Zapis rozmowy Jacka Bańki z ministrem Krzysztofem Szczerskim.
Panie ministrze, po Brexicie coraz większą karierę robi słowo Polback. W pełni zasłużoną?
- Ważne jest to, żeby każdy wybór, także ten dotyczący powrotu, był dobrowolny. Każdy ma prawo pracować i mieszkać, tam gdzie ma możliwości do rozwoju. Jak Polback nastąpi, nie powinien być wymuszony na przykład przez restrykcyjne prawo brytyjskie lub niedopuszczalne akcje ksenofobiczne. Jak Polback będzie dobrowolny, to my zapraszamy. Jakby miał być wymuszony, to będzie to zły sygnał.
Pan spodziewa się powrotów Polaków w czasie najbliższych miesięcy czy lat?
- Jak to będzie dobrowolne, to będzie to funkcją rozwoju w Polsce. Jak będziemy konsekwentnie wdrażać w Polsce politykę zrównoważonego rozwoju, to droga do Polbacku będzie otwarta. Jak Polback będzie wymuszony, to będzie to kłopot społeczny dla Wielkiej Brytanii i Polski. Taka wymuszona fala spowoduje frustrację powracających.
Te tragiczne wydarzenia w Wielkiej Brytanii jak pan ocenia? To wynik radykalnego języka związanego z Brexitem czy może ogólna tendencja dostrzegana w całej Europie?
- Pytanie czy politycy wspierają te tendencje? One są dopuszczalne czy nie? My apelujemy do polityków brytyjskich, prezydent napisał listy do hierarchów kościelnych, żeby tego nie akceptować. Musi być tam położony nacisk na pracę społeczną z ludźmi na rzecz integracji imigrantów ekonomicznych. Ci ludzie przyjeżdżają tam, żeby pracować. Oni chcą założyć rodziny i wiążą swoją przyszłość z Wielką Brytanią. Tacy ludzie powinni być szanowani. Oni mają prawo integracji. Takie zachowania są dla samej Wielkiej Brytanii problemem. Politycy powinni się temu przeciwstawiać. Księża powinni wychowywać ludzi. Dużo wysiłku poświęcono na rzecz tolerancji wobec grup z dalekich terenów, o odmiennej kulturze. Nie ma miejsca na rasizm, ale jak odnosimy to do bliższych społeczności, to tu pracy nie było. Mówiłem o tym ostatnio. Problemem Wielkiej Brytanii jest to, że dużo uwagi poświęcono temu, żeby zwalczać rasizm wobec odległych kulturowo imigrantów, ale nie wykonano pracy wobec na przykład Polaków. Dziś wiele osób tam mówi, że oni zabierają rynek pracy. To jest dopuszczalne a przecież jedno i drugie jest taką samą nietolerancją.
Język naszej debaty też się radykalizuje. Te wszystkie uwagi musimy odnieść też do siebie?
- W Polsce nie ma takich tendencji jak w Wielkiej Brytanii, że kogoś nie tolerujemy, bo zabiera miejsce pracy. Tego nie ma. Jak w Polsce mamy radykalizację języka, to ona się przejawia w debacie politycznej. Zaostrzają się działania, które mają charakter prowokacyjny. To rzecz zła. Trzeba apelować o rozsądek. Nie chodzi w Polsce o to samo zjawisko. To inna radykalizacja. Ona nie jest korzystna, ale to nie jest jeszcze ksenofobia i rasizm.
W pana ocenie ONR powinien być zdelegalizowany?
- To nie jest problem. Niektórzy by chcieli, żeby w Polsce móc powtórzyć te same problemy, które są w Europie zachodniej, bo to nas ich zdaniem bardziej zeuropeizuje. To dążenie do tego, żeby wywołać taki sam konflikt, żeby pokazać, że jesteśmy zachodnim krajem. W Polsce tego problemu w ogóle nie ma w takiej skali jak na zachodzie. My mamy inne problemy, które rozbijają wspólnotę. Warto się zastanowić nad językiem prowokacji politycznej, nad prawdą i kłamstwem. To problem. To nie są jednak te same problemy jak na zachodzie. Szukanie podobieństw na siłę jest sztuczne.
Nagroda Człowieka Roku dla Viktora Orbana co ma mówić o naszym miejscu w Europie?
- Bez wątpienia Viktor Orban na polityce w tej części Europy odcisnął silne piętno. To jeden z najbardziej wyrazistych polityków. Forum nagradza takie osoby. Orban jest taką osobą. To był czas na tę nagrodę. Nie chodzi o wystawienie laurki decyzjom politycznym, ale o zwrócenie uwagi na osoby wyraziste. Viktor Orban taki jest. Nagroda jest uzasadniona.
On mówił w Krynicy o potrzebie kontrrewolucji kulturalnej. Jak pan by to zdefiniował?
- To zabieg retoryczny. Mówiliśmy kiedyś o rewolucji kulturalnej w Europie. Tu mówimy o retorycznym zabiegu. Prawda jest głębsza. Europa musi wrócić do korzeni. Europejczycy kontestują utratę kontroli nad decyzjami politycznymi. To było nośne hasło przy Brexicie. Mamy poczucie, że rzeczy dzieją się bez nas. To oznacza powrót do korzeni. Tym są narodowe wspólnoty i wartości, które zbudowały Europę. Kontrrewolucję widzieliśmy podczas ŚDM. To był wieloetniczny młody tłum ludzi, którzy byli przyjaźni. Wtedy ilość przestępstw się zmniejszyła. Wiele przyjaźni powstało mimo tych różnic. Był wspólny korzeń wartości. Taką Europę chcemy oglądać. Jak popatrzymy na ulice Krakowa w czasie ŚDM, to jest to ta Europa, która ma przyszłość.
Wśród pielgrzymów nie dominowali przedstawiciele Grupy Wyszehradzkiej. To też trzeba podkreślić.
- Było dużo grup z różnych państw. Można. Wszyscy próbują to budować za pomocą inżynierii społecznej. Nie budujmy nowego człowieka. Po co? Widzieliśmy na ŚDM, że nie trzeba. Ten człowiek przyjazny jest, mimo różnic. Tych ludzi wszystko dzieliło. Łączyły ich tylko wartości. To jest potrzebne. Tworzeniem sztucznych tożsamości tego nie uzyskamy. Trzeba wrócić do korzeni. Je widzieliśmy w Krakowie nie tak dawno.