Prezydent miasta Aleksander Miszalski jest zadowolony z pracy Jacka Jordana, burmistrza nocnego. Państwo podzielają ten entuzjazm?

Eliza Dydyńska-Czesak: - Minęło pół roku i do rady miasta jeszcze nie wpłynęły żadne uchwały, które byłyby przygotowane przez organ kierowany przez pana Jordana. Ciężko oceniać. Na pewno są kosmetyczne zmiany, jak to mówi sam pan Jacek Jordan - częstsze opróżnianie koszy czy oznaczenie pitników. Ale to mógłby zrobić każdy inny. Jednak po nocnym burmistrzu spodziewaliśmy się czegoś więcej.

Szalety i śmietniki. Podsumowujemy pół roku pracy burmistrza nocnego Szalety i śmietniki. Podsumowujemy pół roku pracy burmistrza nocnego

Jeden z wielu urzędników

Może niepotrzebnie stworzono tę funkcję?

Michał Drewnicki: - To ważny organ. Ale dobrze by było, gdyby łączył trzy grupy - turystów, mieszkańców i przedsiębiorców. Mam wrażenie, że Jacek Jordan, jako osoba wywodząca się z turystyki, bardziej interesuje się jednak turystami i przedsiębiorcami. Nawet w jego wypowiedziach często gdzieś ci mieszkańcy umykają.

Jacek Jordan nie jest koncyliacyjny? Turyści, mieszkańcy, przedsiębiorcy nie są w stanie się dogadać pod jego auspicjami?

Michał Drewnicki: - Może gdyby Jacek Jordan dostał większą szansę na to, żeby ten dialog prowadzić albo miał narzędzia ku temu, to może mieszkańcy w ogóle by go kojarzyli. Mam wrażenie i przekonanie, że ludzie go po prostu nie znają, nie kojarzą, i nie mam o to do nich pretensji. Bo trudno znać wszystkich urzędników w Krakowie - to 3200 osób. Burmistrz nocny jest jednym wielu urzędników, nie wyróżnia się - moim zdaniem - niczym szczególnym. Postulat wprowadzenia takiej funkcji prezydent Aleksander Miszalski wymyślił, albo przynajmniej proponował, jeszcze gdy był radnym (prawie 10 lat temu). I potem przez lata słyszeliśmy, że to zrewolucjonizuje Kraków, że burmistrz nocny będzie kimś, kto wreszcie skończy z hałasem, hukiem, awanturami nocnymi, a przynajmniej będzie rozwiązywał te problemy. Mam wrażenie, że z dużej chmury popadał mały deszcz.

Nie dostał szansy?

Michał Drewnicki: - Prezydent Miszalski, lokując go jako głównego specjalistę w jednym z wydziałów, tak naprawdę nie dał mu szansy i kompetencji. On jest po prostu jednym z szeregowych urzędników; ma nad sobą kierowników, dyrektorów. To powinno być inaczej zorganizowane. W w tych pierwszych zapowiedziach każdy rozumiał to troszeczkę inaczej - że będzie on, na przykład, wicekomendantem Straży Miejskiej, który będzie miał kompetencje związane z zarządzaniem życiem nocnym. Z drugiej strony - żeby miał też kompetencje takie, jak pełnomocnik prezydenta Krakowa, który ma możliwość reprezentowania prezydenta w każdej chwili, który może wejść wszędzie i podejmować decyzje. To byłoby moim zdaniem poważne potraktowanie tej funkcji.

Eliza Dydyńska-Czesak: - Stanę w obronie tej komisji. Jej członkowie sami podkreślają, że mają pomysły, ale wiele z nich wymaga nowelizacji prawa - zarówno na szczeblu lokalnym, jak i na szczeblu centralnym. Od tego chcą zacząć i dopiero później wdrażać swoje pomysły.

Promowanie burmistrza

Chodzi tutaj, między innymi, o poszerzenie kompetencji Straży Miejskiej, podniesienia kar za picie w miejscu publicznym czy akty wandalizmu. Tylko teraz pytanie: czy burmistrz nocny może wpływać nawet na władze centralne? A może to kompetencja prezydenta Aleksandra Miszalskiego?

Eliza Dydyńska-Czesak: - Może lobbbować. Wydaje mi się, że może o to tutaj radnemu Drewnickiemu chodziło - że jednak ten nasz burmistrz nocny nie jest na tyle medialną osobą, żeby skutecznie lobbować za sprawami, którymi się zajmuje.

To powinno się go promować, budować wizerunek. Może tu jest ten błąd?

Eliza Dydyńska-Czesak: - Chciałabym, żeby burmistrz nocny sam wyszedł z taką inicjatywą.

Ważnym wyzwaniem dla burmistrza Jacka Jordana było przeniesienie nocnego życia nad Wisłę. Ale zaprotestowali mieszkańcy Kazimierza, między innymi.

Michał Drewnicki: - Nocne życie to jest chyba najtrudniejszy temat w Krakowie.

Ale chyba najważniejsze było powołanie nocnego burmistrza.

Eliza Dydyńska-Czesak: - Mamy turystów, ale też studentów, którzy lubią się bawić, lubią przyjść do klubu, na imprezę. Więc mamy dwojakie problemy. Pierwsza rzecz: Straż Miejska powinna mieć większe kompetencje i większy budżet. Po to, żeby ta służba dobrze funkcjonowała w nocy – reagowała na awantury, pijaństwo, rzucanie butelkami. Na Kazimierzu często to jest problem. Nie to, że ktoś bawi się w klubie; gorzej jest, jak ktoś wyjdzie z tego klubu albo zaczyna pić alkohol w bramie. Jest takie przekonanie, że Straż Miejska albo w ogóle w nocy nie działa, albo jak już jest, to odwraca głowę, żeby tylko nie widzieć problemu.

Mocne weto mieszkańców

Nic się nie zmieniło przez ostatnie sześć miesięcy?

Michał Drewnicki: - Nie widzę szczególnej poprawy. Mówiło się, że w Krakowie jest więcej miejsc, gdzie sprzedaje się alkohol niż w niektórych krajach skandynawskich – to pierwsza sprawa, której trzeba się przyjrzeć. Prezydent taką uchwałę powinien przygotować. Rozumiem, że nocny burmistrz ma kompetencje, żeby już dzisiaj ograniczyć liczbę miejsc sprzedaży alkoholu. Radni mogą wyznaczyć konkretną liczbę - tysiąc, dwa tysiące, dwa i pół tysiąca miejsc sprzedaży alkoholu. Możemy też stworzyć zasady, na jakich te miejsca będą funkcjonować. Ustawa od wielu lat dopuszcza wyznaczenie minimalnych odległości od kościołów, przedszkoli, szkół. Pamiętam, że prezydent Jacek Majchrowski dał taką uchwałę. Miała ograniczyć ilość tych punktów - może nawet połowa takich pijalni wódek i piwa zniknęłaby z centrum miasta. I wtedy radni Platformy ją zblokowali. Bez zmian ustawowych burmistrz nie ma możliwości działania. Nie winiłbym więc nocnego burmistrza, bo sądzę, że dostał zbyt małe kompetencje od prezydenta. Aleksander Miszalski powinien go powołać raczej na swojego pełnomocnika.

Powtórzę pytanie: czy życie nocne nad Wisłą to jest realne rozwiązanie?

Eliza Dydyńska-Czesak: - W tym temacie mieszkańcy postawili mocne weto. Burmistrz tłumaczył wtedy, że nie doprecyzował pomysłu. Faktycznie - gdybyśmy odwrócili się w stronę rzeki, tak to jest w innych miastach, rzeka by ożyła. Proszę spojrzeć - jesteśmy na Bulwarach, mamy chociażby parking, z którym jest problem od paru miesięcy (parkują tu autokary). Był zamknięty na czas remontu ulicy Kościuszki i z tym nie potrafimy sobie poradzić. Jest przepychanka między wiceprezydentem Kracikiem, burmistrzem nocnym i mieszkańcami. Nie potrafimy dojść do porozumienia w tej kwestii, a co dopiero, gdybyśmy planowali zagospodarowanie bulwarów wiślanych, które są pod opieką konserwatora. Barki, o których burmistrz nocny mówi - nie wyobrażam, szczerze mówiąc, jak Jacek Jordan ze swoimi przekazami miałby się z tym przebić.

Problemem jest pogodzenie interesów kilku stron. Zapytam w takim razie jeszcze o tą jedną z ostatnich inicjatyw - mieszkańcy Krakowa chcą zakazu używania urządzeń nagłaśniających w nocy. Projekt uchwały spotkał się z oporem Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. Czy to realne, żeby w nocy, żeby nie grała głośna muzyka?

Michał Drewnicki: Czy ja jestem za tym? Tak. Ale to musiałoby być bardzo precyzyjnie zapisane.

Chcemy przespać noc

W Gdańsku się udało, cicho jest.

Michał Drewnicki: - Wyobrażam sobie, jak przedsiębiorcy omijają te zapisy. Zdarzało się, że była wzywana Straż Miejska, ale nie stwierdzała naruszeń. Dlaczego? Bo głośnik był wystawiony w oknie - zwrócony w stronę niby lokalu, ale okno było otwarte. Cały huk i tak się wydobywał na zewnątrz. Ale dałoby się to rozwiązać, tylko trzeba troszeczkę uprzykrzyć życie ludziom, którzy działają albo na granicy prawa, albo w ogóle dewastują życie nocne.

Eliza Dydyńska-Czesak: - Myślę, że gdybyśmy postawili nacisk na wyciszenie lokali i kontrolę, żeby faktycznie imprezy odbywały się wewnątrz, to już byłaby połowa sukcesu. Przypomnę, że kiedy pracę zaczynała komisja, to pierwsze, co mówili mieszkańcy: chcemy przespać noc. Teraz ten temat wraca jak bumerang, widać, że to jest dla mieszkańców najważniejsze. Myślę, że ta uchwała będzie kluczowa. To też jest test dla burmistrza nocnego, ponieważ wiemy, jak silna jest Krakowska Kongregacja Kupiecka, i jak mocne było jej stanowisko w tej sprawie. To jest silne lobby, które pilnuje swoich interesów, a te – niestety - często stoją w sprzeczności z interesami mieszkańców.