Zapis rozmowy Jacka Bańki z szefami największych klubów w krakowskiej radzie miasta - Andrzejem Hawrankiem (PO) i Włodzimierzem Pietrusem (PiS).

Jacek Bańka: Jak panowie przyjmujecie informacje o zegarku, który miał pomóc wiceprezydent w uzyskaniu pracy w Zarządzie Dróg i Transportu?

Włodzimierz Pietrus: Na pewno jest to naganne. Myślę, że po takich doniesieniach prezydent powinien się temu przyglądnąć. Niedawno mieliśmy aferę dotycząca hali widowiskowo-sportowej, zwracaliśmy uwagę prezydentowi, żeby rozliczył się z panem prezesem. Tutaj wnioski wysnuł i zwolnił prezesa Rapciaka. Nie możemy jeszcze tutaj stwierdzać wyroku, ale prezydent powinien się temu przyglądnąć i zachować się w sposób należyty.

 

J.B: To znaczy jak?

Andrzej Hawranek: Z doniesień medialnych wynika, że zegarek wręczał ojciec pani prezydent i ona o tym nie widziała. Sprawą zajmowały się organy ścigania, wręczający się też przyznał. Sprawa jest umorzona. Z punktu widzenia prawnego sprawa jest czysta. Wręczenie łapówki zawsze jest naganne. Pytanie tylko kogo to dotyczy. Pani prezydent jest suwerennym pracownikiem prezydenta, jak prezydent podejmie decyzję o rozstaniu, to będzie to jego decyzja. Odniosę się jeszcze do słów pana Pietrusa. Według mojej wiedzy prezes Rapciak sam odszedł.

 

J.B: To, co się stało, obciąża panią prezydent dzisiaj?

W.P: Jak ona brała w tym udział, to tak. Nie mamy jednak całej wiedzy. To jest w aktach sprawy. Dziennikarze próbowali to wyciągnąć, ale to jest niedostępne. Może nieprzypadkowo ta sprawa wypływa przy kształtowaniu list wyborczych? Może to ma związek? Drug element to jest to, że pani prezydent podjęła się spraw MDK-ów. Tam wypływały miliony rocznie. To może być odwet. Trudno powiedzieć, jakie jest sedno sprawy. Niedługo się dowiemy.

 

J.B: Andrzej Hawranek w układaniu list na pewno bierze udział. Ma to związek z polityką?

A.H: Dywagacje kolegi idą zbyt daleko. Popatrzyłbym na to tak jak twórca zamieszania. Z jego kolejnego wpisu wynika, że ma problemy emocjonalne, ma depresję i działał pod wpływem alkoholu. To mogło mieć wpływ na to, co napisał. On sam na Facebooku pisze, że nie wszystko było prawdą.

 

J.B: Jak powinniśmy w takim razie oceniać tę sprawę? Jak współmałżonek jest nieodpowiedzialny, to osoba sprawująca takie stanowisko powinna za to odpowiedzieć?

W.P: Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę wątek osobisty. Nie wnikamy w relację mąż - żona. Nie możemy wnikać w to. Natomiast jak podaje się fakty i da się je zweryfikować, to takim przypadkiem musimy się zająć. Pani prezydent jest osobą publiczną. Obowiązują ją standardy.

 

J.B: Panią prezydent i całą jej rodzinę?

W.P: Mówię o pani prezydent. Są zarzuty. Trzeba dokonać kontroli tej sytuacji.

 

J.B: Działania współmałżonków nie zostają bez znaczenia. Przypomnijmy sobie posłankę Marczułajtis i jej męża, który próbował przekonywać dziennikarzy, żeby pisali dobrze o ZIO. Skończyło się to katastrofą.

A.H: Oczywiście działania rodziny nie pozostają bez wpływu. Jednak ja uważam, że osoby publiczne też powinno się rozliczać z ich działania. Cóż, jak będziemy patrzeć na to przez pryzmat rodziny, to dojdziemy do paranoi. Nawet dzieci zbrodniarzy wojennych nie są traktowani jako zbrodniarze. Pani prezydent powinna być rozliczana z tego, co zrobiła. To niezły fachowiec. Jak jednak ktoś ma w rodzinie osobę o wątpliwej moralności, to wpływa to na jego wizerunek publiczny. Dziennikarze to wyciągają.

 

J.B: Dobrze pan ocenił pracę pani wiceprezydent. Jak ocenia ją Włodzimierz Pietrus?

W.P: Tak jak mówiłem. Do tej pory jest to poprawne działanie. Jeśli chodzi o merytorykę i działania, to jesteśmy zadowoleni. Jednak ten wątek musimy brać pod uwagę. Niedawno była dekomunizacja. To było robione po to, żeby wychowawcami nie byli współpracownicy SB. To są pewne standardy.

 

J.B: Co teraz zrobią największe kluby w Radzie Miasta?

A.H: Pani prezydent jest pracownikiem prezydenta. Rada nie ma większych możliwości działania. Możemy apelować, ale to pracownik prezydenta. To decyzja prezydenta. Z tego, co wiem, prezydent jest na urlopie. Pewnie później podejmie decyzję.

W.P: Za mało jeszcze wiemy. Jak te fakty się potwierdzą, to prezydent powinien zakończyć współpracę. To jednak jego decyzja.

 

J.B: Jak długo jeszcze wątki związane z Janem T. będą odbijać się czkawką?

A.H: Jan T. był i jest postacią, jaką jest. Wszyscy wiemy o nim. Ja się długo dziwiłem prezydentowi, że tak długo chciał z nim współpracować. Jak wszystkie sprawy się zakończą, to on zniknie z życia publicznego.

 

J.B: Lata lecą a wątki związane z tą osobą żyją w najlepsze.

W.P: Jego działalność była szeroka a jego sprawa miała różne wątki. Jest oskarżony o mobbing. My to próbowaliśmy zlikwidować. Nakłanialiśmy prezydenta, rozbiliśmy Zarząd Dróg. Dopiero sprawy kryminalne spowodowały, że prezydent musiał ulec.