Nie wolno zaspokajać tyranów - mamy już lekcję historii z Monachium 1938 roku
Czy Ukraina czuje się dzisiaj zdradzona przez Stany Zjednoczone?
Oprócz tego, że mamy trzecią rocznicę pełnoskalowej inwazji, to jeszcze jedenastą rocznicę tej barbarzyńskiej wojny. I niezależnie od tego, jak i kto wspierał Ukrainę – chociaż cenimy i (jesteśmy – red.) wdzięczni za każde wsparcie i pomoc – ona nie ma prawa się zmęczyć lub rozczarować. Inaczej nasz naród czeka po prostu pełna zagłada.
W tej chwili oczywiście zwracamy się do wszystkich naszych partnerów międzynarodowych o solidarność i wsparcie. Tego teraz potrzebujemy, a nie krytyki czy jakiejś obrazy, bo Ukraina walczy nie tylko o swoją suwerenność i integralność terytorialną, a tak naprawdę o pokój w Europie.
A jak pan odbiera te słowa, że Ukraina miała trzy lata, żeby to zakończyć; że Władimir Putin chce pokoju? To mówi prezydent Stanów Zjednoczonych.
Ja bym chciał przypomnieć o niedawnej konferencji bezpieczeństwa w Monachium i nawiązać właśnie do historycznych aspektów różnych negocjacji. Nasz prezydent Wołodymyr Zełenski zaapelował do Europy o stworzenie Sił Zbrojnych Europy. Dlaczego? Dlatego, że powinniśmy przypomnieć i odrobić w końcu tę lekcję historii. Wrzesień 1938 roku – żeby udobruchać i uspokoić Hitlera – oddano Sudety. Rok później nie istniała Czechosłowacja. Czy właśnie ta lekcja historii coś mówi nam o tym, że nie wolno zaspokajać tyranów? Jednoznacznie agresorem jest Rosja, Ukraina jest ofiarą.
A czy jest pan rozczarowany tym niezdecydowaniem Europy à propos choćby obecności tych sił rozjemczych na terenie Ukrainy? Polska powiedziała nie.
My wciąż oczekujemy, że Europa w ostatniej chwili zdecyduje o tym, jak powinno wyglądać bezpieczeństwo. I dlatego właśnie wspomniałem o negocjacjach w Monachium w 1938 roku. Wierzymy, że koalicja europejska zrozumie, że nie ma innej drogi niż wspieranie Ukrainy bronią i wprowadzaniem nowych sankcji przeciwko Rosji.
"Na Białoruś ściągają dość poważne siły. Czasu jest niewiele, nie ma go już Ukraina"
A czy Ukraina jest dzisiaj rozczarowana samą Europą? Czy to jest taka narracja rosyjska, że Europa jest słaba, a poszczególne państwa mają różne spojrzenia na sprawy Ukrainy?
Rozumiemy, że sytuacja geopolityczna zmienia się faktycznie co godzinę. Rozumiemy też, że dla podjęcia takich stanowczych i ważnych decyzji w Europie potrzebny jest czas. Tylko tego czasu nie ma Ukraina. Jeszcze raz apeluję do wszystkich naszych partnerów europejskich – w mediach, sieciach społecznościowych pojawiają się informacje o tym, że Rosja poważnie przygotowuje się do inwazji na Europę. Na konferencji bezpieczeństwa prezydent Zełenski powiedział, że na Białoruś ściągają dość poważne siły. Naprawdę trzeba mocno się nad tym zastanowić.
A dlaczego dziś przede wszystkim mówi się o pokoju, a nie o zwycięstwie Ukrainy?
My tak czy owak jesteśmy zjednoczeni, zdeterminowani i będziemy robić swoje. Dlatego, że nie widzimy innej drogi, nie oddamy żadnego kawałka naszej ziemi. Bachmut, Donieck, Ługańsk to jest Ukraina i ta ziemia jest poświęcona tysiącami ukraińskich żołnierzy. Naszych najlepszych dziewczyn i chłopaków, którzy zginęli za tę ziemię.
Donald Trump powtarza za Władimirem Putinem, że prezydent Ukrainy cieszy się czteroprocentowym poparciem. To jest taka próba podzielenia Ukraińców?
Wczoraj odbyła się konferencja prasowa prezydenta Zełenskiego, na której powiedział on, że niestety nasi partnerzy ze Stanów Zjednoczonych żyją w takiej „bańce” dezinformacji rosyjskiej. Powiedział też, że wsparcie społeczeństwa sięga 65%. Proszę przypomnieć, ile lat przebywa na swoim stanowisku Łukaszenko, czy ile razy zmienił konstytucję Putin. To o czym my możemy mówić? Prezydent Zełenski jest prezydentem wybranym przez naród ukraiński.
Jednocześnie na tej konferencji prezydent Zełenski mówi, że w imię pokoju może ustąpić. Jak te słowa zostały w Ukrainie przyjęte?
Prezydent Zełenski właśnie robi wszystko dla naszego kraju, żeby nasz naród, nasza ziemia, nasz kraj przetrwały. I właśnie te słowa były powiedziane, że on jest gotów do tego, jeżeli to naprawdę da bezpieczeństwo i pokój naszemu krajowi. Te słowa trzeba odbierać jednak w kontekście całego zdania.
"Najpełniejszą gwarancją bezpieczeństwa jest członkostwo Ukrainy w NATO"
A jak są przyjmowane te negocjacje dotyczące dostępu do zasobów naturalnych Ukrainy? To podobna była propozycja samego prezydenta Zełenskiego.
Zgadza się, tak. To było zaproponowane przez strony ukraińskie, przez prezydenta Ukrainy, lecz problem polega na tym, że o tym się mówiło właśnie w sensie zabezpieczenia gwarancji bezpieczeństwa naszego kraju. Chciałbym przypomnieć, że w 1991 roku Ukraina miała trzeci w świecie arsenał broni jądrowej. I była ta broń, jak i samoloty strategiczne oddane pod gwarancję Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i kraju agresora Rosji.
Dlatego podpisanie jakichkolwiek umów jest możliwe wyłącznie w tym wypadku, jeżeli Ukraina dostanie taką gwarancję. Najpełniejszą jest członkostwo Ukrainy w NATO.
Rozumiem, że ta propozycja wiąże się z tym, że to byłyby inwestycje amerykańskie, które z kolei byłyby gwarantem tego, że Amerykanie będą bronić swoich inwestycji, będą bronić Ukrainy.
Tak właśnie było zapowiedziane przez prezydenta Trumpa.
Pojawiły się jednak opinie, że to wygląda jak kolonizacja.
Ta propozycja była złożona nie przez Stany Zjednoczone, a przez stronę ukraińską. Musimy też powiedzieć, że większa ilość tych zasobów znajduje się na terytorium okupowanym. Dlatego w tej chwili trwają bardzo takie szczegółowe konsultacje i negocjacje ze Stanami w sprawie przygotowania tej umowy.
Jeszcze raz mówię: prezydent Zełenski zgodzi się na podpisanie tej umowy wyłącznie w wypadku, kiedy będzie zagwarantowane bezpieczeństwo naszego kraju i właśnie pokój.
A w Pana ocenie Europa, w tym Polska, powinny być obecne przy tym stole negocjacyjnym?
Bez żadnych wątpliwości. Rozumiemy bardzo ważną rolę Polski i Europy. I jeszcze raz wracając do tej konferencji w Monachium – prezydent Zełenski powiedział: żadnych negocjacji o Ukrainie bez Ukrainy i żadnych negocjacji o przyszłości Europy bez Europy. To bez dwóch zdań.
"Łączą nas wielkie serca Polek i Polaków"
A jest pan rozczarowany tą dyskusją w Polsce dotyczącą choćby 800+? Tłumaczymy to logiką wyborczą, trwa kampania prezydencka. Mamy jednak taką swoistą licytację.
Jako przedstawiciel obcego państwa nie chciałbym się odnosić do tego tematu. To jest temat wewnętrzny, polski i z wielkim szacunkiem właśnie do tego kraju myślę, że nie do końca byłoby właściwe z mojej strony komentować te rzeczy.
A co pokazały te trzy lata? Co nas dzieli, co nas łączy?
Łączą nas wielkie serca Polek i Polaków. Domy otwarte dla moich rodaków. Przypomnę, że 24 lutego 2022 roku Polska dokonała rzeczy niesłychanych na skalę światową, otwierając swoje domy, pomagając na granicy. W Krakowie 40 tysięcy osób z Ukrainy przybywało do Galerii Krakowskiej, do dworca.
Wzruszony jestem tym, jak zwrócił się prezydent Krakowa, Aleksander Miszalski w swoim wideo do Ukrainy i do naszych rodaków. Z całego serca dziękuję Krakowowi, Małopolsce i całej Polsce za wsparcie i solidarność. Wierzymy w pokój w Europie.
A co dzisiaj mówią ci nowi mieszkańcy Krakowa, którzy przybyli tutaj po 24 lutego?
Myślę, że ich działania mówią najlepiej same za siebie. Jak pokazują statystyki nie tylko w Krakowie, czy w Małopolsce, w Polsce najwięcej start-upów, firm otworzyli obywatele Ukrainy. A to oznacza, że oni nie chcą siedzieć przy stole, a chcą pracować, integrować się, płacą podatki i to jest bardzo ważna kwestia. Myślę też, że ta integracja kulturalna, uczenie się języka polskiego – też jest bardzo ważnym elementem właśnie tego pojednania.
Co nas czeka w najbliższych tygodniach? Na co pan, panie konsulu liczy? Prezydent Trump zapowiada, że to ten tydzień może przynieść przełom.
Oczywiście, że oczekuję naprawdę mocnego wsparcia od Europy. Europa w tej chwili jest w największym niebezpieczeństwie. Chciałbym przypomnieć takie statystyki, które są na pewno ogólnie znane. Mieszkańców Europy jest, jeżeli się nie mylę, 745 milionów, Stanów Zjednoczonych 335, a Rosji tylko 144, Ukrainy powyżej 30 milionów. Czy można w tej chwili powiedzieć, że kraj, który ma 30 milionów, mógł zaatakować Rosję, która ma 144 i broń jądrową? Czy to nie jest absurdem? I czy nie jest absurdem też, że takie potęgi w zasobach ludzkich, finansowych i zbrojnych, jak Europa i Stany Zjednoczone powinny nadal bać się tego reżimu putinowskiego? Myślę, że nie. I Ukraina udowodniła, że armia rosyjska nie jest żadną drugą armią w świecie.