Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wiceministrem rozwoju, Krzysztofem Mazurem.

 

Szef KPRM Michał Dworczyk powiedział w TVP Info, że jeden z wiceministrów rolnictwa jest zakażony koronawirusem. Całe kierownictwo resortu zostało poddane kwarantannie. Z perspektywy pana ministerstwa wszystkie procedury są przestrzegane, żeby podobna sytuacja państwu się nie przydarzyła?

- Zawsze jest trudno powiedzieć. Każdy z nas ma jakieś kontakty poza pracą. Pracujemy tak, że od dwóch tygodni ponad 75% ministerstwa jest na pracy zdalnej. W budynku są osoby niezbędne tylko. Nasze spotkania odbywają się od tygodnia via internet. Nawet jak jesteśmy w budynku, minimalizujemy kontakt. Także sztab antykryzysowy spotyka się tak, że jest biuro w ministerstwie rozwoju, gdzie pani minister łączy się z KPRM. Minimalizujemy kontakty. Mamy swoje ważne zadania i musimy je robić.

 

Ponad 200 miliardów złotych ma być przeznaczone w ramach Tarczy Antykryzysowej na walkę z rynkowymi konsekwencjami pandemii. To obszerny dokument. Które założenia są kluczowe dla całego projektu i dla naszej gospodarki?

- Myślę w kategoriach obaw, które mamy dzisiaj. Są to obawy o płynność rynku finansowego. Wiele osób sięgnęło po pieniądze w bankomatach. Dzięki NBP są gwarancje, że tu nie będzie problemu. Druga rzecz to towary na półkach. Pokazujemy jak dobrze przygotowana jest branża spożywcza. Co będzie z dodatkiem opiekuńczym? Tarcza przewiduje przedłużenie. Do tego umowy śmieciowe. Zaproponowaliśmy 2000 złotych brutto dla każdego, kto ma wiarygodną historię takich umów. Jest problem z płynnością firm. Jest szereg instrumentów, żeby odciągnąć w czasie składki na ZUS, CIT, PIT. Są instrumenty, które mają pozwolić łatwo sięgnąć po kredyty obrotowe. Są rozwiązania dla branż najbardziej poszkodowanych. To kompleksowy program. Mam nadzieję, że on odpowiada na te obawy.

 

Takie rozwiązania jak postojowe finansowane z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych w obecnym momencie nie może być przyznawane dłużej niż przez 3 miesiące. Rząd szacuje, że takiego okresu zamrożenia gospodarczego należy się spodziewać?

- Jeśli o postojowym, mechanizm ma tak działać, że jak komuś znacznie spadną obroty, może wysłać pracowników na postojowe. Państwo dopłaca około 1100 złotych. Ma to zachęcić do niezwalniania pracowników. Jak będzie odbicie, ponowne zatrudnianie ludzi jest czasochłonne. Nikt nie zna dzisiaj horyzontu czasowego. To sytuacja bez precedensu. Widzimy w innych krajach jak trudna jest walka z wirusem. Macron mówił o wojnie z przeciwnikiem, którego nie widać. Retoryka jest poważna. Cezurą są chyba święta Wielkiej Nocy. Jest oczekiwanie, że potem rzeczy zaczną wracać do normy. Zobaczymy, czy tak się uda. Co będzie potem? To może nie być nasze ostatnie słowo, jeśli chodzi o pomoc dla gospodarki.

 

Minister Zdrowia w Rzeczpospolitej mówi, że jest pod wrażeniem tego jak Polacy się zdyscyplinowali na kwarantannie, ale ocenia też, że mamy wybór – albo ograniczenie aktywności społecznej, albo dziesiątki tysięcy chorych. Państwo w rządzie biorą pod uwagę taki scenariusz, że jakby nowych zakażeń przybywało bardzo szybko, ta kwarantanna społeczna będzie uszczelniana na wzór Francji, Włoch czy Belgii? Chodzi właściwie o całkowity zakaz wychodzenia z domu.

- Specustawa daje kompetencje ministrowi zdrowia i rządowi. Działania muszą być adekwatne do sytuacji. Na dzisiaj nie jest to niezbędne.

 

Wspomniał pan, że wiele osób obawia się o ciągłość zaopatrzenia i dostaw towarów na półki. Jest pan spokojny, że ciągłość dostaw z zachodu będzie zapewniona? Po kilku dniach z zaburzoną płynnością ruchu na polsko-niemieckich granicach, to przechodzi do historii?

- Proszę pamiętać, że to sprawa bez precedensu, żeby w kilka dni odtworzyć służbę graniczną. Od czasu wejścia do Schengen mieliśmy tylko wschodnią granicę. Dzisiaj sytuacja po naszych interwencjach jest taka, że granice z Litwą, Czechami i Słowacją są drożne. Dalej jest problem na granicy niemieckiej. Dziennie nawet 60 tysięcy osób jest w stanie przekraczać tę granicę. To gigantyczny ciąg osób i towarów. Spadł czas oczekiwania. Z wczoraj to kilka godzin. Minister Kamiński mówi, że pracują nad tym, żeby czas był jeszcze krótszy.

 

Premier Morawiecki w wywiadzie dla CNN mówił, że będzie gospodarcze trzęsienie ziemi. To pana zdaniem zmieni w ogóle myślenie o koncepcie Schengen, wolnej wymiany ruchu osobowego i towarowego? Ta sytuacja zmusza wszystkich do wyciągnięcia wniosków.

- Ta sytuacja wywraca do góry nogami wiele sposobów myślenia. Liberałowie gospodarczy z dnia na dzień z krytyków państwa stają się tymi, którzy oczekują tego, że państwo weźmie na siebie wszystkie koszty. Zmienia się to. W wymiarze międzynarodowym nikt dzisiaj nie czeka na konferencję prasową Ursuli von der Leyen, czy szefa WHO, ale na konferencję premiera Morawieckiego i ministra Szumowskiego. Gdy pojawia się takie wyzwanie, wszyscy wracają do państw narodowych. Legitymizacja Unii nie jest taka, żeby tego od niej oczekiwać. Czy to zakwestionuje strefę Schengen? Za wcześnie na to. Mam nadzieję, że wrócimy do swobodnego przepływu towarów i usług.

 

Żeby Tarcza Antykryzysowa mogła stać się faktem, musi zostać przyjęta przez Sejm, Senat i podpisana przez prezydenta. Nie obawia się pan, że największym wyzwaniem może być zebranie większości w obu izbach z powodu koronawirusa?

- Ministerstwa płynnie są w stanie przejść na pracę zdalną. Podobnie powinien dostosować się Sejm i Senat. Zrobienie bezpiecznego systemu głosowania online jest możliwe. Jest pytanie jednak o konstytucję, zadawanie pytań, dyskusję. Czy to parlamentaryzm, kiedy 460 posłów głosuje przez profil zaufany? Nie jestem profesorem prawa, ale w wyjątkowych sytuacjach wyobrażam sobie, że takie głosowanie powinno być możliwe.

 

Życiowo i zawodowo był pan wcześniej związany z Krakowem. Jak pan ocenia konsekwencje dla stolicy Małopolski? Prezydent Jacek Majchrowski mówił wczoraj w Radiu Kraków, że konsekwencje finansowe dla budżetu miasta ocenia na teraz na 300 milionów złotych. Jak to zmieni miasto z punktu widzenia biznesowego, turystycznego?

- To nie jest tak, że przeszłość łączy mnie z Krakowem. Teraźniejszość mnie łączy. Patrzę na Kraków. Obawiam się tego kryzysu w turystyce. Wiemy jak Kraków jest powiązany z turystyką. Ta branża jest mocno dotknięta przez wirus. Jest wielkie wyzwanie dla restauratorów, hotelarzy i innych. My proponujemy rozwiązania dla nich. Myślimy o kolejnych rozwiązaniach. Restauratorzy i hotelarze mają często kredyty, wielkie czynsze. Trudno tu o bezpośrednią pomoc państwa. W Warszawie jest dyskusja o zwolnieniu z czynszów tych, którzy wynajmują lokal od miasta. Na wielu poziomach myślimy o pomocy. Sytuacja jest trudna dla wszystkich zajmujących się turystyką.  Kraków jako największe miasto turystyczne w Polsce też to odczuje.