Opowiedz, jak to wyglądało z tą wolnością przy pracy nad „Panem Żarówką”? Tworzyłeś go jedenaście lat. Czy to jest efekt eksperymentu, która to chęć przeprowadzenia eksperymentu połączyła się z potrzebą przepracowania jakichś swoich spraw?

Absolutnie tak było. Czas powstawania tego komiksu nie ma kompletnie znaczenia, dlatego że dla mnie cel leżał zupełnie gdzie indziej. To znaczy ja miałem ogromną potrzebę, żeby przepracować pewne swoje doświadczenia z przeszłości. Ciężko jest mi ukryć to, że pod tymi właśnie dosyć dziwacznymi, surrealistycznymi metaforami kryją się prawdziwe emocje i prawdziwe pewne doświadczenia z mojego życia. W związku z czym pomimo to, że ten komiks powstawał rzeczywiście bardzo wiele lat, co więcej on został narysowany przeze mnie dwukrotnie, dlatego że najpierw ja po godzinach pracy pracowałem wówczas jako animator. Animowałem roboty w takim filmie Ja Robot w Stanach Zjednoczonych. I tam w moim szkicowniku zacząłem pewne rzeczy z mojego życia ubierać w pewne metafory, które okazały się na tyle nośne, że po kilku latach miałem kilkusetstronową opowieść, bardzo intymną i bardzo do szuflady tak naprawdę. Ale kiedy pokazałem ją Tomkowi Leśniakowi, mojemu przyjacielowi i autorowi m.in. „Jerza Jerzego” - rysunków do tego komiksu, on przeczytał to, wypalił jednego papierosa, potem drugiego, po czym odwrócił się do mnie i powiedział:musisz to wydać, ale musisz to narysować jeszcze raz, musisz to poukładać. I wtedy ten proces układania i rysowania tego komiksu po raz drugi, powtórnie autoterapeutyczny, zajął mi bodajże siedem czy osiem lat.

Całej rozmowy posłuchasz w podkaście.