Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceministrem rozwoju z Porozumienia, Krzysztofem Mazurem.

 

Na czym będą polegały zmiany w rządowym programie Mieszkanie Plus? Na razie słyszymy o zaangażowaniu deweloperów, ale szczegółów nie znamy.

- Jest intensywna praca odkąd ten program przeszedł do Ministerstwa Rozwoju. Trzeba zobaczyć co działa, co może działać lepiej. Jest praca nad zaprezentowaniem całości programu. W odbiorze społecznym utraciło się to, że to miała być całościowa polityka mieszkaniowa dla państwa. Ostatecznie mówi się o mieszkaniach dla osób najuboższych. Tak nie ma być. Staramy się na nowo zaprezentować całą koncepcję.

 

Najważniejsza zmiana to umożliwienie deweloperom, żeby budowali na gruntach skarbu państwa i przekazywali część mieszkań do programu?

- Problem w tym, że jak chcemy mieć duża skalę, łatwo mówić o narodowym deweloperze, ale to tysiące pracowników, know-how, sprzęt. Budowa firmy, która by miała wydolność 200 tysięcy mieszkań rocznie, to by trwało dekadę. Dlatego jeżeli mówimy o zaangażowaniu deweloperów to po to, żeby pokazać, że w programie wielowariantowym powinna być część dla dewelopera narodowego, część dla TBS, część dla samorządów, część dla deweloperów. Trzeba im zdefiniować rolę, żeby to odbiegało od negatywnego stereotypu. Jak słyszymy, że deweloperzy będą budowali Mieszkania Plus to od razu są negatywne stereotypy. Oni mają wydolność, umieją budować. W zeszłym roku powstało 200 tysięcy mieszkań. Chodzi o to, żeby w programie rządowym budowali z większą infrastrukturą społeczną, lepszą komunikacją, czyli tak, jak tego oczekujemy.

 

Branża deweloperska jest zainteresowana wejściem do programu? W zeszłym roku mieszkania w Krakowie zdrożały mniej więcej o 10%. Inwestycje sprzedają się przed etapem dziury w ziemi.

- To kolejny istotny element. Nie ma polityki mieszkaniowej dla całej Polski. Inaczej jest w metropoliach, inaczej w mniejszych ośrodkach, inaczej w zupełnie małych ośrodkach, gdzie nie ma deweloperów. Pana pytanie jest z perspektywy Krakowa i dużych metropolii. Inaczej jest w Tarnowie. Program rządowy musi być całościowy. W mniejszych ośrodkach dojście do własności powinno być naturalne. Jak młody człowiek widzi, że w Nowym Sączu ma preferencyjny sposób dojścia do własności, może go to zachęcić do zostania tam na stałe. W dużych ośrodkach kwestia własności jest drugorzędna. W pierwszym rzędzie jest stabilny najem, który przez 10-15 lat da stabilizację w ramach programu rządowego i samorządowego. Można nie brać kredytu, ale mieszkanie na wynajem. Można wybrać. To jednak na razie koncepcje. Minister Emilewicz przygotowuje się do nowego otwarcia. Ona pokaże cele.

 

Kiedy możemy poznać założenia zmodyfikowanego programu Mieszkanie Plus?

- Okres 3 miesięcy się kończy.

 

Czyli marzec?

- Mam nadzieję, że będzie to przełom lutego i marca.

 

Inny program zmodyfikowany to Energia Plus. Teraz słyszymy, że prosumentami miałyby się stać inwestycje wielorodzinne.

- Tu znowu jest nowy kontekst. Mamy wielki sukces programu Mój Prąd. To fotowoltaika. Zakładaliśmy w 2019 roku 200 megawatów instalacji. Było 4 razy więcej. Do końca 2020 roku mówi się o 1,5 gigawata z fotowoltaiki. Polacy to polubili, narzędzia są dobre. Ludzie weszli w ten program. Teraz czas na kolejny krok w OZE. Są też wiatraki i inne zagadnienia, ale sam kontekst fotowoltaiki w spółdzielniach mieszkaniowych jest naturalny. Na blokach też można instalować panele. W Ministerstwie Rozwoju kończymy naszą inwestycję. Na dachu jest zainstalowana fotowoltaika. Nawet instytucje publiczne mogą w program wchodzić.

 

Rozumiem, że zabudowa wielorodzinna też z ułatwieniami, zniżkami i całym pakietem, który mają mieszkańcy domów indywidualnych?

- Oczywiście. Z dostosowaniem do kontekstu, że to wielka skala i trudniej się dogadać. To nie są indywidualne decyzje.

 

Co z energetyką wiatrową? Jakie zmiany w ustawie wiatrakowej?

- Wiemy, że w ustawie wiatrakowej jest kwestia odległości zabudowań. To zasada 10H. 10 razy długość słupa, dopiero tam można budować. Widać, że to ogranicza rozwój takiej energetyki. Poddajemy pod dyskusję nowelizację ustawy z ramową propozycją, żeby ostateczną zasadę, czy to ma być 10H, mniej, czy więcej podejmował samorząd. Oni wiedzą, jak prowadzić dialog społeczny. To będzie decyzja władz lokalnych. Czy to się uda? To póki co projekt.

 

Samorząd wojewódzki?

- Nie. Samorząd gminny, on powinien decydować.

 

Żeby decydował, jaka odległość wiatraków od zabudowań miałaby obowiązywać?

- To jeden z pomysłów.

 

Kilka tygodni temu w Senacie prezentował pan sytuację na międzynarodowym rynku stali. Co tam się zmieniło, że Arcelor postanowił włączyć wielki piec w Krakowie?

- To zmiany związane z koniunkturą i sytuacją konkurencji. Cały czas w debacie powtarzam, że Polska, jako rząd, nie ma wpływu na decyzje. To decyzje koncernów. To co dzisiaj realnie zmienia sytuację hutnictwa to polityka klimatyczna UE. Za emisję tony CO2 płaci się dziś 30 euro. Jak chcemy wyprodukować tonę stali, emitujemy 2 tony CO2. Ta stal w UE kosztuje o 60 euro więcej. Produkcja za wschodnią granicą kosztuje 60 euro mniej. Co z tym robić? My stoimy na stanowisku, że wypychanie hutnictwa poza UE jest bez sensu. Mamy jedną planetę. Kupujemy i tak stal produkowaną tak samo lub z gorszymi kryteriami. Jesteśmy za tym, żeby hutnictwo zostało w Europie. Nie ma przemysłu bez stali. Potrzebujemy stali. Dużym tematem dla UE jest to, jak stworzyć warunki rozwoju przemysłu stali. Tu nasze myślenie idzie w kierunku podatku lub cła, które pozwoli wyrównać różnicę między stalą produkowaną w UE i poza nią. To podatek od śladu węglowego.

 

Jest już zapowiedź wprowadzenia takich ceł.

- Tak. Mówimy o hucie, teraz o UE. Żyjemy w globalnym świecie.

 

Produkcja na stałe wraca do Krakowa?

- Wierzę, że Mittal na tyle inwestował w hutę, że to długofalowa strategia. Po drugie otworzyliśmy taki temat, że 10-20% terenów Arcelor używa. Co z pozostałymi? Nasza strategia jest długofalowa. Trzeba rekultywować ten teren kawałek po kawałku w partnerstwie rząd – Arcelor - Krakowski Park Technologiczny. Kilka decyzji jest. Część gruntów jest już blisko fazy przejęcia. Chodzi o zaproponowanie wizji rekultywacji z oceną, ile to będzie kosztowało. Ile kosztuje ten skażony teren, przygotowanie pod inną inwestycję? Tego nie wiemy. Bez pierwszych analiz nie będziemy wiedzieć, ile będzie kosztowała całość.

 

Porozumienie zapowiadało wprowadzenie opłaty turystycznej...

- To był jeden z postulatów mojej kampanii.

 

Opłata będzie?

- Tak. W piątek była rozmowa w Krakowie z ministrem Gutem-Mostowym, odpowiedzialnym za turystykę. Nie udało mi się zostać senatorem, ale możemy realizować mój program. Jestem zwolennikiem opłaty turystycznej. Są konsultacje z branżą i samorządami. Jest chęć, żeby taka opłata była. Podobnie jak przy wiatrakach, powinna być to decyzja samorządu gminnego.

 

Jaka część opłaty trafiałaby bezpośrednio do samorządu?

- To drugi element. Jest nacisk, żeby 70-80% zostawało w samorządzie. To jednak nie jest proste. Samorząd chciałby mieć dowolność wydatkowania tego. Branża chce tego na rozwój turystyki, infrastrukturę. To ciekawe, ale ja mówię, że w Krakowie opłata powinna też iść na niwelowanie negatywnych skutków turystyki. Mamy nadzieję, że w 2020 roku ta ustawa wejdzie w życie.