,,Idę do pracy" — gdy wojna staje się codziennością
Wojna w Ukrainie nie tylko nie straciła na intensywności, ale przybrała jeszcze bardziej niebezpieczny wymiar. Już na początku wyprawy grupa, z którą przemieszczał się Maciek Zygmunt, znalazła się w bezpośrednim zagrożeniu – tylko przypadek sprawił, że uniknęli eksplozji bomby lotniczej. Każdy kolejny dzień przy froncie potwierdzał, jak bardzo wzrosło ryzyko – nowoczesne technologie, jak przewodowe drony niemożliwe do zagłuszenia, sprawiają, że każda misja – czy to reporterska, czy ratunkowa – jest grą o życie.
Mnie i moich towarzyszy już na samym wstępie przywitała bomba lotnicza, która leciała równo z naszym pojazdem. Gdyby jeden z żołnierzy nie zatrzymał nas wcześniej i nie poprosił o podwózkę, prawdopodobnie spotkalibyśmy się z nią dokładnie w tym samym miejscu. To na pewno nie skończyłoby się dla nas dobrze. Działania wojenne są teraz znacznie bardziej intensywne niż podczas mojej poprzedniej wizyty. Na froncie jest naprawdę bardzo niebezpiecznie i trzeba uważać na każdy krok – relacjonuje Maciek Zygmunt.
Mimo skrajnie trudnych warunków Zygmunt podkreślał determinację ukraińskich żołnierzy. Walki są intensywne, a opór – ogromny. Żołnierze wiedzą, że walczą o każdy skrawek swojej ziemi, choć cena, jaką płacą, jest ogromna. Wielu z nich spędziło na froncie już trzy lata. Tęsknią za normalnym życiem, za rodzinami, za powrotem do dawnych zawodów. Jednak realia wojny są bezlitosne – niektórzy nie mają już dokąd wracać. Ich miasta zostały zniszczone albo wciąż pozostają pod okupacją.
Żołnierze od trzech lat nie opuszczali kraju. Zostaje im jedynie namiastka normalności. Doniec Siewierski to rzeka, która płynie przez cały Donbas – tam byłem świadkiem chwili oddechu, gdy żołnierze przyszli, rozebrali się i wskoczyli do rzeki. Zaczęli się kąpać, cieszyć i bawić, a z oddali dochodziły wybuchy bomb, nad miastem unosił się dym – mówi Maciek Zygmunt.
Jednym z najbardziej uderzających elementów, które Maciej Zygmunt zauważył podczas swojej podróży, była zmiana języka, jakim żołnierze opisują swoje zadania. Nikt nie mówi już, że ,,idzie walczyć" – mówi się raczej: ,,idę do pracy". To zdanie, pozornie zwyczajne, stało się formą ochrony psychiki w nieludzkich warunkach wojny. Normalizacja skrajnego zagrożenia pozwala przetrwać kolejne dni na froncie.
Maciek Zygmunt w studiu Radia Kraków, fot. Sylwia Paszkowska
Uchodźcy wewnętrzni — ci, którzy zostali
W Ukrainie problemem pozostaje wewnętrzna migracja. Miliony ludzi straciło domy i musiało szukać nowego miejsca do życia.
Jest kilka grup uchodźców wewnętrznych. To mogą być osoby, które straciły swój dobytek i miejsce do życia, bo ich domy są teraz pod okupacją albo zostały zniszczone podczas ofensyw w 2022 roku. Często są to ludzie, którzy naprawdę stracili wszystko i muszą na nowo odnaleźć się w innym miejscu. Zauważyłem, że oni rzadko uciekają bardzo daleko – jakby podświadomie czuli, że jeszcze kiedyś wrócą do siebie – mówi Maciek Zygmunt.
Przykładem są seniorzy z Donbasu, których Zygmunt spotkał w Kramatorsku — stworzyli tam własny klub, wspierają się, choć pochodzą z miast dziś okupowanych. Dla wielu starszych ludzi oderwanie się od korzeni jest zbyt bolesne. Dlatego zostają blisko miejsc, które znają, choć życie tam wiąże się z codziennym zagrożeniem.
Wśród uchodźców wewnętrznych są też osoby, które odsunęły się jak najdalej od frontu, a nawet od centralnej Ukrainy, i przeniosły się na zachód, bo ta część kraju uważana jest za najbezpieczniejszą. Lwów jest bardzo zakorkowany, wyraźnie przybyło mieszkańców w porównaniu do czasów sprzed pełnoskalowej wojny. Są też ludzie, którzy stracili cały dobytek, nie mają pieniędzy i wciąż szukają swojego miejsca w życiu. Teraz nie mieszkają już w wielkich halach, jak to bywało jeszcze dwa lata temu. Część z nich otrzymała od państwa mieszkania komunalne w mniejszych miejscowościach – mówi Maciek Zygmunt.
Siła literatury w czasie wojny
Jednym z symboli nowej tożsamości ukraińskiej stała się postać Serhija Żadana – poety, pisarza i muzyka, który aktywnie promuje język ukraiński i kulturę narodową. Zygmunt miał okazję spotkać Żadana w Charkowie, gdzie artysta czytał swoją twórczość podczas spotkania z mieszkańcami.
Jadąc na to spotkanie z Żadanem wiedzieliśmy, że będzie sporo osób. Zastanawialiśmy się gdzie w Charkowie może się odbyć takie wydarzenie, bo ze względu na bliskość do granicy z Rosją często najpierw przylatują rakiety, a dopiero potem uruchamia się alarm. Organizowanie czegokolwiek na otwartym powietrzu czy w zwykłej sali jest tam bardzo niebezpieczne, szczególnie gdy informacja o wydarzeniu pojawia się w mediach społecznościowych. Okazało się jednak, że Ukraińcy znaleźli na to sposób – mają sale widowiskowe zlokalizowane w schronach przeciwbombowych – opowiada Maciek Zygmunt.
Serhij Żadan wspiera ukraińskie wojska na kilka sposobów, łącząc swoją działalność literacką z realnym zaangażowaniem w pomoc obrońcom kraju:
Żadan jest ogromnym promotorem języka ukraińskiego, ale też aktywnie wspiera Siły Zbrojne Ukrainy. Zgłosił się jako ochotnik, by służyć w armii, i choć nie trafił bezpośrednio na front, to walczy na swoim odcinku – literacko-promocyjnym. Jeździ po miastach, spotyka się z żołnierzami, odwiedza oddziały i promuje walkę o niepodległość Ukrainy, budując morale zarówno wśród cywilów, jak i wojskowych – mówi Maciek Zygmunt.
(Cała rozmowa do posłuchania)