Kiedy 13 grudnia 1981 gen. Wojciech Jaruzelski ogłosił zadekretowanie stanu wojennego, „Solidarność” znalazła się w śmiertelnym zagrożeniu. Wyprowadzenie na ulice polskich miast czołgów i transporterów opancerzonych, tudzież rozlokowanie na całym terytorium kraju kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy LWP, dających wsparcie ZOMO i Służbie Bezpieczeństwa, musiało przynieść skutek w postaci szybkiego rozbicia legalnych struktur Związku. Masowe aresztowania objęły ogromną większość jego liderów.
W rezultacie podziemną „Solidarność” trzeba było budować niemal od zera: z nader skromną bazą materialną (resztki uratowanego sprzętu i materiałów poligraficznych) i z nader skromną kardą (spośród działaczy o ogólnopolskiej renomie przed aresztowaniem uchroniło się tylko kilka osób – m. in. Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis, Zbigniew Romaszewski, Władysław Hardek).
Podobnie było w Małopolsce. Po rozbiciu strajku okupacyjnego w Hucie im. Lenina 16 grudnia 1981 po podziemia zeszli przywódcy strajku, ale już 13 stycznia 1982 dwaj z nich – Mieczysław Gil i Edward Nowak – zostali aresztowani, co w naturalny sposób osłabiło siłę struktur podziemnych. Na domiar złego w 1983 r. ujęty został przewodniczący tajnej Regionalnej Komisji Wykonawczej, Władysław Hardek.
Czy to wszystko oznacza, że „solidarnościowe” podziemie budowało się na pustyni? Nie. „Solidarność” miała dwa niebagatelne atuty: zaufanie społeczeństwa i poparcie Kościoła katolickiego. To pierwsze miało znaczenie dla wymiaru kadrowego – pozwalało zastąpić aresztowanych działaczy ludźmi z drugiego i trzeciego szeregu, którzy niekiedy okazywali się utalentowanymi konspiratorami. To drugie było istotne w wymiarze infrastruktury i wsparcia materialnego – wiele lokali kościelnych (plebanii, klasztorów) w Małopolsce służyło nielegalnej „Solidarności” za schronienie, wielu podziemnych działaczy znajdowało tam, moralne i materialne, wsparcie. Niezależnie od tego wiele kościołów małopolskich włączyło do swoich prac duszpasterskich takie formy, które umożliwiały aktywność szerokich rzesz działaczy i sympatyków „Solidarności”. Do tego stopnia, że niektóre z tych działań (np. pielgrzymki ludzi pracy czy chrześcijańskie uniwersytety robotnicze) stanowiły w istocie legalną formę dla działalności nielegalnej wtedy „Solidarności”.