Zapis rozmowy Jacka Bańki z wojewodą małopolskim Krzysztofem Janem Klęczarem.
100 dni rządu. Tuskometr Business Insidera zatrzymał się an 18 ze 100 punktów. Zakładana setka miała tylko wymiar symboliczny?
- Z takim sformułowaniem nie mogę się zgodzić. 100 konkretów to był program PO. Rząd jest koalicyjny, szeroki. Dlatego program rządu to połączenie, kompromis elementów programowych partii koalicyjnych. Wiele kwestii zapowiedzianych i zgłoszonych jako priorytety jest zrealizowanych lub w trakcie realizacji.
18 na 100 to nawet nie 1/5.
- To wyliczenie matematyczne. Jakby to porównać, wiele kwestii pomijanych przez lata ostatnie, w ciągu pierwszych 100 dni jest już zrealizowanych. To dobry wynik.
Rzutem na taśmę realizowany jest jeden z postulatów PSL, czyli zryczałtowana składka zdrowotna dla przedsiębiorców. To jednak tylko projekt.
- Tak. Ten projekt został przygotowany wcześniej, skonsultowany z partnerami i wdrażany. W takim tempie mało kto się spodziewał, że to może być zrealizowane. Ten projekt formalnie jest. Blisko 2 miliony osób będą mogły teraz z tego skorzystać.
Kolejna sprawa to niezrealizowana wyższa kwota wolna od podatku i handlowe niedziele.
- Te rozmowy są w trakcie. Co do niedziel handlowych, jesteśmy otwarci. Co do kwoty wolnej, patrzymy na budżet. To, co zastaliśmy w ministerstwach, jest szokujące. Wyniki audytów się pojawiają. Na miarę funkcjonowania budżetu państwa... Jesteśmy odpowiedzialni. Trzeba zadbać, żeby państwo działało. Zagadnienia są realizowane. Mówiono, że nie będzie kwestii społecznych. 800+ jest wypłacane. Na podwyżki nie było za naszych poprzedników. Tutaj 30% dla nauczycieli, 20% dla sfery budżetowej. Rekordowa, zwiększona do 4% PKB kwota na obronność. To zrobił wicepremier Kosiniak-Kamysz. Odblokowane środki z KPO, in vitro finansowane z budżetu państwa. Pierwsze 100 dni były dobre dla państwa.
Jest jeszcze drażliwa kwestia, czyli prawo aborcyjne. Dla PSL to trudne w kampanii samorządowej.
- Dla mnie nie ma trudnych tematów. W kwestii prawa aborcyjnego jako PSL mówiliśmy od początku o naszych granicach. Zdania nie zmieniamy. Jesteśmy otwarci na powrót do kompromisu aborcyjnego. Na tym polega rządzenie w szerokiej koalicji, że stanowiska trzeba uzgadniać. Nasze stanowisko jest niezmienne.
W tym tygodniu odwiedzili pana protestujący rolnicy. Basztowa 22 to dla nich teraz wyjątkowy adres. Nie dość, że wojewoda, to jeszcze do niedawna rolnik, absolwent Uniwersytetu Rolniczego. Umowa rolników z rządem wygasi protesty?
- W kwestii rolnictwa dajemy jako środowisko polityczne najlepsze gwarancje, że to będzie rozwiązane. Premier Tusk z jego możliwościami i wiedzą na temat UE... Minister Siekierski, wieloletni europoseł... Działania są realizowane, postulaty rolników też. Protesty rolników będą wygasały, bo działania, które podejmujemy, są skuteczne. Spotkałem się kilka razy z rolnikami. To były dobre rozmowy. Powołałem pełnomocnika ds. rolnych. Mamy radę i zespół doradców. Odkąd nauczyłem się chodzić, zbierałem ziemniaki. Jeździłem też Ursusem 30. Mogę rozmawiać z rolnikami. Jednak z osobami, które przychodzą na Basztową, żeby tylko protestować i nic w życiu nie zasiali... O czym rozmawiać? Uczulam rolników. Oby ich słuszne protesty nie zostały zawłaszczone.
O kim pan mówi?
- Nie wiem, czy ten pan zasługuje, żeby wymawiać jego nazwisko. Przez lata protestował pod Wawelem, teraz się przeniósł na Basztową. Z rolnikami należy rozmawiać. Na politycznych awanturników szkoda czasu.
Zna pan to środowisko. Wie pan, że to różne grupy, nie do końca sterowalne.
- To najpiękniejsze w tym. Jakbym myślał, że to sterowalne marionetki, nawet bym nie rozmawiał. To poważni ludzie. Jestem jednym z nich. Wiem, czym jest uprawa roli i hodowla zwierząt. Nie dopuśćmy jednak do tego, żeby tę walkę przyćmiły osoby, które chcą tylko politycznej awantury. Wtedy ludzie od rolników się odwrócą.
Co da pana, jako byłego rolnika, jest nie do przyjęcia w Zielonym Ładzie?
- Rolnikiem się jest całe życie. Mam gospodarstwo, numer, inwentarz i zwierzęta. Zielony Ład? Źle rozumiemy i rzucamy skrótem. Zielony Ład to pewna filozofia. Niektórzy mówili, że to program rolny PiS implementowany na szczeblu europejskim. Tam są nonsensowne zapisy, ale już prawie wycofane. Ugorowanie, kwestia ograniczenia środków ochrony roślin, kwestie środowiskowe i cyrki, że rolnik ma robić zdjęcie obornika rozsypanego na polu… To rzeczy, które wymyślił ktoś, kto na rolnictwie się nie zna. Teraz są ludzie, którzy się znają i są interwencje. Z tym jest robiony porządek.
Krytykuje pan swoich poprzedników, ale kontynuuje pan projekt poprzedników ws. finansowania przejazdów autobusowych. Czyli diagnoza PiS dotycząca wykluczenia komunikacyjnego była słuszna?
- Diagnoza tak, ale nie była to diagnoza PiS, tylko samorządów. Związek Powiatów Polskich i gminy, województwa… Także te, gdzie rządziło PiS... Oni stawiali tę diagnozę. Na tym polega odpowiedzialność. Poprzednicy przejmowali nasze programy, zmieniali nazwy i mówili, że oni wymyślili. Jak coś działa i jest potrzebne, trzeba to kontynuować. Cieszę się, że wielkie środki rządowe – po interwencji mojego urzędu – popłynęły do Małopolski. Ostatnio ponad 100 milionów złotych. Tak rozwijamy Małopolskę.
Co ma przynieść ta zmiana? Mają to być długoterminowe projekty, nawet do 10 lat.
- Stabilizację. Ludzie dostosowują swoje życie, sposoby funkcjonowania do dostępności komunikacyjnej. Jak to się za często zmienia, nie da się tego planować. Te umowy zagwarantują stabilność w Małopolsce.