W Krakowie, podczas głośnego już spotkania u redemptorystów, Przemysław Czarnek przekonywał, że Prawo i Sprawiedliwość rozmawia z politykami kilku partii w sprawie ewentualnej większości już po wyborach prezydenckich. Ilu polityków Koalicji 15 października mogłoby być zainteresowanych takimi rozmowami?
- Żadni w mim przekonaniu. Nikt nie jest zainteresowany przejściem do obozu PiS. Myśmy zostali wybrani z ramienia konkretnego ugrupowania, które proponowało konkretny program. Przechodzenie w trakcie kadencji do innego ugrupowania to wielki błąd polityczny.
Przemysław Czarnek mówił, że rozmawiają z Ludowcami. Na przykład Ludowcy z kręgu Marka Sawickiego?
- Wiem, że takich rozmów jest masa. Oczekiwania PiS są takie, że uda im się kogoś z koalicji przeciągnąć, ale nie wydaje mi się, żeby teraz to było możliwe.
Zmianą miałyby być wybory prezydenckie. Wszystko na to wskazuje, że Prawo i Sprawiedliwość zaprezentuje swojego kandydata 10 listopada. Jeśli to będzie Karol Nawrocki, szef Instytutu Pamięci Narodowej, to czy Koalicja 15 października będzie chciała w jakiś sposób rozliczyć się z tą instytucją? Takie zapowiedzi słyszeliśmy przed laty. Padały one z ust posłów i polityków Platformy Obywatelskiej.
- My nie wiemy, czy ta osoba będzie kandydatem PiS. Myślę, że PiS wytypuje taką osobę, która będzie odpowiadała oczekiwaniom ludzi, którzy chcą głosować na takiego kandydata. Czy to obecny prezes IPN? Nie wiemy. Wiemy, że Jarosław Kaczyński chciałby, żeby kandydatem PiS była młoda osoba z dziećmi, która zna kilka języków. Wychodzi na to, że świetnym kandydatem PiS byłby Rafał Trzaskowski.
Nie Karol Nawrocki?
- Tego nie wiemy. Mimo że Jarosław Kaczyński chciałby wskazać kandydatów, z którymi długo politycznie pracował… Długo mówiło się o Mateuszu Morawieckim. PiS odchodzi jednak od tej kandydatury. Były premier jest kojarzony z 8 latami rządów PiS. To nie buduje dobrego wizerunku kandydata. Ludzie by nie chcieli na niego głosować.
Co z tym IPN-em? W stu konkretach nie było zapisanej likwidacji tej instytucji, chociaż przed laty takie deklaracje z ust polityków Platformy Obywatelskiej padały. Kandydatura Karola Nawrockiego mogłaby coś zmienić w tej sprawie?
- Nie sądzę. KO szła do wyborów z konkretnym planem politycznym. Były konkrety, na których się koncentrujemy. Być może taka dyskusja się pojawi, jeśli kandydatem będzie prezes IPN.
Dlaczego miałaby się pojawić?
- Może w kampanii. To jednak na pewno nie jest rzecz, na której chcemy się koncentrować. Są ważniejsze sprawy. Na pewno nie jest to teraz IPN.
Co to znaczy teraz?
- Na ten moment. My koncentrujemy się na tym, co jest zapisane w naszym programie politycznym. Polityka żyje jednak swoim życiem. Nie można wykluczyć, że nie pojawi się dyskusja o IPN. Mamy jednak swój program, który będziemy realizować.
Rozumiem, że w KO nie ma już dyskusji czy Donald Tusk, czy Rafał Trzaskowski? Jest tylko jedno nazwisko?
- Nie ma dyskusji czy Donald Tusk, czy Rafał Trzaskowski. Wszystko wskazuje na to, że będzie to Rafał Trzaskowski.
Tymczasem urzędujący prezydent skierował ustawy o Trybunale Konstytucyjnym do Trybunału Konstytucyjnego, jakkolwiek to zabrzmi. Nie zaskakuje to państwa. Czy mieli państwo jakiś scenariusz przygotowany na tę okoliczność? Wszystko wskazuje na to, że te zmiany utkną do wyborów prezydenckich?
- Powiem tak. My musimy realizować zmiany potrzebne, pracować nad zmianami jako koalicja rządząca. O zmianach mówiliśmy przed wyborami. Tym były też kwestie związane z Trybunałem Konstytucyjnym. Zmiany uchwalone przez Sejm dotyczyły sędziów-dublerów, których na zapas poprzedni rząd wprowadził do TK. Ta ustawa przyjęta przez Sejm zmieniała ten zapis i odpolityczniała TK. Do Trybunału nie mogą zostać powołani politycy, którzy przez wcześniejsze 4 lata byli posłami, senatorami, europosłami, należeli do partii politycznej. Te zapisy są w ustawie, którą zawetował prezydent.
Skierował do TK.
- Tak, przepraszam. Wiemy, że to zamrażarka do zatrzymania zmian koniecznych w polskim systemie ustrojowym, ale my konsekwentnie będziemy to wprowadzać. Teraz obecny prezydent blokuje takie zmiany, ale w przyszłym roku są wybory prezydenckie. Mamy nadzieję, że ta sytuacja ulegnie zmianie.
Lex Kamilek, ustawa chroniąca małoletnich, jest do zmiany?
- Nie. Ja uważam, że ta ustawa, która powstała, by chronić dzieci, niesie ze sobą masę zadań dla organów organizujących wypoczynek dzieci, zajęcia dodatkowe, ale ona jest tak skonstruowana, żeby dzieci chronić. To jest najważniejsze. To, że ona niesie ze sobą konieczność podejmowania dodatkowych działań to jedno. To, że od instytucji zajmujących się dziećmi, wymaga się dodatkowych działań, nie znaczy, że mamy zmieniać ustawę.
Miała być odbudowa prestiżu nauczyciela, tymczasem mamy nauczycieli sparaliżowanych strachem przed podejmowaniem decyzji.
- Często dzieje się tak, że nauczyciele na zapas podejmują pewne działania. Ministerstwo Sprawiedliwości jasno pokazało, jak dokumentacja ws. ochrony małoletnich powinna zostać przygotowana. Są różne interpretacje. Małopolskie Kuratorium dostaje wiele pytań w tej sprawie i to tłumaczy. Jestem zwolenniczką utrzymania tych zapisów. One chronią dzieci.
Kuratorium te wszystkie takie kuriozalne przypadki zbierało przez cały wrzesień. Wszystko to miało trafić do Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Tak, ale to kwestia interpretacji zapisów ustawy. To nie jest kwestia zmiany zapisów, ale tego, jak one są interpretowane.
W szkołach?
- Tak, ale też w innych placówkach. Ustawa nie dotyczy tylko szkół.
Jest wola polityczna do umożliwienia samorządom pobierania opłaty turystycznej? W środę krakowscy radni zajmą się rezolucją w tej sprawie do rządu, bo w poprzedniej kadencji coś się tam zaczęło, prace trwały, ale one stanęły ostatecznie.
- Ta dyskusja się toczy cały czas w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Jest rozbieżność, jak opłata powinna być pobierana. Samorządy chcą pobierać opłatę tak, żeby w całości ona wpływała do budżetu gminy, z kolei ministerstwo chce, żeby część wpływała do budżetu centralnego na promocję turystyki. Ta rozbieżność powoduje, że w czasie się to odsuwa.
W pani ocenie, który model byłby najlepszy dla Krakowa?
- Dla Krakowa, jeśli całość opłaty wpłynie do budżetu gminy, która opłatę pobiera.
Wszystko na to wskazuje, że jednak trzeba się będzie dzielić?
- Tego nie wiemy. Trwa dyskusja. W pewnym momencie będzie porozumienie, żeby gminy mogły pobierać tę opłatę.
To może być przyszły rok? Na nowy rok budżetowy?
- Może tak być. Nie wiem, na jakim etapie to jest w ministerstwie. Wiem, że są rozbieżności. Trwa dyskusja, żeby dojść do porozumienia.