Jaką ocenę wystawiłaby pani szefowej ministerstwa edukacji za przygotowanie nowego roku szkolnego?
- To byłaby ocena celująca. Pani minister bardzo konsekwentnie przygotowywała się do rozpoczęcia roku szkolnego. Weszły zmiany dotyczące religii, ale także to, na co czekali nauczyciele i uczniowie, czyli odchudzenie podstawy programowej. Były przygotowania i zmiany zaczęły obowiązywać 1 września.
Nie przesadziła pani z oceną celującą? Nie obniża jej awantura o lekcje religii, rozczarowanie nauczycieli ws. podwyżek i krytyka zmiany dotyczącej zadań domowych?
- Zmiany przy lekcjach religii polegają na nowej organizacji. Religia zostaje w szkołach, więc zmiana organizacji jest taka, że jak w jednym oddziale klasowym jest mniej niż siedmiu uczniów, dyrektor może łączyć oddziały, żeby skuteczniej zarządzać miejscem i finansami swojej placówki. Ta awantura, jak pan to ujął, to lekkie nadużycie.
Sami związkowcy pytają, czy lekcje religii to była najważniejsza sprawa w polskiej edukacji?
- Oczywiście, że nie. To jeden z elementów zmian Ministerstwa Edukacji Narodowej. Po odchudzeniu podstawy programowej, kolejne zmiany to wprowadzenie od września 2025 roku nowych przedmiotów – edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej. Od 2026 roku będą głębsze korekty systemowe. Zmiany przygotowywane przez ministerstwo są przemyślane i sukcesywnie wprowadzane. Nie chcemy takiej sytuacji, jak kilka lat temu za minister Zalewskiej - z dnia na dzień zlikwidowano gimnazja, co doprowadziło do połączenia dwóch roczników. Licea, które przyjmowały te roczniki, były mocno przepełnione.
Zapowiedziane podwyżki dla nauczycieli rzędu 5 proc. czyli na poziomie średniorocznej inflacji, to żadna podwyżka.
- To jest podwyżka. W 2024 roku nauczyciele dostali podwyżkę 30 proc. To pierwszy krok. Wiem, że oczekiwania środowiska były większe. Propozycja minister edukacji do ministra finansów była taka, żeby podwyżki wynosiły 10 proc. Przygotowujemy budżet, póki co mamy 5 proc. Budżet nie jest jednak uchwalony. Może podwyżki będą większe? Pamiętajmy, w jakiej sytuacji jest budżet państwa. Przyszłoroczny budżet jest nastawiony na obronność, to 63 miliardy. I to jest priorytet. Z przyszłorocznego budżetu zaczniemy też spłatę długów naszych poprzedników. To choćby 70 milionów ministra Niedzielskiego, afera Agencji Rezerw.
Wczoraj ministrowie Nowacka i Nitras zaprezentowali raport dotyczący sprawności fizycznej dzieci i młodzieży. Jest gorzej niż 15-20 lat temu. Uczeń przychodzi do szkoły z lepszymi wynikami sprawnościowymi, a gorsze ma gdy ją opuszcza. Co się dzieje?
- Dzieje się tak, bo jako społeczeństwo przestajemy dbać o naszą sprawność fizyczną. Jesteśmy skoncentrowani na pracy, zapominamy o ruchu i zdrowym odżywianiu. Oczywiście ministerstwo i placówki opiekuńcze, wychowawcze ciągle starają się, by zachęcić młodzież od aktywności. Jako rodzice musimy też jednak pamiętać, że dajemy przykład.
Rodzice powinni wyciągnąć z tego wnioski?
- Mówię, że obowiązek dbania o sprawność fizyczną dzieci nie powinien spoczywać tylko na szkole. To też nasz wysiłek. My swoją postawą musimy dawać przykład dzieciom.
Resorty sportu i edukacji, jakie powinny wyciągnąć wnioski z tego raportu?
- Minister sportu wczoraj na konferencji, analizując te dane, powiedział, że przyjrzy się podstawie programowej z WF. Poza tym od ubiegłego roku, w ramach Ministerstwa Sportu i Turystyki, jest program Aktywna Szkoła. Są środki na wynagrodzenie nauczycieli, którzy chcą realizować w szkole dodatkowe zajęcia z WF, żeby mobilizować młodzież do ruchu.
Przy okazji spraw szkolnych, płyną zgłoszenia ws. kuriozalnych efektów ustawy Lex Kamilek. Są problemy z organizacją wycieczek, bo od opiekunów wymaga się zaświadczeń o niekaralności, problemy z organizacją zajęć z kultury. Co poszło nie tak? Gdzie jest problem z Lex Kamilek w szkołach?
- Nie wiem, czy to problem. Zwrócę uwagę, że Lex Kamilek to ustawa, której zadaniem jest głównie ochrona dzieci. Te wszystkie wytyczne, które są w ustawie, mówiące, że należy przygotować standardy ochrony dzieci, pokazać dokumenty o niekaralności są po to, żeby jak najbardziej chronić dzieci. Wiem, że pierwsze kroki realizacji tych wytycznych mogą być trudne, wiążą się z dodatkową pracą dla opiekunów, ale na końcu chodzi o dobro dziecka.
Problem jest po stronie ustawodawcy, przepisów, czy po stronie placówek, które zbyt kurczowo trzymają się litery prawa i brakuje zdrowego rozsądku?
- W moim odczuciu często jest tak, że placówki nie korzystają odpowiednio z wytycznych ministerstwa. Na stronie internetowej są przykłady pokazujące, jak powinny zostać przygotowane standardy ochrony dzieci. Ministerstwo przygotowuje pomoc merytoryczną. Z drugiej strony to placówki, które na co dzień opiekują się dziećmi. Ochrona dzieci nie jest zadaniem ponad siły. Kluczowe musi być dobro dziecka.
Opiniowała pani kandydatów do komisji badającej przypadki pedofilii. Trzeba wybrać dwie osoby. Kto ma największe szanse?
- W piątek Sejm zdecyduje o wyborze dwóch kandydatów. Wczoraj było wysłuchanie publiczne siedmiu kandydatów. Wszyscy kandydaci zyskali pozytywną opinię komisji. To ludzie z bogatym doświadczeniem prawniczym, dydaktycznym, psychologicznym. Decyzja w piątek.
Kim są te osoby? To prawnicy?
- Większość tak, ale także psychologowie.