Prawnicy wskazują, że w Polsce brakuje odpowiednich przepisów do tego by karać takie zachowania. Zdaniem Łukasza Wantucha nakładanie kar za oszpecanie budynków takimi napisami jest działaniem, które nie przyniesie żadnego efektu. Jak podkreśla – pseudograffiti powinno być traktowane nie w kategoriach estetyki, a jako "naruszenie poczucia bezpieczeństwa."
Mieszkam na osiedlu i wszędzie na murach są wulgaryzmy. Przechodząc z synem czy z mamą czuję się jakbym mieszkał w slumsach. Jedynym rozwiązaniem jest przygotowanie przez radę miasta uchwały, dotyczącej programu gospodarczego, która mówi, że jeżeli ktoś pomaluje czyjś mur, to właściciel powinien zadzwonić do rady dzielnicy i powiadomić ją o tym. Rada dzielnicy to sprawdza i uzyskuje zgodę właściciela budynku na usunięcie bazgrołów. Jeżeli uznamy, że to jest naruszenie poczucia bezpieczeństwa, miasto będzie miało prawo usuwać takie napisy.
- opisuje Wantuch
Zastrzega jednak, że likwidowanie wulgarnych grafik nie będzie jednoznaczne z odnawianiem elewacji budynku.
Jeżeli podczas usuwania odpadnie tynk – wiedziałeś o tym, nie masz prawa mieć pretensji do miasta. Jeśli masz zieloną kamienicę, a miasto dysponuje białą farbą, to nie możesz oczekiwać, że ktoś zrobi nową elewację budynku.
Łukasz Wantuch podkreśla, że istnieje ogromna różnica między artystycznym malowaniem graffiti, a niszczeniem budynków poprzez malowanie na nich wulgarnych napisów. W jego opinii zachowanie grafficiarzy to wołanie o uwagę i manifest nienawiści wobec świata. Przekonuje też, że rozwiązanie, które opracował jest proste i nie generuje wysokich kosztów.
Usuwanie takiego graffiti wynajmując firmę jest bardzo kosztowne. Zatrudnienie dwóch pracowników, którzy będą to usuwali, a w mediach społecznościowych będą publikowali zdjęcia przed i po – to co jest najważniejsze: to musi być wojna na wyniszczenie. Zamalujesz – zamalujemy.
Zwraca też uwagę, że najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana ustawy o samorządzie gminnym. Podkreśla jednak, że przeforsowanie takich regulacji byłoby długotrwałe, stąd uchwała rady miasta byłaby - jego zdaniem - znacznie prostszym rozwiązaniem.