego budynku. "Za tym idzie zupełnie nowy koncept funkcjonowania. To oznacza, że zadbaliśmy o kadrę, program, sposób funkcjonowania" - dodaje ksiądz Augustyński. Jego zdaniem dzieci dostają jedynie narzędzie, dzięki któremu będą umieli ułożyć własne życie.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z księdzem Andrzejem Augustyńskim, założycielem Stowarzyszenia SIEMACHA.

Wigilię spędzi ksiądz w Odporyszowie w nowoczesnym domu dziecka?

- Ważne, że z wychowankami. Będę tam. Wyjeżdżamy dzisiaj z dziećmi z Krakowa, Tarnowa Wrocławia czy Rzeszowa, które spędza tam święta.

 

Nie słabnie zachwyt nad tą placówką, ale płyną z Polski informacje o dramatycznych wydarzeniach w domach dziecka. W wypadku Odporyszowa jest basen, sauna, ale to nie załatwi wszystkiego?

- To jest nadużycie tych, którzy relacjonowali swoje wrażenia z Odporyszowa. Wtedy się koncentrowali na basenie i saunie. To nie są rzeczy aż tak nadzwyczajne. To nie jest tylko zaplecze domu dziecka. To ma trzy funkcje. Całodobowa placówka dla dzieci z całej okolicy. To jest ogólnodostępne. Korzystać z tego będzie ponad 200 osób, oczywiście także wychowankowie domu dziecka. Oni są gospodarzami. Uczą się bycia gospodarzami i odpowiedzialności. Ten element warto dostrzec. Oni dostają do ręki narzędzie, które podnosi ich status społeczny.

 

Sama placówka jest otwarta na okoliczną społeczność. Przychodzą tam ludzie z okolicy?

- Wczoraj odbyła się wigilia dla dzieci z Odporyszowa i okolicznych wiosek. To placówka Siemachy, od którego konceptu Siemacha zaczynała. Przyszło wiele dzieci, rodziców i działaczy samorządowych. To zostało zaakceptowane. Szkoła w Odporyszowie mówi, że dzieci stały się bardziej otwarte. To nowy ośrodek spotkań. Dzieci się wzmocniły społecznie.

 

Nowa placówka w nazwie ma słowo „nowoczesny”. Są takie nowoczesne domy dziecka, ale są też placówki, które utrwalają patologię?

- Niechętnie mówię źle o innych, którzy pracują i realizuję te formy opieki. Wiele jest jednak do zrobienia, wiele należy zmienić. Ustawa nakłada obowiązek na samorządy w zakresie zmian w infrastrukturze. Samorządy w Polsce mają wiele do zrobienia i się trochę ociągają. Traktujemy ten dom w Odporyszowie jako impuls dla innych. Trzeba przyspieszyć. Jest 5 lat na zmianę funkcjonowanie całego systemu opieki. To nie jest dużo czasu.

 

Nowoczesny dom dziecka to nowe otwarcie?

- Tak. To nie jest tylko nowy standard architektoniczny lokalu. On robi jednak wrażenie. Za tym idzie zupełnie nowy koncept funkcjonowania. To oznacza, że zadbaliśmy o kadrę, program, sposób funkcjonowania. Dom jest tak stworzony, że nie ma kucharek czy sprzątaczek. Są pedagodzy całodobowo. Wszystko co tam się dzieje robią wychowankowie. Dzięki temu, kiedy przyjdzie im samodzielnie układać swoje życie, będą to umieli.

 

Księdza nie martwi to, że wszyscy mówią o basenie a mało kto pisze o programie. Pytam o to w dniu, kiedy śpiewamy: „mizerna cicha stajenka licha”.

- Zrobię rachunek sumienia. Zastanowię się czy nie zanadto eksponowaliśmy architekturę i nowoczesność. Może to wynikało z tego, że musieliśmy zebrać sporo kasy na ten dom. Zbieraliśmy pieniądze na budynek a nie na program. Wszyscy, którzy dali pieniądze pytali co tam się będzie działo. Trzeba było wieloma dokumentami zapewnić, że to nie tylko budynek, ale także i treść.

 

Podczas otwarcia tego domu, szef Rady Europejskiej, Donald Tusk mówił, że dzieci zasługują na najwyższe standardy. Co to są te najwyższe standardy?

- Jakość w każdym sensie. To sposób na okazanie szacunku. Wszystko co robią dorośli ma być szczytem. Nie można działać w ograniczonym zakresie. Mamy dawać z siebie wszystko co możemy.

 

Czego by ksiądz życzył na święta wychowankom i wszystkim młodym ludziom, którzy już na starcie mają bardzo ciężko?

- Każdy z nas chciałby tego, żeby wykorzystać to co ma w swojej dyspozycji. Chodzi o talent, możliwości. Trzeba przeżyć życie z przekonaniem wykorzystania szansy. Problemem naszych wychowanków jest odkrycie tego. Pojechałem na zakupy z tymi, którzy się tam jak pierwsi pojawili. To był wrzesień czy październik. Robiliśmy zakupy, kupowaliśmy odzież i 8-letnia dziewczynka pyta mnie czy ona sobie może kupić pierścionek. Powiedziałem, że pierścionek jej kupi kiedyś narzeczony. Usłyszałem: „Mnie nikt nie pokocha”. W takim dziecku jest takie poczucie. Pomyślałem, że przed nami jeszcze wiele pracy.

 

Wytrwałości życzymy i radosnych, pełnych ciepła i miłości świąt.

- Wszystkich słuchaczom Radia Kraków tego też życzę.