Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Komiks jako autoterapia, czyli sprasowany ojciec i złamana matka

Niedawne wznowienie jest świetnym pretekstem do tego, by przypomnieć jeden z najlepszych polskich komiksów ostatnich lat. „Pan żarówka” Wojtka Wawszczyka to surrealistyczna przypowieść o dziecku doświadczającym niepełnosprawności obojga rodziców. W najnowszym wydaniu Koła Popkultury spotykamy się z autorem. Rozmawiamy o absurdzie i o brzydkich rysunkach. Zaprasza Tadeusz Marek.

Fragemnt komiksu "Pan żąrówka" | Wyd. Kultura Gniewu; mat. prasowe

Ciężko jest mi ukryć to, że pod tymi dosyć dziwacznymi i surrealistycznymi metaforami kryją się prawdziwe emocje i moje osobiste życiowe doświadczenia. Ten komiks powstawał rzeczywiście bardzo wiele lat. Co więcej, on został narysowany przeze mnie dwukrotnie. (…) Myślę, że w sytuacji, kiedy jesteśmy narażeni bardzo długo na trwałą, trudną sytuację życiową, na przykład, tak jak w moim przypadku było, po prostu życie z obojgiem ciężko chorych rodziców, to przesuwa się granica normalności. Pewne rzeczy, które dla przeciętnego człowieka są zaskakujące, dziwne i nawet przerażające, stają się nową normalnością. Takie dzieci mroku poniekąd mają przesuniętą granicę absurdu również. (…) Miałem takie niektóre ze scen w tym komiksie, które rysowałem bardzo szybko i bardzo brzydko, i bardzo szkicowo niemalże, ponieważ bardzo szybko musiałem je z siebie wyrzucić.

- Wojtek Wawszczyk - twórca komiksów, animator, rysownik

Tadeusz Marek: Wojtku chciałbym, żebyśmy na początku porozmawiali o wolności, którą daje komiks.

Wojtek Wawszczyk: Rzeczywiście, szczególnie na przykład w kontekście produkcji filmowej, gdzie jest bardzo dużo, mnóstwo ludzi zaangażowanych w taką produkcję i efekt końcowy jest tak naprawdę przecięciem wrażliwości wielu osób i tak naprawdę pewnym kompromisem artystycznym. W przypadku komiksu, kiedy jestem tylko ja i kartka papieru, nie ma nikogo, kto za moimi plecami stoi. Ta wolność twórcza jest absolutnie pełna. Taka sytuacja zachęca do pewnej ogromnej szczerości, takiego wręcz obnażenia się. Kartka, papier wytrzymają wszystko i to chyba jest właśnie ta siła komiksu.

Opowiedz, jak to wyglądało z tą wolnością przy pracy nad „Panem Żarówką”? Tworzyłeś go jedenaście lat. Czy to jest efekt eksperymentu, która to chęć przeprowadzenia eksperymentu połączyła się z potrzebą przepracowania jakichś swoich spraw?

Absolutnie tak było. Czas powstawania tego komiksu nie ma kompletnie znaczenia, dlatego że dla mnie cel leżał zupełnie gdzie indziej. To znaczy ja miałem ogromną potrzebę, żeby przepracować pewne swoje doświadczenia z przeszłości. Ciężko jest mi ukryć to, że pod tymi właśnie dosyć dziwacznymi, surrealistycznymi metaforami kryją się prawdziwe emocje i prawdziwe pewne doświadczenia z mojego życia. W związku z czym pomimo to, że ten komiks powstawał rzeczywiście bardzo wiele lat, co więcej on został narysowany przeze mnie dwukrotnie, dlatego że najpierw ja po godzinach pracy pracowałem wówczas jako animator. Animowałem roboty w takim filmie Ja Robot w Stanach Zjednoczonych. I tam w moim szkicowniku zacząłem pewne rzeczy z mojego życia ubierać w pewne metafory, które okazały się na tyle nośne, że po kilku latach miałem kilkusetstronową opowieść, bardzo intymną i bardzo do szuflady tak naprawdę. Ale kiedy pokazałem ją Tomkowi Leśniakowi, mojemu przyjacielowi i autorowi m.in. „Jerza Jerzego” - rysunków do tego komiksu, on przeczytał to, wypalił jednego papierosa, potem drugiego, po czym odwrócił się do mnie i powiedział:musisz to wydać, ale musisz to narysować jeszcze raz, musisz to poukładać. I wtedy ten proces układania i rysowania tego komiksu po raz drugi, powtórnie autoterapeutyczny, zajął mi bodajże siedem czy osiem lat.

Całej rozmowy posłuchasz w podkaście.

Autor:
Tadeusz Marek

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię