Onet opisuje sprawę radnego ze wspierającej pana koalicji, który chce przy Krupówkach wybudować nowoczesną kamienicę, a wcześniej przykryć część potoku. Zakopiańscy urzędnicy, działający w pana imieniu nie wydali zgody, ale Samorządowe Kolegium Odwoławcze orzekło inaczej. Co pan teraz zrobi z tą sprawą?
- To taka sprawa, jakich tysiące w urzędzie. Interpretacja przepisów urzędu często jest inna niż interpretacja inwestora lub organów odwoławczych. Urząd raz jeszcze się pochyli i wyda inną decyzję niż pierwotna.
Czyli urząd się zgodzi na zabudowę?
- Nie chodzi o zabudowę. Mylimy nieco procedury. Chodzi tylko o częściowe przykrycie potoku, które pewnie w przyszłości będzie prowadzić do zabudowy. Ona jest możliwa w Planie Zagospodarowania Przestrzennego. Można tam budować zabudowę pierzejową.
Radny z klubu wspierającego burmistrza, który jednocześnie procesuje się z miastem w sprawie inwestycji przy Krupówkach, to jest dość osobliwa sytuacja...
-Ssytuacja, jaka może spotkać każdego inwestora. Nie ma tutaj benefitów z bycia radnym. Radny, jak każdy mieszkaniec, składa wnioski, jest procedura i decyzja. Tutaj urząd postąpił tak samo. Jak urząd ma wątpliwości, jest decyzja. Każda strona może się odwołać do SKO. Tak zrobił nasz radny. Wnioskodawcą akurat jest pan radny. To sytuacja szczególna, ale nieszczególna z perspektywy urzędu. Takich sytuacji są setki.
Wcześniej inny radny, który pracował w komisji urbanistycznej, postawił samowolkę budowlaną. Jak dziś w praktyce realizowane są w Zakopanem pana hasła związane z zatrzymaniem betonowania miasta?
- Jesteśmy - jak większość mieszkańców - przeciwni patodeweloperce. Mamy dużo betonowej zabudowy, która nie pasuje. Niestety to pokłosie Planu Zagospodarowania Przestrzennego sprzed 15 lat. Walka z tym od lat jest trudna. Trzeba zmieniać zapisy, plany, co wiąże się z wielkimi odszkodowaniami. Widzę szanse w Planie Ogólnym, który nakreśli kierunki rozwoju urbanistycznego gminy na kilkadziesiąt lat.
Były deklaracje polityczne, ale czy są jakieś konkretne decyzje związane z budową stacji narciarskiej na Nosalu?
- Stacja narciarska na Nosalu… Trzymamy kciuki. Chcemy, żeby to się wydarzyło. Mówię o zakopiańczykach. To dla nas ważne. Większość pamięta czasy, jak ona była otwarta; zależy nam na tym. Ta procedura jest jednak poza nami. Jest TPN, który jest inwestorem. Miasto może tylko czekać na rozstrzygnięcia. Zobaczymy.
Przeciwko - podobnie jak w wypadku budowy nowej kolejki narciarskiej w starym śladzie z Doliny Goryczkowej na Kasprowy Wierch - protestują ekolodzy. W jednym wypadku inwestorem jest TPN w drugim PKL. Jest pan zatem spokojny o oddziaływanie tych inwestycji na środowisko? Jakie mają one znaczenie dla Zakopanego?
- Każda inwestycja narciarska ma wielkie znaczenie dla Zakopanego. Jesteśmy wciąż zimową stolicą Polski. Mamy wiele aktywności zimowych. Narciarstwo zjazdowe jest najważniejsze. Od tego się wszystko zaczęło. Jeżeli chodzi o inwestycję w Goryczkowej - tu inwestorem jest PKL Są protesty ekologów, ale ten wyciąg tam już jest. Nic wielkiego, żeby go wyremontować, ale ma kilkadziesiąt lat, nie spełnia żadnych standardów. Rozumiem protesty przeciwko nowym stacjom, ale tu się tylko wymienia substancję. Są zasadne takie protesty?
Jak się wydaje, prace nad Kartą Turysty utknęły w martwym punkcie. Tak realnie kiedy mogliby się tego rozwiązania doczekać turyści?
- Trudno powiedzieć. Liczyliśmy na prace, które toczyły się w parlamencie. Rząd pochylał się nad opłatą turystyczną, więc chcieliśmy Kartę Turysty na tej opłacie oprzeć. Prace zostały zaniechane. Czekamy i szukamy też innych możliwości, jak zbudować ten system. Koncepcję mamy, wiemy, jak to powinno działać. Jest jednak problem formalny, żeby wiedzieć, jak to umocować w przepisach, żeby miasto mogło pobierać opłatę. Chciałbym, żeby to było jak najszybciej.
Turyści mogliby dostać między innymi bezpłatną komunikację zbiorową, ale jakiego rzędu byłyby to dodatkowe wpływy do kasy miasta z opłaty miejscowej? Ilu przedsiębiorców jednocześnie mogłoby realnie wyjść z szarej strefy?
- Szara strefa w opłacie miejscowej występuje w Zakopanem, ale nie jest tak, że wszyscy przedsiębiorcy w niej są. Niektórzy nie płacą z różnych względów, są też postępowania sądowe przeciw tej opłacie. Sprawa jest dyskusyjna. Dziś mamy 6 milionów złotych rocznie wpływów z opłaty miejscowej. Takie uszczelnienie systemu da kilka milionów więcej. Rozmawiając z branżą widzę, że jest chęć, ale ten system zniechęca do korzystania z niego i wpłacania opłaty. Uwarunkowania środowiskowe są wszystkim znane, ale jest też techniczne funkcjonowanie tego systemu.
Pyta pan mieszkańców, czy chcą budowy tężni solankowej, oczywiście zakładając, że finansowane jest z pieniędzy zewnętrznych. Jaka jest odpowiedź?
- Większość mieszkańców jest na tak. Nie ma dokładnych wyników ankiety, ale wstępnie pomysł dobrze się przyjął. Tężnie są modne, ekologiczne. Zakopane na to zasługuje. Szczególnie, kiedy będzie dofinansowanie i zagospodarujemy nieużytkowaną część parku. To by było na plus dla turystów i mieszkańców.
Niedawno Tatrzańska Izba Gospodarcza informowała o 90-procentowym obłożeniu na święta hoteli i pensjonatów. Dzisiaj jak to wygląda?
- Na Sylwestra jest wielkie obłożenie, ale miejsca jeszcze są. Na święta miejsc jest nieco więcej. Pogoda jest piękna, zima w pełni. Zapraszamy wszystkich!