Jej zdaniem w Polsce potrzebne jest wyższe wykształcenie zawodowe, tak jak w Niemczech, gdzie takie kształcenie odbywa się w porozumieniu z zakładami pracy. Jak zastrzegała, nie można likwidować humanistyki. "Jest potrzebna, bo teraz na przykład mamy nędzny poziom debaty publicznej" - mówiła Kazimiera Szczuka w Radiu Kraków.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z jedynka na krakowskiej liście Zjednoczonej Lewicy, Kazimierą Szczuką.

 

Leszek Miller podsumowując rok gabinetu premier Kopacz mówił, że to jest tak jak w szkolnych sklepikach - jedzenie jest, ale nikomu nie smakuje. Co pani psuje smak tego roku?

- Trudno w ten sposób to oceniać. Tutaj ze względu na kobiecą solidarność i popieranie kobiet na scenie publicznej mogę powiedzieć, że to całkiem dobrze poszło. To sztafeta. Po 8 latach na końcu premierem została pani Kopacz. Doprowadziła kilka tematów do końca. To schyłkowa sytuacja tej formacji. Ona nie utrzyma swoich włości. W tym sensie to biologia ugrupowań politycznych. Czas działa na niekorzyść PO. Długość tych dwóch kadencji wywołała zmęczenie ludzi. To jednak nie była zmiana na gorsze jak premierem została Ewa Kopacz.

 

Czyli jak odhaczała te wszystkie rzeczy to przyjmowała to pani ze zrozumieniem?

- Tak, ale to jednak za mało, żeby ludzi powiedzieli, że będą wyborcami PO.

 

Czyli premier sobie odhaczyła, dała rade, ale to i tak schyłek?

- Nie będzie rozpadu. Jest utrata poparcia.

 

Dziś 1 października, początek roku akademickiego. W expose premier Kopacz było podniesienie nakładów na szkolnictwo wyższe o 6%. To wystarczające?

- Zależy jak oceniać. Ja bym zwracała uwagę na humanistykę i pogratulowałabym studentom filologii nowego budynku – Paderevianum II. Na UJ będzie też żłobek. To pierwszy raz. Rodzice będą mogli zostawiać dzieci. To dobry pomysł. Problem w tym, że jest nadprodukcja magistrów z nieużytecznym wykształceniem. Humanistyki nie można skreślić. Z tego wynikną duże problemy cywilizacyjne, nawet jak chodzi o język polityczny i wartości. W tej chwili chodzi o praktykę. Jak zrobić, żeby ludzie pracujący na uczelni mieli wyższe zarobki? Ci najlepsi, którzy chcą być naukowcami z humanistyki są potrzebni. Mamy nędzny poziom debaty politycznej. Oni muszą jednak przeżyć. To teraz hobby dla zamożnych.

 

Z drugiej strony chodzi o to, żeby dyplom coś znaczył. Dziś znowu słychać słowa - "po co mi dyplom? Ważniejszy fach w ręku".

- Właśnie. Dla ludzi, którzy nie wiedzą co ze sobą począć, dobrze by było przedstawić solidną ofertę wyższego kształcenia zawodowego. To musi być fach, ale nie prosty. W Niemczech kształcenie odbywa się we współpracy z zakładami pracy. W Polsce część ludzi idzie na studia humanistyczne, bo nie wiedzą co dalej. Chcą jeszcze postudiować lub przebomblować. Oni powinni mieć do wyboru konkretne kształcenie, które uczyni z nich ludzi z zawodem.

 

Jak to jest? Wszyscy mówią, że jest problem. Wczoraj posłowie PiS mówili to samo co pani. Wszyscy mówią a kroków nie widać.

- W praktyce powinno być tak, żebyśmy rozmaite absurdy dotyczące życia naukowego rozwiązali. Chodzi o absurdy związane z wykładowcami. Humaniści nie mogą być rozliczani cytowań i punktów tak jak naukowcy nauk ścisłych. To absurd. Po drugie jest system stypendialny, nagrody. Jednak jest tak, że zachęca się młodych badaczy tymi nagrodami, ale finansowanie statutowe humanistycznych badań nie istnieje. Nie ma takich pieniędzy, które pozwolą rozwijać się zawodowo najwybitniejszym. Co robić?

 

Jaki pomysł ma Zjednoczona Lewica?

- Trzeba przekierować ludzi ku konkretnym zawodom. Chodzi o ludzi, którzy na te studia idą po nic. Konieczne jest wytworzenie szans młodym. Należy wprowadzić system egzaminowania chętnych.

 

Powrót egzaminów wstępnych?

- Niewykluczone, że to by rozwiązało problem. Teraz jest system punktów za maturę. To nie jest dobre. Robi się z tego błędne koło. Ludzie idą tam, gdzie jest najprościej studiować. Najprościej jest tam, gdzie nie ma chętnych. Na nauczycieli kształcą się ludzi z najsłabszymi wynikami z matur.

 

Jak otworzymy dzisiejszą prasę to przeczytamy, że nauczyciele boją się matematyki, bo są słabo przygotowani.

- Dlatego to jest selekcja negatywna. Nie chce jednak o tym tak mówić. Są wspaniali nauczyciele z pasją. Pedagogika to ich talent. Ta negatywna selekcja jednak też istnieje. Trzeba wprowadzić te drobne naprawy - wyeliminować absurdalne mierniki efektywności, dążyć do podniesienia finansowania i wytworzyć z tych ośrodków akademickich miejsca kształcenia rzeczywistych elit. One są Polsce bardzo potrzebne.

 

Muszę jeszcze zapytać o zmianę twarzy na czele Lewicy. Została nią Barbara Nowacka. Dlaczego tak późno? Panowie nie chcieli się posunąć?

- Zadecydowały mechanizmy dominacji męskiej. Nie dlatego, że Barbara Nowacka była niedoceniana. Ona przez lewicę od początku była doceniana jako osoba. Jej błyskawiczna kariera polityczna była źle widziana przez tych okopanych od lat. Teraz Zjednoczona Lewica walczy o wynik. Dopiero teraz, kiedy trzeba wszystkie ręce wyciągać na pokład, panowie się przekonali. To strzał w 10.