Krzysztof Głomb – założyciel (1998) i prezes zarządu Stowarzyszenia „Miasta w internecie”, obecnie na kadencję od 2010 do 2016 r. Od 1997 r. dyrektor programowy Konferencji „Miasta w internecie”.
Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Europejski ekspert w zakresie rozwoju społeczeństwa informacyjnego (specjalizacja: eAdministracja, eZdrowie, eIntegracja, oraz programowanie strategiczne), planowania eRozwoju ma poziomie regionalnym i lokalnym oraz architektur projektów elektronicznej administracji. Prelegent ponad 120 krajowych i zagranicznych konferencji naukowych oraz specjalistycznych seminariów związanych z technologiami społeczeństwa informacyjnego.
Autor i redaktor strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego w pięciu polskich województwach (małopolskie, wielkopolskie, łódzkie, podkarpackie, mazowieckie), studiów regionalnych (podkarpackie, świętokrzyskie, podlaskie, zachodniopomorskie) oraz jednej z nielicznych w Europie regionalnej strategii eZdrowia województwa łódzkiego. Lider strategicznych projektów wsparcia eRozwoju województw związanych z transferem wiedzy oraz doradztwem dla władz wojewódzkich i lokalnych.
Aktywnie działa na rzecz europejskich inicjatyw badawczych i pro-innowacyjnych. W latach 2002-2003 polski ekspert w Komitecie Information Society Technologies (ISTC) w Brukseli delegowany do prac przez Komitet Badań Naukowych. Polski ekspert w eGovernment i eInclusion Sub-Group działających w ramach i2010 High Level Group. Od maja 2004 r. był wiceprezydentem European Local Authorities’ Telematic Network (ELANET), a od kwietnia 2007 r. do końca 2008 r. pełnił funkcję co-prezydenta tej europejskiej organizacji. Juror Europejskiej Nagrody e-Integracji przyznawanej przez Komisję Europejską (2008).
Członek Rady Informatyzacji przy ministrze administracji i cyfryzacji pierwszej, drugiej, trzeciej oraz – od grudnia 2011r. – czwartej kadencji (2005-2011). Członek Komisji Ekspertów ds. Osób Starszych Rzecznika Praw Obywatelskich. Członek Zachodniopomorskiej Rady Społeczeństwa Informacyjnego, wiceprzewodniczący Rady Podlaskiego Partnerstwa dla eRozwoju. Członek Rady Programowej Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego.
Lider projektów regionalnych: SIRMA – Sieć Innowacyjnego eRozwoju Mazowsza, TR@NSPOD – Podlaskie Partnerstwo dla eRozwoju, PRO@ctis – Zachodniopomorski Alians na rzecz Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego oraz WIR – Wielkopolska Sieć Interesariuszy eRozwoju.
Laureat nagrody „Kryształowej Brukselki” (rok 2002) – nagrody ministra nauki i informatyzacji za szczególne osiągnięcia w dziedzinie realizacji innowacyjnych projektów europejskich oraz Nagrody im. Marka Cara (rok 2003) – wyróżnienia za wybitne osiągnięcia na polu rozwoju informatyki w polskiej administracji publicznej. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi (2009) – za zasługi dla rozwoju społeczeństwa informacyjnego.
Zapis rozmowy Piotra Kopy z Krzysztofem Głombem
Jak zapamiętał pan 4 czerwca 1989 r.? Brał pan udział w wyborach. Pamięta pan, na kogo oddał głos?
- Byłem w pracy. Jako dziennikarz obserwowałem wybory. To było ciekawe, jak zmieniały się nastroje lokalnych władców. Niektórzy po godz. 16 już ledwo trzymali się na nogach, bo mieli pewne wiadomości z sal, w których liczono głosy i to były wiadomości złe dla nich. To było zaskakujące, bo kilka dni wcześniej spotykaliśmy się z nimi, byli w znakomitym zdrowiu, twierdzili, że te wybory nie zmienią krajobrazu tarnowskiego.
Na kogo głosowałem? Oczywiście na Karola Krasnodębskiego, który wtedy był już bardzo znaną postacią.
Był ikoną ruchu niepodległościowego.
- Tak. To był człowiek bardzo odważny. Co więcej pamiętam go z następnych lat, kiedy jako poseł także okazał się odważny, bo przecież ta rzeczywistość nie była czarno-biała i doświadczaliśmy tutaj, podobnie jak w całej Polsce, wielu zmian, które dla niektórych były szokujące.
Jakich zmian spodziewał się pan po wyborach? Czego oczekiwało wtedy społeczeństwo, czego pan oczekiwał osobiście?
- Mam wrażenie, że to było widać po tym, o czym dyskutowano przy Okrągłym Stole, czyli oczekiwano rzeczy zupełnie nierealnych – zderzenie oczekiwań wywiedzionych z przeszłości z galopującą teraźniejszością, z niewiadomą przyszłością, bo to był czas przed reformami Balcerowicza. Nikt chyba nie był w stanie powiedzieć, czego oczekuje. Człowiek oczekiwał tego, że będziemy wychodzili z socjalizmu, że będziemy bardziej wolni, ale nie mieliśmy wpływu na to, co się działo dookoła. Decyzje związane z zarządzaniem krajem, ze zmianami prawnymi były fundamentalne i to one zmieniały nasze życie.
Miały dopiero nadejść później. Jak pan skonfrontuje swoje oczekiwania z tym, co się stało? Które z tych oczekiwań zostały spełnione?
- Moje pokolenie może się czuć w dużej mierze szczęśliwe. Kiedy popatrzę na świat lat 80., a świat, w którym żyjemy dzisiaj – być może to jest nierozpoznawalne dla młodszych pokoleń, nawet dla pokolenia moich dzieci, cóż dopiero dla wnuków – to jednak żyjemy w kraju niesamowitej wolności. To, co kiedyś doskwierało na co dzień, dzisiaj jest poza nami. Mamy inne problemy, z którymi musimy się boksować, ale już nikt nas nie budzi o godz. 5 rano łomotem w drzwi, ani też nie żyjemy w kraju, w którym tego typu łomot jest na porządku dziennym, nawet wtedy, kiedy jest potrzebny, bo czasami trzeba.
A rozczarowania?
- Polityka. To oczywiste. Pewnie chcielibyśmy kraju, w którym stosunki polityczne opierają się na trochę idealistycznym myśleniu o konkurencji wartościami, programami. Na co dzień mamy twarze zastygłe w powadze, z niepoważnymi tezami stojącymi na tymi twarzami. To głupota z politycznej strony, która pewnie nie dotyczy wszystkich, ale jest dominującym doświadczeniem naszego pokolenia. Niewielkie zaangażowanie ludzi 40-50-letnich w politykę jest wywołane tym, że nie każdy chce się jasno opowiedzieć po stronie opowiadania głupstw.
Co zalicza pan do swoich największych sukcesów w czasie III RP?
- To pytanie o kilka ważnych punktów, które wiązały mnie z Tarnowem, ale też działalnością szerszą, poza Tarnowem. Pierwszym momentem, który był sukcesem, był czas „Warsztatowej”. To był czas ośrodka teatru „Warsztatowa”, czas przyległy do lat socjalizmu, potem wyzwolony z ograniczeń tamtego świata – lata młode, kreatywne, pomysłów na to, jak opisywać świat i prezentować tarnowianom ofertę kulturalną, która nie miała wcześniej w Tarnowie pola do realizacji. Do tej pory, jeśli chodzi o teatr, takiej możliwości nie znajduję.
Drugi ważny moment w moim życiu, zawodowym także, to jest „Czas Krakowski”. Moment, w którym miałem przyjemność zakładać oddział „Czasu” i być w grupie założycieli pierwszego w województwie małopolskim pisma, które nie było pismem kontrolowanym przez ówczesne władze.
„Czasu Krakowskiego” już nie ma, ale jest stowarzyszenie, które również pan założył i ciągle doskonale sobie radzi.
- To jest trzeci element, założone w 1998 r. Stowarzyszenie „Miasta w internecie”, w którym do dzisiaj jestem aktywny i które, mam nadzieję, będzie aktywne jeszcze przez wiele lat. To był moment, w którym postanowiliśmy z kolegami zamknąć „Warsztatową” i zająć się, już w wolnej Polsce, działaniami w swoich zawodach. Stowarzyszenie działa w tej chwili jako edukator cyfrowy w skali miasta, ale także w skali ogólnopolskiej.
Może pan wskazać osobistą porażkę tych 25 lat?
- Porażką jest na pewno to, że dzisiejsze pokolenie nic nie wie o czasie pierwszych lat po roku 1989. Mam wrażenie, że żyjemy w świecie, w którym już mało kto wraca. Postacie z tamtego czasu wydają się zapomniane. Może to moje niewiedza, ale nie mam wrażenia, że istnieje miejsce, w którym można by spotkać Karola Krasnodębskiego. Nie słyszałem, żeby ktoś go zapraszał, żeby wspominał tamte czasy. Warto by było porozmawiać też z Leszkiem Golbą, który – jakkolwiek nie podzielałem jego opcji politycznej – też jest kawałkiem tamtej historii. Warto by było takich ludzi dziś przypomnieć. Może to jest zadanie dla mediów.
Wymienił pan dwa nazwiska. Kogo wymieniłby pan jako symbol, ale w skali ogólnopolskiej, ostatnich 25 lat? Są osoby, które można wskazać?
- Chciałbym się uchylić od tego pytania, bo bohaterem zbiorowym jesteśmy wszyscy. To świat, w którym każdy z nas, ciężko lub pogodnie przeżywając tamte lata, dzisiaj może się czuć dosyć komfortowo biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, które towarzyszą naszemu życiu, może się czuć elementem tego, o czym w 1989 r. mógł tylko pomarzyć, wolnej Polski, silnej w Europie i świata, w którym nie grozi nam to, z czym żyliśmy, przynajmniej ja żyłem przez 30 lat swojego życia.
bk
Patronat Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego
Partner Główny: