Czy o sprawie dowiedzieli się państwo od dziennikarzy, czy były już wcześniej zgłoszenia, że coś jest nie tak w tych placówkach?

O tej konkretnej sprawie i o tych nagraniach dowiedzieliśmy się od dziennikarzy. Nie ukrywam, że pod koniec marca tego roku przyszła do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej informacja mówiąca o niewłaściwym zachowaniu jednego z wychowawców, natomiast nie była to osoba, o której piszą dziennikarze Wirtualnej. Tą informacją od razu się zajęliśmy. Od tygodnia trwa w placówkach kontrola prowadzona przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Ma na celu wyjaśnienie tej informacji. Natomiast jeżeli chodzi o sytuację opisywaną przez dziennikarzy Wirtualnej Polski, oczywiście w momencie kiedy o niej się dowiedzieliśmy, natychmiast zostały z naszej strony podjęte konkretne działania.

Co to znaczy konkretne działania?

Przede wszystkim zostało dzisiaj wystosowane pismo do dyrektora placówki zakazujące wstępu na teren placówki osobom nieuprawnionym, czyli osobom, które nie pracują, nie pełnią tam funkcji wolontaryjnych, w tym osobie, która była bohaterem nagrań, czyli pani Katarzynie Mader.

Dlaczego to jest pierwsze działanie?

Na terenie placówki nie może przebywać każda osoba. Nie mówimy tutaj o sytuacjach, kiedy dzieci są odwiedzane przez swoich biologicznych rodziców, biologiczne rodziny czy na przykład przez wolontariuszy, którzy mają podpisywane umowy wolontariackie.

Czy to rozwiąże problem? Mamy w tym momencie nagrania. Przytoczę na przykład słowa pani dyrektor: „No co ty świętoszku głupi”. Tak miała zwracać się dyrektorka placówki przy ulicy Rajskiej do wychowanków…

Uściślijmy. Zakładam, że w nagraniach była pani, którą wymieniłam już z imienia nazwiska. Nie jest dyrektorem placówek, które są prowadzone na zlecenie Gminy Miejskiej Kraków przez Towarzystwo Jezusowe Prowincji Polskiej Południowej dokładnie, czyli przez jezuitów. Ta pani nie jest pracownikiem placówek, stąd wydane właśnie dzisiaj polecenie do dyrektora tych placówek o zakazie obecności na ich terenie osób, które nie są zatrudnione, nie są wolontariuszami, które nie mają prawa tam przebywać.

Ta pani miała bardzo duży wpływ na to, co działo się w tych placówkach, i to nie w ostatnim czasie, ale także przez kilka ostatnich lat co najmniej.

Nie mieliśmy jako Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej takich sygnałów. Każda informacja, która do nas dociera, jeżeli w ogóle chodzi o placówki opiekuńczo-wychowawcze czy domy pomocy społecznej, jest zawsze bardzo wnikliwie sprawdzana. W ciągu ostatnich lat były przeprowadzane w tych placówkach kontrole zarówno planowane, jak i doraźne. Oczywiście z wyjątkiem okresu pandemii. Kontrola w placówkach trwa od zeszłego tygodnia i jest związana ze sprawą sprzed półtora miesiąca, kiedy wpłynęła do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej informacja.

W tych czterech placówkach?

Tak. Dodatkowym elementem tej kontroli będzie sprawdzenie informacji, które pojawiły się w publikacjach Wirtualnej Polski.

Co to oznacza kontrola i co jest dokładnie kontrolowane?

Sprawdzamy funkcjonowanie placówki administracyjnie, ale też rozmawiamy z wychowankami. Takie rozmowy we wcześniejszych kontrolach też były prowadzone: poprzez ankiety anonimowe, poprzez rozmowę w obecności psychologów, aby dzieci miały ten komfort, że mogą dokładnie i szczerze powiedzieć, czy dobrze im się żyje w tej placówce.

Przy tej sprawie konkretnej przekazano na razie ustnie zgłoszenie do zespołu interdyscyplinarnego ds. przeciwdziałania przemocy domowej i powołana zostanie grupa diagnostyczna pomocowa, w skład której wchodzić będzie pracownik socjalny, funkcjonariusz policji oraz psycholog. To będzie spora grupa osób, bo chcemy, żeby te działania zostały przeprowadzone w sposób zarówno szybki, jak i też jak najbardziej kompetentny i niedostarczający zbyt dużo stresu wychowankom. Ta grupa diagnostyczno-pomocowa będzie miała za zadanie zweryfikować informacje w sprawie doznawania przemocy. Po przeprowadzeniu tych rozmów podjęte zostaną decyzje odnośnie zasadności wszczęcia procedury „niebieskiej karty”.

Pani wypowiedź jest cytowana w tekście dziennikarzy Wirtualnej Polski. Tam jest informacja o tym, że sygnały dochodzą do państwa cztery lata wcześniej, w 2020 roku. Czy rzeczywiście tak było? Pani mówi, że kilka tygodni temu, dopiero w tym roku, były podjęte jakieś kroki. Czy były rzeczywiście cztery lata temu te sygnały?

Cztery lata temu pojawiła się faktycznie taka informacja. Efektem jej pojawienia się była również przeprowadzona kontrola, która nie potwierdziła sytuacji opisywanych w tej informacji.

Chodziło o to, że były zgłoszenia niewłaściwego zachowania wobec wychowanków.

Tak. Jak wspominałam wcześniej, placówka była kontrolowana w późniejszych latach. W 2023 roku to było dziewięć kontroli, zarówno tych kontroli planowanych jak i tych kontroli doraźnych. Kontrole doraźne, czyli takie, które przeprowadzamy dla własnego przekonania, czy wszystko w placówce funkcjonuje.

Wszystkie te kontrole dotyczyły niewłaściwego zachowania?

Cztery lata temu i to, co mieliśmy ostatnio, tak.

Państwo pytają wówczas wychowanków, pytają pracowników? Jak to wygląda?

Nasi pracownicy rozmawiają ze wszystkimi. To jest zarówno wypełnianie ankiet, rozmowy, oczywiście to są rozmowy, jeżeli chodzi o wychowanków, wprowadzane w obecności psychologa, pracownika. Oczywiście te są informacje nie są przekazywane osobom trzecim.

Są nagrania. Mamy tam kilka zwrotów, jeden przytaczałem. Kilka jest takich, że nie nadają się na antenę. To jest chyba twardy dowód, że coś dzieje się nie tak.

Dzisiaj rano mogliśmy się z tymi nagraniami się zapoznać, dlatego od razu została podjęta decyzja, o której mówiłam, i polecenie w stosunku do dyrektora tych placówek, pana Madery o zakazie przebywania na terenie placówek osób, które nie są zatrudnione, które nie mają prawa na terenie tych placówek przebywać.

Czyli dyrektorem placówki jest pan Mader, który jest mężem pani Katarzyny Madery? Do niej dziennikarze Wirtualnej Polski mają w tym momencie największe zastrzeżenia, jeżeli chodzi o pracę z młodzieżą.

Tak. Takie są fakty.

Czyli w tym momencie pani Katarzyna Mader zgodnie z państwa zaleceniem ma nie mieć wstępu do placówki?

Tak, do żadnej z placówek, które są prowadzone na zlecenie Gminy Miejskiej Kraków.

Cały czas kontrolują państwo dwie placówki na ulicy Rajskiej. Dotyczy to ilu wychowanków?

W tym momencie we wszystkich placówkach, które są prowadzane na zlecenie Gminy Miejskiej Kraków, przebywa 52 dzieci. Jeżeli chodzi o placówki przy ulicy Rajskiej, to przebywa w nich około trzydzieścioro dzieci.

Między 2020 a 2024 rokiem, opierając się na tekście Wirtualnej Polski, wyrażali państwo potrzebę zapewnienia pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Ona tam była niewystarczająca?

W naszej ocenie i w ocenie kontrolujących należało zapewnić i wzmocnić tę opiekę psychologiczną i pedagogiczną i takie były zalecenia pokontrolne

Została wzmocniona?

Na tyle, na ile to było możliwa tak.

Co w tym momencie mówią władze tych placówek?

To nie jest tak, że chcemy coś ukryć czy nie przedstawić. Sprawa jest dla nas bardzo trudna, bo dotyczy placówki, którą znamy od wielu lat. Nie chcemy niczego ukrywać. Dyrektor placówek został w trybie pilnym wezwany przez dyrekcję Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Zostały mu przedstawione konkretne polecenia, które ma wykonać. Dla nas jest sprawa jasna. Jesteśmy tam na kontroli, chcemy to wszystko zweryfikować, poukładać i dotrzeć do tego, jak to wszystko wygląda. Sprawą nadrzędną jest to, że chcemy, żeby przede wszystkim dzieci, które tam przebywają, miały zapewnioną jak najlepszą opiekę, stąd też nasza decyzja. Jeżeli jest jakikolwiek cień podejrzenia w stosunku do jakiejkolwiek osoby, że w sposób niewłaściwy zachowuje się w stosunku do wychowanków, żądamy, aby została odseparowana od dzieci.

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej miał poinformować kilka godzin temu wojewodę małopolskiego Krzysztofa Klęczara, że dobrostan podopiecznych placówki, kwestie bytowe, opieka psychologiczno-pedagogiczna są na ten moment zabezpieczone.

Tak.