Trzeba przyznać, że odpowiedzi na to pytanie są dość przerażające, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę migracje Europejczyków ze wsi do miast ale potraktujemy je jako pretekst do rozmowy o tym skąd dziś „bierzemy mleko”. W tej kwestii wiele się zmieniło, chociaż nie w temacie samej biologii.
Zmiana stylu życia? Wychowanie? A może nie jeździli do dziadków na wieś i nikt nie wytłumaczył im kiedy i dlaczego doi się krowę?
Prof. Marcin Urbaniak wspomina, jak w szkole uczono go kiedyś, że krowa gryzie i żuje trawę i ta trawa w niewytłumaczalny dla dzieci sposób przemienia się w mleko, które trafia do wymion i musi zostać wydojone. Może w Wielkiej Brytanii też tak ten proces tłumaczą?
Jak wiadomo nie od dziadków, ale z lekcji biologii krowa produkuje mleko jedynie po ocieleniu i jest ono przeznaczone wyłącznie dla jej potomstwa jak u wszystkich ssaków, w tym także u ludzi. Nie zmienia to faktu, że ludzka wiedza nie tylko w zakresie biologii, ale generalnie o świecie zaczyna być skutecznie podważana przez wszechobecny marketing.
Do dziś najlepszym na to przykładem są badania ankietowe, przeprowadzone na młodych mieszkańcach USA już dość dawno, bo w latach 80 pod wpływem reklamy czekolady Milka, gdzie występowała fioletowa krowa. Osoby, które odpowiadały na pytania ankietowe, twierdziły, że krowy w naturze mogą mieć fioletowy kolor, jeżeli żyją na łąkach szwajcarskich, ale ich mleko pozostaje białe. W tym kontekście możemy się dziś zastanawiać jaką wiedzą o świecie dysponuje dziecko, które naogląda się reklam, w których z dojonej żyrafy wysypują się M&M's.
Przykra prawda o mleku.
Krowa jest sztucznie zapładniana po to, żeby zaczęła produkować mleko jak każdy ssak, w przeciwnym razie nie będzie go miała. Mleko przeznaczone do wykarmienia młodych nie trafia do nich, przejmuje je przemysł mleczarski. Po urodzeniu cielaka jest on odbierany matce i jeśli to samiec, trafia z czasem do rzeźni (hodowany na cielęcinę), samice natomiast zasilają kolejną generację krów mlecznych. Po porodzie krowę matkę czeka proces mlecznej eksploatacji. Gdybyśmy zajrzeli do środka hali, w której przebywają, zobaczymy zwierzęta sprowadzone do roli żywych fabryk.
Krowy stoją unieruchomione w metalowej karuzeli, zwrócone głowami do środka i wymionami na zewnątrz, do których podpięte są automatyczne dojarki.
W realiach przemysłowych czyli tam skąd pochodzi każde poza ekologicznym mleko dostępne w sklepach. Krowy nigdy nie są wypasane i nie wychodzą poza halę produkcyjną. Są eksploatowane przez całe życie do granic wydajności, po czym trafiają na ubój. Wiele z nich cierpi na zapalenie wymion i niedobór wapnia, nieustannie odprowadzanego wraz z mlekiem. Takie są realia powstawania serów masła i wszystkich produktów nabiałowych dostępnych w sprzedaży. Na ich opakowaniach często zobaczymy krowę skubiącą trawę bo producenci nabiału dbają o marketing i tego rodzaju złudzeniami karmią konsumentów. Co zatem w zamian, jeśli nie chcemy całkowicie rezygnować z nabiału?
Pozostają produkty z certyfikowanych gospodarstw ekologicznych, zapewniających wypas krów lub sprzedaż bezpośrednią na targowiskach od zaufanego gospodarza. Jako konsumenci nabiału tylko w ten sposób możemy zadbać o minimum przyzwoitości i dobrostanu dla tych zwierząt. Dla nas samych to też jedyny sposób by otrzymać mleko, które ma cokolwiek wspólnego z tym, od przysłowiowych „dziadków na wsi”.